Według doniesień gazety, komisja przetargowa potwierdziła nieprawdę. Urzędnicy mają również zwlekać z podjęciem rozmów offsetowych z Francuzami z Airbus Helicopters. Tomasz Siemoniak przekonywał w TVP Info, że postępowanie przetargowe jest prowadzone rzetelnie, a gazeta napisała nieprawdę.
Jestem bardzo zbulwersowany tym, że w taki sposób ten tygodnik podszedł do sprawy - komentował szef MON.
Zapowiedział również, że resort odniesie się do wszystkich fałszywych fragmentów tekstu. - Ustosunkujemy się do każdego z kłamstw, do każdego z przeinaczeń - stwierdził. Wyraził też nadzieję, że dziennikarze sprostują błędne fragmenty. Jednak ostrzegł, że dokumenty kierujące sprawę do sądu są na jego biurku, a ich wysłanie zależy tylko od jego decyzji.
Airbus Helicopters ma dostarczyć Polsce 50 helikopterów Caracal. Wynik przetargu od początku budzi emocje i polityczne dyskusje.
Komentarze (37)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeSąd Okręgowy w Warszawie na niejawnym posiedzeniu nakazał tygodnikowi "Do Rzeczy" usunięcie z sieci dostępnych publikacji na temat nagranej w restauracji Sowa & Przyjaciele rozmowy między Aleksandrem Kwaśniewskim i Ryszardem Kaliszem (w tym nagrania dostępnego tutaj) oraz zakazał na przyszłość publikowania wszelkich materiałów, które dotyczyłyby tej rozmowy. Przypomnijmy, że podczas wspomnianej konwersacji padła sugestia m.in. jakoby minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak był umoczony w poważną aferę korupcyjną. Czyżby wróciła cenzura rodem z PRL?
Jesteś zwykłą szują i opluwaczem wszystkiego co nie pisowskie ,poza tym w PO każdy mówi co chcę nikt nikomu nie zabrania w przeciwieństwie twojego grajdołu pisowskiego tam każdy brud musicie zjadać na oczach waszego guru Kaczora ,nie macie prawa do swojego słowa ,ani do wypowiedzenia zdania uzgodnionego przez Kaczyńskieo .
Przeciwnicy państwowych subwencji dla partii powołują się na przykład amerykański i brytyjski. Jak mówi Andrzej Gwiazda, nie ma to najmniejszego sensu, gdyż tamtejsza sytuacja nie przystaje zupełnie do naszej. – Niedawno dyskutowałem o tym z pewnym Amerykaninem. Tłumaczyłem mu: u was biznes zaczynał się, gdy każdy miał co najmniej jednego colta. U nas powstawał w czasach, gdy biznesmenami mogli zostać jedynie ludzie nieuczciwi. To oddawanie demokracji w ich ręce.
Kopacz i Petru za. A Kukiz?
„Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?” – tak brzmi pytanie zaproponowane przez Komorowskiego. Postulat likwidacji takiego finansowania już poparła trzymająca władzę klika POWSI-PSL (z podkreśleniem szerokorozumianego WSI, agentury WSI) i .. ? NowoczesnaPL Ryszarda Petru
(czyżby był z nmi związany ? a może działa z nimi wspólnie i w porozumieniu ? z PO? z PSL czy z WSI ?.
Niebezpieczeństwo polega na tym, że choć PO traci poparcie, a w sondaże pompujące partię Petru nikt nie wierzy, to dla zwykłego Polaka postulat, by nie musiał z własnej kieszeni płacić za luksusy partyjnych liderów, brzmi bardzo atrakcyjnie.
Potwierdzają to badania. Z sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” z 1 czerwca wynika, że gdyby referendum odbywało się dziś, aż 74 proc. Polaków zagłosowałoby przeciwko finansowaniu partii politycznych z budżetu, a tylko 15 proc. za. 11 proc. pytanych wybrało opcję „trudno powiedzieć”.
Paweł Kukiz, który jest zdeklarowanym zwolennikiem odpartyjnienia państwa, o likwidacji finansowania partii z budżetu mówi w sposób bardzo oględny, zapewne zdając sobie sprawę z prawdziwych skutków takiej zmiany. Jednak pytanie wymyślone przez Komorowskiego ograniczyło mu pole manewru. Gdyby zaapelował o głosowanie za utrzymaniem obecnego systemu, mógłby narazić się na zarzuty o brak konsekwencji.
