Grzegorz Schetyna mówił o zagrożeniach na południu i wschodzie Europy. Tłumaczył, że zacieśnianie sojuszu z NATO i skoordynowane działanie Unii Europejskiej są kluczem do bezpieczeństwa w regionie, a zwłaszcza naszym sąsiedztwie. Zadeklarował też, że Polska popiera wysiłki wspólnoty międzynarodowej, zmierzające do powstrzymania ekspansji wspieranych przez Rosję separatystów na Ukrainie.
Szef resortu potwierdził również chęć Polski do przyjęcia wspólnej europejskiej waluty. Zaznaczył jednak, że będzie to zależeć między innymi od stabilności strefy euro.
Co na to opozycja?
Zdaniem Krzysztofa Szczerskiego z PiS, rząd nie przygotował Polski na trudną sytuację zagraniczną. Poseł powiedział, że działania Grzegorza Schetyny jako szefa polskiej dyplomacji trzeba rozpatrywać w kontekście 8 lat rządów PO-PSL. Ten gabinet zaś nie przewidywał zagrożenia związanego z ekspansją Rosji - twierdzi Szczerski.
Jak powiedział polityk, jednym z zadań naszej dyplomacji powinno być ożywienie europejskiej polityki wschodniej z polskim programem. Poseł PiS przypomniał, że rozstrzygnięcia międzynarodowe w sprawie Ukrainy zapadają bez naszego udziału. Przekonywał, że rząd PO złożył los Polski w ręce Francji, Niemiec i Rosji, które decydują teraz o bezpieczeństwie naszym i naszego regionu. - Nie możemy godzić się, by rozmowy o Ukrainie toczyły się bez nas, bez całego naszego regionu, nawet bez Unii Europejskiej i NATO - stwierdził parlamentarzysta. Jego zdaniem, obecnemu rządowi brakuje wiarygodności i gotowości do ponoszenia odpowiedzialności w polityce.
Leszek Miller mówił w Sejmie, że Polska utraciła pozycję lidera Europy Środkowo-Wschodniej. Szef SLD, odnosząc się do wystąpienia ministra spraw zagranicznych, podkreślił, że nasza polityka obliczona jest na wewnętrzną walkę. Jako marną określił też pozycję Polski w Grupie Wyszehradzkiej i Trójkącie Weimarskim. - Mamy problemy z naszymi sąsiadami: Czechami, Słowacją i Litwą - mówił Miller.
Polityk zwrócił uwagę, że ostatnio nasza polityka wpadła w fazę śmieszności. Najlepszą miarą tego jest zdaniem Millera groteskowa dyskusja na temat przejazdu rosyjskiej grupy motocyklowej "Nocne Wilki". - Władze naszego państwa zachowują się tak, jakby chodziło o wjazd rosyjskiej dywizji pancernej, a nie 30 motocyklistów. To jest zawstydzające. To jest histeria i polityczna paranoja - komentował Leszek Miller. .
Szef SLD powiedział też, że Polakom grozi nie obce wojsko, lecz bieda. Zaapelował o rozwijanie międzynarodowych kontaktów gospodarczych. Zarzucił też polskiemu rządowi brak reakcji na przyjętą niedawno w Kijowie ustawę, która za bojowników o wolność i niezależność Ukrainy uznaje członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, odpowiedzialnej za mordy na Polakach.
Z kolei Polskie Stronnictwo Ludowe popiera cele polskiej polityki zagranicznej przedstawione przez Grzegorza Schetynę. Jak tłumaczył Stanisław Żelichowski, racja stanu powinna być ponad partyjnymi podziałami. W czasie debaty po wystąpieniu szefa MSZ Stanisław Żelichowski powiedział, że sytuacja na arenie międzynarodowej wymaga podejmowania zdecydowanych decyzji. Powodzenie polityki zagranicznej zależeć będzie od tego, jak szybko będziemy dostosowywać się do nowych wyzwań.
Stanisław Żelichowski zapowiedział, że klub PSL będzie za przyjęciem przedstawionej przez ministra spraw zagranicznych informacji.
Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski powiedział, że jednym z przejawów nieudolności polskiej dyplomacji jest porażka naszej polityki historycznej. Nawiązał w ten sposób do wypowiedzi szefa FBI o polskiej współodpowiedzialności za Holokaust. Zaznaczył, że rząd nie wyciągnął żadnego wniosku z podobnej sytuacji sprzed trzech lat, kiedy prezydent USA Barack Obama mówił o polskich obozach śmierci.
Poseł SP dodał, że Polska nie wykorzystuje swojej możliwości, by stać się przywódcą w naszej części Europy. - Zrezygnowaliśmy z podmiotowości na rzecz wzmocnienia Francji i Niemiec - zaznaczył paramentarzysta.
