Problematyka dezinformacji była przedmiotem analizy od tysiącleci – powiedział minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, przypominając pisma Sun-Tsu, "skoncentrowane na refleksji, jak doprowadzić do pokonania przeciwnika bez użycia broni, samymi narzędziami dezinformacji".

Reklama

Zaznaczył, że dezinformacja – tak jak dywersja – była stosowana prawie w każdym konflikcie. – To, co jest nowe – związane ze światem komunistycznym i postkomunistycznym – to masowość działań dezinformacyjnych, związana z upowszechnieniem działania agentury wpływu, która powiela dezinformację – dodał. Według szefa MON, "istota dezinformacji polega nie tylko na nadawaniu fałszywej informacji, ale i na jej rezonowaniu od wewnątrz".

Jako przykład podał doświadczenia związane z katastrofą smoleńską, po której – jak powiedział – "doprowadzono do stworzenia fikcyjnego obrazu wydarzeń".

Było to możliwe dzięki współdziałaniu ośrodka nadającego dezinformację, ośrodka rosyjskiego, z akceptacją i powielaniem tej dezinformacji przez czynniki kraju, na który oddziaływano. Gdyby nie było tego feedbacku, tego powtarzania przez ośrodki wewnętrzne dezinformacji płynącej z zewnątrz, skuteczność byłaby bardzo ograniczona. Tylko posiadanie agentury wpływu, posiadanie swojego aparatu, który recypuje i powiela dezinformację, przedstawiając się jako źródło wewnętrzne dla tego kraju, daje szanse skuteczności dezinformacji – mówił.

Dodał, że umasowienie agentury wpływu było "wielkim wynalazkiem ruchu komunistycznego".

Macierewicz zaznaczył, że niebezpieczeństwo, które "zagraża ładowi społecznemu i pokojowemu na świecie, stało się dopiero przedmiotem refleksji ostatnich lat i miesięcy". Przywołał przykład USA, gdzie podczas kampanii wyborczej zadawano pytanie, czy ktoś z zewnątrz usiłuje oddziaływać na jej przebieg.

Fundamentalnym narzędziem przeciwstawiania się dezinformacji jest prawda i wolność w dochodzeniu do prawdy, przeciwstawianie się temu, co nazywa się poprawnością polityczną i służy blokowaniu dochodzenia do prawdy – ocenił.

Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski mówił, że "część mediów stała się stroną poprawności politycznej; powstała koncepcja mainstreamu – mediów, które propagowały jedyne słuszne, a eliminowały inne poglądy".

W ten podział medialny brutalnie wkroczyła Rosja; uznała, że można wykorzystać stronniczość mediów – dodał. Powiedział również, że problem dezinformacji dotknął MSZ. – Spotykamy się z wieloma artykułami, które w sposób kłamliwy przedstawiają obecną sytuację w Polsce – dodał. Za konieczne uznał wypracowanie środków przeciwdziałania propagandzie i dezinformacji. Wskazał m.in. na portal internetowy założony przez MSZ, zamieszczający informacje o Polsce, gdzie wykorzystywane są także relacje mediów, "które w sposób bardziej wyważony i obiektywny próbują przedstawiać tę sytuację".

Reklama

Waszczykowski wskazał na międzynarodowe starania na rzecz stworzenia mediów, które by się odnosiły do tez rosyjskiej propagandy. – Mam również nadzieję, że inicjatywa, którą przedłożył ostatnio szef Telewizji Polskiej, aby stworzyć tzw. telewizję wyszehradzką czy inter mare, która byłaby telewizja informacyjną o sytuacji w naszym regionie, zostanie zrealizowana – powiedział. Wyraził też nadzieję, że "w tej wojnie z dezinformacją główną rolę będą odgrywać dziennikarze".

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak podkreślił, że "w tradycji chrześcijańskiej, z którą państwo polskie jest związane nierozerwalnie od 1050 lat, prawda jest jedną z najważniejszych wartości" i pozwala właściwie rozpoznawać rzeczywistość. Zaznaczył, że dezinformację czasami trudno rozpoznać i jej przeciwdziałać, a wpływa ona nie tylko na jednostki, lecz także na instytucje, w tym administracji publicznej, by wywołać poczucie zagrożenia i bezradności oraz bezsilności władz. Podawał przykłady dezinformacji towarzyszącej agresji na Polskę w 1939 r., przejęciu władzy przez komunistów po wojnie, a także pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski, gdy władze starały się, by nie ukazywać obrazu tłumów przybywających na spotkania z papieżem.

Za dezinformację Błaszczak uznał też "sytuację związaną z niekontrolowaną imigracją do Europy". – Wbrew konwencji genewskiej zbiorowość imigrantów uznano a priori za uchodźców – powiedział, dodając, że większość "stanowili migranci ekonomiczni".

Odwoływano się do idei solidarności, przywoływano przykłady pomocy humanitarnej, udzielanej Węgrom w 1956 r. czy nam, Polakom, po stanie wojennym, i sugerowano szczególne zobowiązania moralne państw Europy Środkowo-Wschodniej. W poszczególnych państwach zaktywizowały się środowiska, które wbrew obowiązującym przepisom w każdym imigrancie z Bliskiego Wschodu chciały widzieć uchodźcę – mówił, zarzucając, że wiele publikacji "opierało się na partykularnych opiniach autorów i zaproszonych gości", a nie na merytorycznych informacjach.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch powiedział, że "ośrodek prezydencki śledzi i analizuje działania dezinformacyjne wymierzone zarówno w stabilność Polski, jak i jej stosunki z innymi krajami NATO i UE". Dodał, że dezinformacja może nie tylko destabilizować sytuację wewnętrzną poszczególnych państw, lecz także pogarszać stosunki między nimi. Podkreślił znaczenie współpracy instytucji państwowych z mediami dla obrony przed dezinformacją i manipulacją.

Szef Centrum Eksperckiego Komunikacji Strategicznej NATO Janis Sarts za najskuteczniejszy sposób przeciwstawiania się dezinformacji uznał budowanie w społeczeństwie świadomości działań dezinformacyjnych. W konferencji wzięli udział dziennikarze z Polski i zagranicy, w tym z USA, Ukrainy i Finlandii, a także eksperci i przedstawiciele unijnej dyplomacji.