Do tego Kukiz zadeklarował, że jego ugrupowanie wystartuje w wyborach do parlamentu jako komitet wyborczy, a nie partia, co oznacza, że zrezygnuje z ewentualnej dotacji. – Nie chcemy tych pieniędzy, bo to jest kwestia naszej wiarygodności – mówił Agencji Informacyjnej Polska Press Patryk Hałaczkiewicz, szef sztabu Kukiza.
Subwencje to najtańszy sposób utrzymywania demokracji
DEMAGOGICZNYM argumentem, na który nabrać się mają zwykli Polacy, są RZEKOME oszczędności, jakie może pozyskać państwo, rezygnując z dotowania partii politycznych. „Dzieci nie mają pieniędzy na posiłek w szkole, a ty finansujesz limuzyny polityków” – łatwo wyobrazić sobie taki spot przeciwników partyjnych subwencji.
To SKRAJNA DEMAGOGIA, bo dotacje dla partii politycznych są w budżecie państwa jak ziarnko piasku. Państwo przeznaczy na nie w tym roku 54,6 mln zł. To mniej niż zakup jednego samolotu F-16 z pełnym uzbrojeniem. Mniej więcej tyle kosztuje jedna kampania reklamowa dużego koncernu w polskich mediach.
Według danych z ubiegłego roku, PO dostała 17,7 mln zł subwencji, a PiS – 16,5 mln. Dla porównania rząd PO–PSL wydał niemal połowę dotacji tych partii, czyli aż 7 mln zł, na… jeden spot z okazji 10-lecia członkostwa Polski w UE.
Obecnie wysokość dotacji na partie zależna jest od liczby uzyskanych przez nie głosów. Istnieje specjalny przelicznik owych głosów na pieniądze. Przy poparciu do 5 proc. jest to 5,77 zł za jeden głos, od 5 do 10 proc. – 4,61 zł, od 10 do 20 proc. – 4,04 zł, 20 do 30 proc. – 2,31 zł, powyżej 30 proc. – 0,87 zł.
Subwencja z budżetu, choć niezbyt imponująca z punktu widzenia oligarchów, pozwoliła partii takiej jak PiS, niewspieranej przez postkomunistyczny biznes, zorganizować efektowną konwencję Andrzeja Dudy jako kandydata na prezydenta. Jeśli dotacje znikną, efektowne kampanie prowadzić będą mogły wyłącznie ugrupowania takie jak PO czy NowoczesnaPL.
Partie związane z nurtem niepodległościowymi i reprezentujące uboższe warstwy społeczeństwa wyemitują wielokrotnie mniej spotów wyborczych i zawieszą o wiele mniej plakatów niż establishmentowe. W efekcie wielu wyborców nie zauważy w ogóle ich kampanii. A potem poniesie koszty niekorzystnej dla siebie polityki nieporównywalnie WYŻSZE od kosztów subwencji.
Większość afer, jaka w Polsce wybuchała, zawsze była związana w jakiś sposób ze służbami specjalnymi. Jestem w 99 proc. pewien, że ta afera podsłuchowa to jest także afera służb - mówił w "Kropce nad i" na antenie TVN24 były premier, Kazimierz Marcinkiewicz.
Bronisław Komorowski, zanim przegrał, podłożył granat pod polską demokrację. Jeśli Polacy w referendum zagłosują za likwidacją finansowania partii z budżetu,SPRAWIĄ PREZENT przyjaciołom Komorowskiego
z WSI, którzy stworzyli biznes III RP.
– Ten, kto zgłasza taki postulat, jest agentem złodziei. Pola do dalszej dyskusji nie widzę – mówi Andrzej Gwiazda, legendarny lider Solidarności z 1980 r.
- Likwidacja subwencji państwowej oznaczałaby, że partie finansować będą wyłącznie osoby prywatne. Rzecz jasna, na miarę zasobności swojej kieszeni.
- Jest oczywiste, iż kilkudziesięciu biznesmenów z rodowodem w komunistycznych służbach specjalnych może dać swojej ukochanej partii więcej pieniędzy niż miliony zwykłych Polaków dyskryminowanych w III RP.
Oligarchowie i słupy jak u Janukowycza
W ustawie o partiach politycznych istnieje wprawdzie ograniczenie, zgodnie z którym wpłata jednej osoby „nie może przekraczać w jednym roku 15-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę”. W praktyce jednak łatwo to obejść – partię wesprzeć mogą osoby podstawione, czyli tzw. słupy.
