Przed wejściem na niejawne przesłuchanie w Sądzie Okręgowym w Warszawie Bielawny nie wypowiadał się dla mediów; salę sądu opuścił drugim wyjściem. Jest on już prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu 2010 r.
Po rozprawie ani pełnomocnik oskarżycieli prywatnych, ani obrona, ani prokuratorzy nie chcieli wypowiadać się dla mediów. Prok. Przemysław Ścibisz powiedział jedynie, że kolejne terminy procesu wyznaczono na 4 i 7 września. Dodał, że będą jeszcze przesłuchiwani świadkowie z BOR.
Sąd zdecydował, że zeznania wszystkich świadków związanych z BOR będą niejawne ze względu na konieczność zachowania tajemnicy działań ochronnych BOR. Przesłuchania te odbywają się w specjalnie zabezpieczonej sali sądu, do której dziennikarze nie mają wstępu. Na poprzedniej rozprawie 19 maja zeznawał były szef BOR gen. Marian Janicki.
O tym, co się dzieje na niejawnej rozprawie, nie można udzielać informacji. Rozpowszechnianie publicznie wiadomości z rozprawy prowadzonej z wyłączeniem jawności jest przestępstwem, za które grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo do 2 lat pozbawienia wolności.
Prywatny akt oskarżenia o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010 r. przeciwko Arabskiemu i innym złożono w sądzie w 2014 r. - po tym, gdy cywilna prokuratura prawomocnie umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska.
Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.
W rozprawach uczestniczą dwaj prokuratorzy. Podsądni nie przyznają się do zarzutów. Poza Arabskim oskarżeni są urzędnicy: Monika B. i Miłosław K. (oboje z kancelarii premiera) oraz Justyna G. i Grzegorz C. z ambasady RP w Moskwie. Grozi im do 3 lat więzienia.
10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka.
Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który zajmował się transportem najważniejszych osób w państwie.
4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym, która poszerzyła zarzuty dla trzech w sumie rosyjskich kontrolerów lotu. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".