Komentarze(35)
Pokaż:
WSI, Fundcja Pro Civili, podejrzani Rosjanie, międzynarodowi przestępcy ... „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Sumliński opowiada o czarnych kartach w życiorysie prezydenta. Streszczenie RELACJI z promocji książki.
Jak to się stało, że prezydent mojego kraju stał się moim wrogiem? Jak to się stało, że władze tego kraju, z prezydentem na czele, są po drugiej stronie barykady? - zastanawiał się Wojciech Sumliński na promocji swojej książki pt. „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Spotkanie z autorem odbyło się na warszawskich Bielanach, w środku Lasu Bielańskiego przy ul. Dewajtis. Co ciekawe, mimo dość niezwykłego miejsca i równie niezwykłej pory - środka tygodnia o godz. 18:00 - na promocję przyszło kilkaset osób. Czytaj też: „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Wojciech Sumliński ujawnia kulisy powstania swojej nowej książki o prezydencie: „Naciski były do samego końca…”
Spotkanie z Sumlińskim prowadzili Krzysztof Skowroński i Magdalena Uchaniuk z Radia Wnet.
Autor książki rozpoczął od krótkiego wstępu. Jak mówił, moment, w którym wpadł w swoim dziennikarskim śledztwie na trop Bronisława Komorowskiego, był 2006 rok.Nigdy nie postawiłem sobie za punkt honoru, by „ścigać” pana prezydenta, nigdy nie „wziąłem go na cel” - nigdy tak nie było. Wierzyłem zawsze, że dziennikarstwo śledcze jest misją, że dziennikarz śledczy ma ujawniać, co zakryte, co ważne. (…) Zajmowałem się wtedy wyjaśnieniem sprawy śmierci śp. bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Rozpoczynałem pisanie scenariusza do serialu o prawdzie o śmieci ks. Popiełuszki. Wierzyłem, że dotrze to do milionów ludzi - mówił .
Jak tłumaczył; przy okazji swojej pracy dziennikarskiej nad wyjaśnieniem przyczyn trafił na wątek fundacji Pro Civili.
Pokazałem działalność tej fundacji w programie śledczym „30 minut” - to były trzy odcinki, a w latach 2011-2014 pisałem o tej fundacji dość szeroko w swoich książkach. (…) W wyniku działań tej fundacji śmierć poniosło 17 osób, zdefraudowano miliony złotych, które trafiały na Cypr i do Rosji. Ścieżki biegły do MON – zbliżaliśmy się do ministra Komorowskiego, który działał osłonowo wobec tej fundacji. Sumliński przekonywał, że pierwsze informacje w tej sprawie uzyskał od jednego ze swoich informatorów w Centralnym Biurze Śledczym. Opowiadając o problemach związanych z Wojskową Akademią Techniczną, Sumliński dodał: Na terenie działania WAT pojawiali się „dziwni ludzie” - Rosjanie, przestępca o międzynarodowej renomie.
Oficerowie CBŚ zbliżali się, do decyzji, by objąć śledztwem ministra Komorowskiego, i wtedy do komendy policji wkroczyli funkcjonariusze WSI, którzy zażądali wydania wszystkich dokumentów z tej sprawy. A przecież policja nigdy nie podlegała WSI! - podkreślił.
Jedno z pytań dotyczyło tego, w jaki sposób Bronisław Komorowski - działacz opozycji demokratycznej w PRL - nawiązał kontakty z ludźmi ze służb wojskowych. Otóż, już pod koniec lat 80. pan Bronisław Komorowski, wówczas działacz opozycji demokratycznej miał kontakty z oficerami WSW. Znamiennym przykładem jest historia z 1990 roku, gdy pan gen. Tadeusz Rusak został szefem UOP w Krakowie. Wydarzyło się to w sposób zdumiewający. Do pana Jana Rokity przyszedł Bronisław Komorowski i o to poprosił, a wręcz naciskał, mówiąc, że to jego przyjaciel i człowiek, za którego ręczy.Tadeusz Rusak zasłynął w stanie wojennym z tego, że miał bardzo radykalne pomysły na rozprawianie się z opozycją -kontynuował autor. Jak tłumaczył Sumliński, jednym z jego informatorów był płk Aleksander L., dobry znajomy Komorowskiego w czasach PRL. W III RP odszedł ze służby, ale było to trochę jak z „Psów” - czasy się zmieniały, a on był doradcą wielu wojskowych instytucji. Między innymi awansował za czasów Bronisława Komorowskiego – pozostając pułkownikiem, otrzymał uprawnienia, jakie mieli generałowie.