– Przypomnę historię pewnego polityka, którego emeryci i studenci z Lublina wspierali wpłatami po kilkanaście tysięcy złotych – mówi dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Chodzi oczywiście o Janusza Palikota. Zdaniem Chwedoruka likwidacja finansowania partii z budżetu przybliży Polskę do standardów, które obowiązywały na Ukrainie, będących pozostałością po czasach Wiktora Janukowycza. – Tam wszystkie partie sponsorowane są przez oligarchów. Niekiedy wspierają oni partie o sprzecznych ze sobą programach. Bo liczy się tylko interes – mówi.
Jego zdaniem szczególnie uderzające jest to, że postulat Komorowskiego są skłonne poprzeć partie, które reklamują się jako proeuropejskie. – To szokujące, kiedy ludzie, którzy chwalą się, że całe życie walczyli o europejski model demokracji, nagle porzucają go w imię chwilowych, koniunkturalnych zysków – mówi Chwedoruk.
Siemoniak: "(...) komisja pod nadzorem służb (..)" - jakich ? czyich? sądząc po tylu uchybieniach przeciw obowiązującym procedurom i przepisom prawa, znając bywsze "zwyczaje i obyczaje" przy zakupach dla wojska, to chyba nie tyle pod nadzorem służb co z udziałem różnych pośredników, agentów, handlarzy i hochsztaplerów wywodzących się ze służb, choćby
z wiecznie żywych (mimo likwidacji) WSI ...!!!
HOŁUBIONE I BRONIONE PRZEZ KOMOROWSKIEGO, HRABIEGO Z RUSKIEJ BUDY WSI WIECZNIE ŻYWE. SŁUŻBY RZĄDZĄ.W CZASIE RZĄDÓW KLIKI POWSI-PSL SŁUŻBY PANOSZĄ SIĘ TAK NIEMAL JAK ZA KOMUNY. PRYM WIODĄ OCZYWIŚCIE WSI NIBY DAWNO ZLIKWIDOWANE A WCIĄŻ ŻYWE HOŁUBIONE I OCHRANIANE PRZEZ HRABIEGO Z RUSKIEJ BUDY.
ŻADEN WIĘKSZY BIZNES, ŻADEN ZAKUP NIE MOŻE OBYĆ SIĘ BEZ WSI, KTÓRE MAJĄ WSZĘDZIE SWOJE KONTAKTY, POŚREDNIKÓW, TW, JESZCZE Z DAWNYCH CZASÓW. WŁAŚNIE DLATEGO DROGI BUDOWANE W POLSCE SĄ NAJDROŻSZE NA ŚWIECIE, WŁAŚNIE DLATEGO JEŻELI ZAKUPIMY HELIKOPTERY Eurocopter EC725 Super Cougar (Caracal) – helikopter oblatany 27 listopada 2000, a produkowany od lutego 2005 roku będący rozwinięciem konstrukcji Eurocopter AS532 Cougar, to będzie można rzec, że zakupiliśmy najdroższe helikoptery na świecie ale tylko dlatego, że znowu tak jak w przypadku dróg kilkakrotnie przepłacimy.
Helikoptery Caracal, na które ponoć już zdecydowało się Ministerstwo Obrony Narodowej, są jak pendolino albo Stadion Narodowy – ich możliwości techniczne będą mniejsze, niż oczekiwano, za to koszty dużo większe, niż przewidywał preliminarz. Za identyczną liczbę 50 śmigłowców tego samego typu i z podobnym wyposażeniem Brazylijczycy zapłacili o połowę mniej niż chce zapłacić MON.
Jeszcze dwa lata temu Ministerstwo Obrony Narodowej przewidywało, że za 8 mld zł kupi dla polskiej armii 70 śmigłowców. Pojedyncza maszyna kosztowałaby więc ok. 114 mln zł. W rozstrzygniętym niedawno przetargu zdecydowano się nabyć od francuskiego Airbusa tylko 50 helikopterów za kwotę dużo większą, bo sięgającą aż 13 mld zł. Oznacza to, że jeden helikopter Caracal typu EC725, bo taki oferują Francuzi, będzie kosztował 260 mln zł, a więc ponad dwukrotnie więcej, niż pierwotnie zakładano. – Kupimy najdroższe śmigłowce świata, a w zamian otrzymamy przysłowiową „czapkę gruszek i popalić”, tak wysokiej ceny nie sposób sensownie wytłumaczyć. Chyba tylko tym, że w III RP, za rządów kliki POWSI - PSL inaczej się nie da. – twierdzą eksperci.
