- Na tę chwilę trudno jednoznacznie stwierdzić, czy dzisiejsze ustawy zostały uchwalane w sposób zgodny z regulaminem Sejmu. Nie wiadomo, czy potwierdzą się doniesienia o tym, że straż marszałkowska nie wpuszczała posłów do sali kolumnowej. Na pewno gdyby rzeczywiście doszło do uniemożliwienia udziału w głosowaniu jakiemukolwiek z parlamentarzystów, wówczas byłaby to podstawa do reasumpcji głosowania - wyjaśnia w rozmowie z dziennik.pl prawnik, dr Krzysztof Izdebski. Odnosi się w ten sposób do wątpliwości wyrażanych przez polityków opozycji, którzy skarżyli się m.in. na brak dostępu do sali kolumnowej.
Ale to nie koniec listy pytań bez odpowiedzi. - Istnieją też poważne wątpliwości co do tego, czy udało się zebrać kworum, a także co do sposobu liczenia posłów obecnych na sali - wylicza dr Izdebski. Dodaje, że jego zdaniem przeniesienie obrad poza salę plenarną było błędem marszałka Kuchcińskiego. - Nawet gdyby chciał zrobić wszystko lege artis, to w tych okolicznościach nie sposób ustrzec się popełnienia błędów. Nie chcę w tej chwili jednoznacznie przesądzać o legalności w ten sposób podjętych ustaw. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że decyzja marszałka Kuchcińskiego była bardzo konfrontacyjna. Nic nie stało na przeszkodzie, aby wobec blokady mównicy zwołać posiedzenie np. na jutro - podsumowuje.
Dr Izdebski zwraca uwagę, że wątpliwości, jakie narosły i wciąż stają wokół sytuacji w Sejmie, mogą szybko przynieść negatywne efekty. - Na pewno liczne wątpliwości towarzyszące przyjmowaniu budżetu w taki sposób nie pozostaną bez wpływu na reakcje rynków - dodaje.