W środę Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces byłego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego i czworga innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta w Katyniu z 10 kwietnia 2010 r.
Świadek Dariusz G. (w 2010 r. - wicedyrektor gabinetu szefa Kancelarii Prezydenta RP) zeznał, że organizatorem wyjazdu na główne obchody rocznicy Zbrodni Katyńskiej była Rada Pamięci Ochrony Walk i Męczeństwa, a Kancelaria Prezydenta RP zamawiała samolot w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. - To ona była dysponentem samolotu, a my zgłaszaliśmy do niej zapotrzebowanie i KPRM to organizowała - powiedział świadek. Pytany przez sąd, co organizowała KPRM, G. odparł: "Udostępniała samolot".
Według zeznań świadka, ROPWiM początkowo brała pod uwagę jedną wizytę na rocznicę zbrodni katyńskiej, na której czele miał stać prezydent, a o wyjeździe prezydenta z tej okazji do Katynia w KPRP rozmawiano już w 2009 r. G. zeznał, że na przełomie 2009-2010 zaczęły się przygotowania merytoryczne w poszczególnych komórkach KPRP do tej wizyty.
Świadek podkreślił, że w styczniu 2010 r. było już oficjalnie wiadomo o wizycie prezydenta. Wtedy skierowano pierwsze pisma do MSZ, ale potem pojawiło się zaproszenie ówczesnego premiera Rosji Władimira Putina dla ówczesnego premiera Donalda Tuska do Katynia. Wtedy, według świadka, "zaczęły się problemy", a KPRP musiała interweniować w MSZ i w ambasadzie Rosji, by notyfikowano - jak zeznał G. - "oczywisty fakt, że Lech Kaczyński udaje się z wizytą państwową do Katynia".
- Nie wiem, co motywowało decyzję rządu o rozdzieleniu oficjalnych obchodów organizowanych przez ROPWiM od wizyty premiera w Katyniu - zeznał świadek w śledztwie. Ocenił, że "była to decyzja polityczna".
Świadek powiedział, że nie spotkał się wówczas z określeniem wizyty prezydenta jako "pielgrzymki". - To była wizyta państwowa - podkreślił. Dodał, że z określeniem "pielgrzymka" spotkał się w relacjach prasowych z zeznań w tym procesie byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
Pytany przez obronę, czy było zaproszenie strony rosyjskiej dla Lecha Kaczyńskiego, świadek odparł, że nie ma takiej wiedzy. Zdaniem świadka, który miał "ogólną wiedzę" o przygotowaniach do tej wizyty, MSZ "musi brać udział w takich przygotowaniach".
W śledztwie G. zeznał, że wracając ze Smoleńska 10 kwietnia 2010 r., rozmawiał z pilotami Jak-40, który wcześniej lądował tam z dziennikarzami. - Mówili, że Tu-154 nie próbował lądować, tylko sprawdzał, zniżając się, czy są do tego warunki - zeznawał G. Według świadka, pilot mówił też, że "mieli złe wskazania GPS, który ściągał ich na bok".
W środę zeznawał jeszcze Łukasz B., były główny doradca premiera Tuska.
Były główny doradca premiera Tuska: Nie brałem udziału w przygotowaniach do rocznicy Zbrodni Katyńskiej
Nie brałem udziału w przygotowaniach do obchodów 70-lecia Zbrodni Katyńskiej w 2010 r. - zeznał Łukasz B. na procesie w sprawie organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Katynia.
37-letni Łukasz B. (dziś - szef kancelarii Tuska jako szefa Rady Europejskiej), zeznał jako świadek, że do jego obowiązków w 2010 r. należała bieżąca obsługa premiera - jak podkreślił - "przeważnie kalendarzowa". Wymienił w tym kontekście m.in. umawianie spotkań premiera i dbałość, by miał on wszystkie potrzebne materiały. "Towarzyszyłem premierowi w większości jego aktywności, ale nie brałem udziału w większości spotkań" - zeznał B., który 7 kwietnia 2010 r. był w Katyniu.
Świadek zeznał, że nie brał udziału w żadnych rozmowach przygotowawczych. Pytany o spotkanie Tuska z Władimirem Putinem w Katyniu 7 kwietnia 2010 r., B. oświadczył, że z uwagi na polityczny charakter spotkania, "po raz pierwszy były nadzieje, że premier Rosji przeprosi za Zbrodnię Katyńską".
Z ustaleń umorzonego przez prokuraturę śledztwa ws. organizacji wiadomo, że 18 stycznia 2010 r. Arabski i Łukasz B. przekazali departamentowi spraw zagranicznych KPRM, iż "jest zgoda na termin uroczystości w Katyniu w dniu 10 kwietnia 2010 r.". Odpowiadając na pytanie w tej sprawie, B. powiedział, że zapewne sprawdzał dla departamentu spraw zagranicznych, czy 10 kwietnia jest "wolny termin" w kalendarzu premiera, który wtedy prowadził.
W maju sąd zacznie przesłuchania oficerów Biura Ochrony Rządu. 19 maja ma zeznawać m.in. były szef BOR Marian Janicki. Zeznania świadków z BOR będą niejawne z powodu konieczności zachowania tajemnicy działań ochronnych BOR. Te rozprawy odbędą się w specjalnej sali sądu, do której dziennikarze nie mają wstępu.
Prywatny akt oskarżenia złożono w 2014 r. - po tym, gdy cywilna prokuratura prawomocnie umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. W rozprawach uczestniczą dwaj prokuratorzy. Podsądni nie przyznają się do zarzutów. Pozostali oskarżeni to urzędnicy Monika B. i Miłosław K. (oboje z kancelarii premiera) oraz Justyna G. i Grzegorz C. z ambasady RP w Moskwie. Grozi im do 3 lat więzienia.
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. pułku. 4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym, która poszerzyła zarzuty dla trzech w sumie rosyjskich kontrolerów lotu. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".