Najlepsi w kraju prawnicy opiniujący projekty ustaw dla Kancelarii Prezesa Rady Ministrów recenzują kilkadziesiąt dokumentów rocznie. Bywają krytyczni, ale tak druzgocącej opinii jak projektowi ustawy o Polskiej Służbie Geologicznej nie wystawili od wielu lat żadnej politycznej inicjatywie.
Pięcioro profesorów i jedna doktor z Rady Legislacyjnej wręcz zmiażdżyli pomysł Ministerstwa Środowiska. A jeszcze kilka tygodni temu wiceszef resortu Mariusz Orion Jędrysek przedstawiał go jako spójny, potrzebny i właściwie przygotowany.
Potrzeba refleksji
„Opiniowany projekt wzbudza bardzo liczne zastrzeżenia zróżnicowanej natury – zarówno zasadniczej, jak i szczegółowej” – czytamy w stanowisku Rady. Uwagi dotyczą ok. 50 przepisów projektowanej ustawy, choć cała składa się z zaledwie 65. Eksperci mają problem nawet z jego uzasadnieniem, gdyż – jak wskazują – w zasadzie ono nie istnieje.
Wniosek, jaki płynie z prac prawników, jest jasny i czytelny. „Nie jest to jeszcze materiał zasługujący na nadanie mu dalszego biegu w rządowym procesie legislacyjnym” – wskazuje wprost Rada Legislacyjna. I uzasadnia, że zarówno sama idea wprowadzenia w życie nowej ustawy zamiast przeprowadzenia nowelizacji przepisów już obowiązujących, pomysł powołania nowej uzbrojonej służby, jak i wiele innych proponowanych rozwiązań wymagają gruntownego przemyślenia. I dopiero wówczas urzędnicy w resorcie kierowanym przez Jana Szyszkę powinni dojść do wniosku, że zmiany są albo zbędne, albo – jeśli uznają, że konieczne – „dokonać ich w sposób licujący z powagą rzetelnie przeprowadzonego procesu legislacyjnego”.
Wystarczające siły
W połowie września DGP jako pierwszy informował o tym, że minister środowiska chce wypowiedzieć walkę przestępcom specjalizującym się w nielegalnym wydobywaniu kopalin. Rozwiązaniem miało być powołanie straży geologicznej – służby wyposażonej m.in. w karabiny i paralizatory. Resort argumentował, że potrzebni są ludzie, których przestępcy będą się obawiać. A bać mieli się broni, a nie paragrafów. Poza tym, jak tłumaczył wiceminister Orion Jędrysek, „trudno oczekiwać, że pracownicy okręgowych urzędów górniczych, pracujący zwykle od godz. 7.30 do 15.30, będą prowadzić działania nocą, w weekendy czy po południu, kiedy ma miejsce nielegalna eksploatacja”.
Już we wrześniu suchej nitki na stanowisku resortu nie zostawiali eksperci. – Problem leży nie w zbyt małej liczbie służb uprawnionych do korzystania z broni, lecz w tym, że są one niewłaściwie wykorzystywane. Kontrolować przestrzeganie prawa geologicznego mogą przecież śmiało nie tylko policja, ale także Straż Graniczna, Służba Celna czy – w najpoważniejszych przypadkach – Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego – wskazywał na naszych łamach adwokat Dariusz Goliński.
Teraz podobnie twierdzą rządowi eksperci. „Tylko wstępna analiza projektu pozwala zauważyć, że uprawnienia dedykowane w projekcie straży geologicznej w znacznym stopniu wzorowane są na kompetencjach policji i innych służb mundurowych” – zaznacza w swej opinii Rada Legislacyjna. I zadaje retoryczne pytanie: dlaczego zadań z zakresu walki z nielegalnym wydobyciem nie miałaby wykonywać właśnie policja? Tym bardziej że zgodnie z projektem Ministerstwa Środowiska strażników miałoby być zaledwie 10–15. To zaś – w przypadku poważniejszych interwencji – i tak zmuszałoby ich do korzystania ze wsparcia funkcjonariuszy już istniejących służb.
Ameryka w Polsce
Jakie są szanse na powołanie straży geologicznej w najbliższym czasie? – Porównywałbym je do moich szans na trafienie szóstki w lotka. A gdyby był pan ciekaw, jak często gram, to informuję: wcale – wskazuje jeden z wiceministrów w rządzie Beaty Szydło.
Już w październiku informowaliśmy, że projekt ministra Szyszki zaskoczył nawet jego kolegów z rządu. I – mówiąc oględnie – entuzjazmu nie wzbudził. Pomysł skrytykowali m.in. minister sprawiedliwości (brak wymogów co do wykształcenia strażników oraz ich nieprzygotowanie do pełnienia funkcji oskarżycieli publicznych), minister rozwoju i finansów (źle wyliczone wydatki budżetowe) oraz minister cyfryzacji (brak potrzeby tworzenia nowej służby).
Ciosy na Ministerstwo Środowiska spadły również ze strony związków zawodowych, które obawiały się, że nowa ustawa będzie jedynie pretekstem do dokonania czystki zawodowej wśród geologów.
– Opowiadamy się za rozwiązaniami obowiązującymi w rozwiniętych służbach geologicznych świata zachodniego, które udowadniają swoją efektywność od niemal 200 lat. Nie chcemy ustawy, która w istocie byłaby powrotem do minionej epoki PRL-u – wskazał w jednym z pism przewodniczący Sekcji Krajowej Geologiczno-Wiertniczej NSZZ „Solidarność” Ryszard Habryn. Trzeba jednak przyznać, że organizacja ta była jednak w swoich osądach zmienna. W innym z pism pomysł resortu środowiska porównała bowiem do rozwiązań znanych z krajów Ameryki Łacińskiej.