Jak poznałem L.? To rzecz zdumiewająca – poznałem go na Podlasiu, za pośrednictwem moich przyjaciół księży, którzy przedstawili mi go jako „człowieka, który może wszystko”. Jako osobę, która chętnie pomaga różnym ludziom. Powiedziano mi, że pan L. Chciałby mnie poznać, bo interesuje się moją działalnością jako dziennikarza. Przedstawił mi ofertę – że powie mi prawdę, ale nigdy nie będę go pytał o pobudki. Po głębokim namyśle zdecydowałem się korzystać z jego usług - opowiadał Sumliński. Zapewniał, że informacje, jakie uzyskał z tego źródła, musiał weryfikować - inaczej mogło dziać się jak w przypadku otrzymania zdjęcia dokumentującego spotkanie Aleksandra Kwaśniewskiego z Markiem Dochnalem. Warunek był taki, że mamy to opublikować w poniedziałek – a to był piątek. Wtedy, po prostu nas rozegrano – Aleksander Kwaśniewski zareagował bardzo nerwowo, przekonując na porannej konferencji prasowej, że nie pójdzie na komisję śledczą ws. Orlenu. To był sygnał dla Kwaśniewskiego. Gdyby poszedł, to niewykluczone, że trafiłby pod Trybunał Stanu, bowiem mógłby znów kłamać, że nie zna Marka Dochnala i nigdy go nie widział.
Spróbuję opisać drogę, jaka doprowadziła mnie do Bronisława Komorowskiego. On pojawił się w pewnym momencie, gdy różne osoby zaczęły do niego docierać, mówiąc ministrowi, że trzeba przerwać działalność fundacji Pro Civilii, bo Rosjanie kręcą się na WAT i wykradają tajemnice państwowe - mówił Sumliński.
o defraudacji olbrzymich kwot - i nie zrobił nic, by położyć temu kres. Sumliński podawał też przykłady osób, które chciały sprawę wyjaśniać, a zostały wyrzucane z pracy w MON. Te wyłudzenia były prowadzone na gigantyczną skalę – między innymi były prowadzone „pod zastaw” pewnych systemów teleinformatycznych, które nie powstały. (…) Setki osób były słupami, które bez żadnej hipoteki i żyrantów utrzymywały kredyty warte miliony złotych
- mówił Sumlińskio Fundacji Pro Civili. Wspominał też o pojawiającej się kwestii tej fundacji w zeznaniach „Masy”.
Kluczową rolę odgrywał pan Piotr P., znany ostatnio z działalności SKOK Wołomin – takich działań miał więcej.
To były oficer WSI, ale osób, które działały w tej fundacji było znacznie więcej przekonywał autor, dodając, że tropy prowadzą do osób decyzyjnych w Rosji. Jak tłumaczył, sprawę Fundacji zaczęły w pewnym momencie rozpracowywać… same Wojskowe Służby Informacyjne. Śledztwo przejęły WSI i nawet niedawno słyszałem, jak pan prezydent Komorowski pytał, o co chodzi, bowiem WSI rozpracowywały Pro Civilii. Pan prezydent albo nie wie, co mówi, albo wie doskonale… WSI gdy przejęły to śledztwo, to podjęły działania, które dotyczyły tych, którzy rozpracowywali tę fundację…
Tak jak to bywało za prl-u; gdy zawiadomiłeś, że kradną kacyki z pzpr albo funkcjonariusze ub to prokuratura wszczynała śledztwo ale nie przeciw złodziejom tylko przeciw zawiadamiającemu, przeciw tobie ! Zdaniem Sumlińskiego oficerowie CBŚ i urzędnicy skarbowi, którzy badali kwestię wyłudzeń, trafili pod obserwację oficerów WSI. Podczas przesłuchania 18 grudnia, Bronisław Komorowski mówił, że w tej sprawie trwało śledztwo. Zostało ono wszczęte w grudniu 2014 roku… - niedługo przed przesłuchaniem pana prezydenta, po kilkunastu latach działalności Pro Civili - podkreślał. Pytany o to, w jaki sposób Komorowski nawiązał kontakty z osobami z wojskowych służb, Sumliński wskazał, że istotną rolę mogła odegrać małżonka pana prezydenta. Pojawiały się też inne wątki: Przy okazji prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej, gdy ministrem obrony narodowej był pan Bronisław Komorowski, doszło do sytuacji, w której łączność między wrażliwymi instytucjami, jakimi były attache wojskowe – została powierzona rosyjskiej spółce GTS. Miała ona dostęp do łączności. (…) Na skutek „błędów i zaniedbań” szefa MON został zdekonspirowany obiekt 09120 – cóż to był za obiekt? Każde państwo NATO powinno mieć centrum dowodzenia państwem, gdzie na wypadek zagrożenia mogłyby się schronić najważniejsze osoby w państwie. Fakt istnienia takiego obiektu był objęty klauzulą ściśle tajne. Doszło do ściśle tajnej narady z udziałem premiera Jerzego Buzka. Zamieszczam protokół z tej narady – Bronisław Komorowski wypowiada wówczas zdania, jakie dyskwalifikują go jako ministra obrony narodowej. Mówi on premierowi Buzkowi, że nie wie, jak mogło dojść do tego, że podległy mu MON zaniedbał zabezpieczenie tych informacji. Sowiecka półka GTS miała pełny przegląd tego, co dotyczyło tego obiektu, a ten obiekt nie powstał do dziś- tłumaczył. Z posiadanych przez niego informacji wynika, że to spółka powiązana dziś z firmą… zamieszaną w aferę dot. serwerów w Rosji.
