Policjanci wystawili trzy mandaty, a wobec 44 osób zostaną skierowane wnioski do sądu o ukaranie w związku z wykroczeniami. - Chodzi m.in. o zakłócanie legalnego zgromadzenia, używanie słów wulgarnych oraz odmowę okazania dokumentu i podania danych osobowych - powiedział rzecznik KSP.

Reklama

Podkreślił, że nikogo nie zatrzymano. Jednej z osób zakłócających porządek policjanci zabrali kastet.

Pytany przez PAP o liczbę uczestników manifestacji, Marczak podał, że w obchodach miesięcznicy katastrofy smoleńskiej, w kulminacyjnym momencie, wzięło udział ok. 2,5 tys. osób, a w kontrmanifestacji przed kolumną Zygmunta ok. 500 osób.

Według policji, zarówno podczas Marszu Pamięci jak i kończącego go apelu pamięci było spokojnie.

Już po zakończeniu uroczystości stowarzyszenie "Obywatele RP" zamieściło na Twitterze wpis: "Policja właśnie bez żadnego powodu zaatakowała kilka osób siedzących na pl. Zamkowym". Potem w kolejny tweetach informowali o zatrzymanych. W mediach pojawiła się informacja, że do przepychanek doszło, gdy policjanci chcieli wylegitymować i sprawdzić plecaki manifestujących.

Pytany o te zarzuty rzecznik KSP powiedział PAP, że dla policji najważniejsze jest bezpieczeństwo wszystkich osób uczestniczących z zgromadzeniach.

- Wobec jednej z osób policjanci podjęli czynności z podejrzeniem, że może mieć w plecaku niebezpieczne przedmioty. Mężczyzna odmówił pokazania co ma w plecaku i okazania dokumentów. Po chwili część osób zaczęła utrudniać czynności policjantom - powiedział Marczak.

- Ostatecznie do komendy doprowadzono dwie osoby, które odmówiły podania danych. Po ich ustaleniu, opuściły komendę. Należy zadać pytanie: kto eskaluje napięcie - czy policja czy te osoby, które utrudniają jej pracę - pytał rzecznik.

Reklama

Jak poinformował, w działaniach związanych z zabezpieczeniem zgromadzeń brało udział prawie 2 tys. policjantów.