MON przekonuje, że kontrakt z Airbusem to korzyść dla naszej gospodarki, bo Francuzi obiecali, że swoje śmigłowce będą produkowali w Polsce ale to fałsz bo jak wyjaśnia francuski magazyn „L’Usine Nouvelle”, maszyny i silniki będą u nas tylko montowane, na dodatek montownia dopiero zostanie wybudowana, części i podzespoły helikoptera EC725 będą dostarczali francuscy podwykonawcy Airbusa, m.in. grupa Safran, a także fabryki w Marignane i La Courneuve.
Decyzja MON-u o wyborze śmigłowca Caracal wywołała oburzenie w zakładach lotniczych w Świdniku i w Mielcu, których właściciele – AugustaWestland oraz S i k o r s k y Aircraft – również startowali w przetargu. W środę w Świdniku odbył się marsze protestacyjne pracowników oraz mieszkańców miasta, podobną akcję zorganizowano w Mielcu. Uczestnicy manifestacji domagali się unieważnienia przetargu.
Krytycy MON-u zwracają uwagę, że kupujemy od Francuzów kosztowną, ale przestarzałą zabawkę, która ustępuje nowszym, dostępnym na rynku typom śmigłowca. Najpoważniejszy zarzut wobec EC725 to brak systemu, który chroni maszynę przed rakietami przeciwlotniczymi, zakłócając ich układy naprowadzania. Oferowany przez Airbusa helikopter nie ma też odpowiedniego pancerza chroniącego przed ostrzałem z broni palnej. Niedawno wojskowego caracala zestrzelili Z BRONI RĘCZNEJ handlarze narkotyków w Meksyku.
Prowadzący „Wiadomości” TVP1 Krzysztof Ziemiec podpadł swojemu prezesowi Januszowi Daszczyńskiemu. Wystarczyło opublikowanie przez dziennikarza w internecie żartobliwego zdjęcia z Andrzejem Dudą. Prezes natychmiast skrytykował dziennikarza w mediach i poinformował o wezwaniu go w celu złożenia wyjaśnień. Warto przypomnieć, że obecny prezes TVP od lat jest zaangażowany politycznie. Jego żoną jest radna PO.
Ziemiec w dniu zaprzysiężenia nowego prezydenta umieścił na swoim koncie na Twitterze zdjęcie, na którym widać go na tle plakatu z Andrzejem Dudą. Dziennikarz wykonuje ten sam co prezydent gest zwycięstwa.
(…) Publikacja takiego żartu, nawet spontaniczna i nieprzemyślana, może prowokować pytanie o bezstronność dziennikarza telewizji publicznej. Taka niefrasobliwość nie mieści się w moim systemie wartości— powiedział portalowi Press.pl szef TVP.
Internauci dziwią się nagłą troską prezesa TVP i jego strachem przed upolitycznieniem i przypominają, że on sam ma ciekawe polityczne konotacje. Daszczyński został w czerwcu powołany do zarządu telewizji przez radę nadzorczą spółki zdominowaną przez nominatów obecnej koalicji rządzącej. Prezes kojarzony jest też z politykami partii tworzonych przez Donalda Tuska – najpierw Kongresu Liberalno-Demokratycznego a obecnie Platformy Obywatelskiej.
Daszczyński w zarządzie telewizji zasiadał już w latach 1994-1999. Do TVP wrócił po pracy w roli wiceszefa Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Pełnił tam funkcję zastępcy komisarza generalnego na Wystawie Światowej EXPO 2010 w Szanghaju. I właśnie wtedy organizatorką jednej z wystaw okazała się być jego żona, radna PO z Gdańska Beata Dunajewska. Przed objęciem mandatu radnej Dunajewska odpowiedzialna była za PR Opery Bałtyckiej. I właśnie fotogramy z tej opery zaprezentowała w Szanghaju. Radna nie widzi jednak problemu w powierzeniu jej organizacji wystawy na EXPO przez męża.
Nie zarobiłam na tym. Każdy mógł kupić bilet do Szanghaju zebrać fotogramy i zorganizować wystawę – stwierdziła Dunajewska. Jednak organizacją wystawy na EXPO reklamowała się później w działalności politycznej.