Sumliński mówił też szczegółowo o naciskach, z jakimi spotykał się pisząc swoją książkę. Wspomniał o wywiadzie telewizyjnym, jaki - jako dziennikarz TVP - miał przeprowadzić z ówczesnym marszałkiem Sejmu - Bronisławem Komorowskim. Przyjął mnie i ekipę telewizyjną bardzo sympatycznie. Zaproponował kawę, herbatę – rozmowa była bardzo miła, dopóki nie zapytałem o Fundację Pro Civili. Zmienił się na twarzy i zapytał: „Czy wie pan, co pan robi?”. Następne kwestie to były kwestie przerywające rozmowę. Dał mi minutę na opuszczenie gabinetu - opowiadał Sumliński. Doprowadziło to do oskarżenia mnie o przestępstwo płatnej protekcji. Do tej pory prokuratura nie przedstawiła mi dowodu mojej rzekomej winy. Gdy wyszedłem ze szpitala po swoim załamaniu, dowiedziałem się, że prezydent Komorowski spotykał się z płk. L. I Tobiaszem. (…) Czymże innym jeżeli nie przestępstwem jest próba wykradzenia dokumentu? Bronisław Komorowski rozmawiając z tymi oficerami, miał świadomość, że jeden z nich mógł być powiązany z rosyjskim wywiadem – przyznał się do tego w zeznaniu. (…) Złożyłem w 2008 roku wniosek do warszawskiej prokuratury, by prezydent stanął przed sądem. On nie został przez prokuraturę odrzucony – bo był świetnie udokumentowany – ale został zawieszony pod pretekstem, że zostanie rozpatrzony, gdy zakończy się moja sprawa
- stwierdził Sumliński. Mówił też o swoich odczuciach po przesłuchaniu Komorowskiego w Pałacu Prezydenckim.
Bronisław Komorowski na zdecydowaną większość pytań odpowiadał "nie pamiętam”. (…) Komorowski wybrał metodę obrony znaną wszystkim kłamcom – każdy może mieć kłopoty z pamięcią, a więc każdy może tak kłamać. Każdy może nie pamiętać. Komorowski twierdził nawet, że nie pamięta, czy czytał aneks – potem dodając, że fakt, czy on czytał aneks jest ... tajemnicą państwową ! Kończąc, Sumliński stwierdził, że w jego ocenie Komorowski powinien trafić przed Trybunał Stanu. Zastanawiam się, czy polityka tak ważnego rangą - co do którego są uprawdopodobnione podejrzenia o szpiegostwo na rzecz obcego kraju, nie powinno się oskarżyć o jedno z najważniejszych przestępstw, jakie może być - ocenił Wojciech Sumliński.
2015-04-22
Konsekrację przeprowadził biskup pomocniczy łódzki Ireneusz Pękalski. Była to pierwsza w jego życiu konsekracja dziewicy. Zgodnie z tradycją konsekracja odbyła się w święto Maryjne - dzień NMP Towarzystwa Jezusowego. Na okazję uroczystości kościół został przystrojony kwiatami, Magda wystąpiła w wianku i białej pelerynie. W uroczystej mszy św. udział wzięli rodzice, przyjaciele i znajomi Magdy.
Były kwiaty i prezenty. - Dla nas to radosna chwila i ogromne święto - mówiła wzruszona Marzena Myjak - Fryzowicz, mama konsekrowanej. - To była przemyślana decyzja, Magda przygotowywała się do tej chwili dziewięć lat - tłumaczyła. Osoba wstępująca do stanu dziewic staje się osobą konsekrowaną, podobnie jak zakonnice czy księża. Składa też śluby czystości i powinna odmawiać brewiarz. Jednak nie mieszka w domu zakonnym tylko prowadzi normalne, świeckie życie. Może chodzić do pracy, spotykać się z przyjaciółmi. Jednak nigdy nie będzie mieć męża ani rodziny.
Jak prezio zbaw wieczna dziewica !