Platforma skierowała do marszałka Sejmu wniosek o pilne zwołanie posiedzenia sejmowej komisji ds. służb specjalnych - ma on związek z informacjami prezentowanymi podczas czwartkowego spotkania zespołu dotyczącymi wydania w 2007 r. poświadczenia bezpieczeństwa b. wiceszefowi MON Jackowi Kotasowi, którego określano w mediach mianem "rosyjskiego łącznika". W posiedzeniu zespołu wziął udział gen. Pytel. Decyzję, o tym czy zwołać posiedzenie komisji ds. służb specjalnych podejmie Prezydium Sejmu (marszałek Sejmu i jego zastępcy).

Reklama

Szef speckomisji Marek Opioła (PiS) uważa, że sprawę certyfikatu Kotasa Platforma powinna była zbadać w czasie, kiedy rządziła krajem. - Mam wrażenie, że Platforma Obywatelska żyje w roku 2008. Wtedy rządziła i mogła wyciągać konsekwencje. Wtedy trzeba było zajmować się tą sprawą, a nie dziś, gdzie po prostu nie ma żadnej sprawy - podkreślił Opioła w rozmowie z PAP.

Parlamentarny zespół powołany przez posłów PO, zajął się sprawą Jacka Kotasa - b. wiceministra obrony narodowej (Kotas pełnił ten urząd od 12 lutego 2007 r. do 26 listopada 2007 r., kiedy szefem MON był Aleksander Szczygło, który zginął w katastrofie smoleńskiej). Kotas, który - jak pisały media - ma powiązania z rosyjskim biznesem, otrzymał w 2007 roku od SKW poświadczenie bezpieczeństwa, a co za tym idzie - dostęp do tajemnic państwowych.

Reklama

Służba Kontrwywiadu Wojskowego - po kolejnych doniesieniach medialnych na temat Kotasa i wydanego mu certyfikatu bezpieczeństwa - wydała w zeszłym roku oświadczenie, że Macierewicz, który kierował SKW w latach 2006-2007, "nie sygnował poświadczenia bezpieczeństwa wydanego panu Jackowi Kotasowi w lutym 2007 r., a postępowanie sprawdzające zostało przeprowadzone przez SKW na wniosek ówczesnego sekretarza stanu w MON, pana M. Zająkały, i nie dotyczyło dostępu do informacji ściśle tajnych".

SKW podkreśliła też, że Jacek Kotas "w latach 2001-2007, według dokumentów z urzędów i organów skarbowych, ochrony porządku publicznego, a także jego osobistego oświadczenia, nie był zatrudniony, nie był prezesem, ani udziałowcem żadnego podmiotu gospodarczego, w tym spółki Radius". Politycy Platformy mówili w czwartek, że oświadczenie SKW zawiera kłamstwa; prezentowali dokumenty, z których wynikało, że Kotas był w przeszłości prezesem spółki Era 200, będącej częścią grupy Radius, powiązanej z kapitałem rosyjskim.

W posiedzeniu zespołu uczestniczył gen. Pytel, który wyrażał zdziwienie, że taka osoba jak b. wiceszef MON, otrzymał certyfikat bezpieczeństwa. Ocenił m.in., że wszelkie wątpliwości, w tym brak danych dotyczących pewnego fragmentu życia osoby sprawdzanej w celu przyznania jej certyfikatu bezpieczeństwa, interpretuje się na niekorzyść osoby sprawdzanej. Dodał, że SKW miała wszelkie instrumenty do tego, żeby sprawdzić dostarczone przez Kotasa dane, czy też żeby podjąć działania wyjaśniające luki w jego życiorysie.

W czwartek wieczorem do informacji zaprezentowanych przez polityków Platformy odniósł się resort obrony narodowej. W komunikacie MON zaznaczono, że prokuratura postawiła Pytlowi zarzuty dotyczące nielegalnej współpracy ze służbami Federacji Rosyjskiej. "Wszystkie wypowiedzi pana Pytla powinny być traktowane przez pryzmat zarzutów nielegalnej współpracy ze służbami Federacji Rosyjskiej" - podkreślono w oświadczeniu MON.

Joanna Kluzik-Rostkowska (PO) odnosząc się w piątek do komunikatu MON, uznała że "nie było ani słowa odniesienia" do treści materiałów, które omawiali członkowie parlamentarnego zespołu ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa. - Tym samym uznajemy, że Ministerstwo Obrony Narodowej przyznało nam rację, że zgadza się w pełni z tym, co wczoraj przedstawiliśmy. Jedyna rzecz, jaka pojawiła się w tym komunikacie, to było tak naprawdę zastraszenie pierwszego świadka, który wczoraj był naszym gościem - mam na myśli pana generała Piotra Pytla - powiedziała posłanka PO na konferencji prasowej w Sejmie.

Jej zdaniem stanowisko MON to zabieg, który "ewentualnie miałby zniechęcić kolejnych gości" zespołu PO. Przekonywała, że sprawa Kotasa jest bardzo ważna. - Uważamy, że trzeba do końca wyjaśnić dlaczego SKW, podległa panu ministrowi Macierewiczowi, skłamała w roku 2016, sprawdzić co tak naprawdę zrobiła SKW w roku 2007 wtedy, kiedy jej szefem był Antoni Macierewicz - zaznaczyła Kluzik-Rostkowska.

Posłowie Platformy wystąpili do marszałka Sejmu o "pilne zwołanie" posiedzenie sejmowej komisji ds. służb specjalnych, w którym mieliby uczestniczyć: szef MON Antoni Macierewicz oraz koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Obaj mieliby - jak powiedziała Kluzik-Rostkowska - wyjaśnić "co tak naprawdę wydarzyło się w 2007 roku" w związku z certyfikatem Kotasa.

Cezary Tomczyk (PO) powtórzył z kolei czwartkowe żądanie dymisji obecnego szefa SKW Piotra Bączka z związku z "kłamliwym" oświadczeniem Służby z 2016 roku. - Piotr Bączek jest jednym z najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza i to on podpisał się pod kłamstwem dotyczącym Jacka Kotasa, wiceministra obrony w rządzie PiS. Ta sprawa nie może zostać bez odpowiedzi - stwierdził poseł PO.

Poinformował, że Platforma zwróciła się z pismem do ministra Mariusza Kamińskiego, by spotkał się z prezydium zespołu ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa.

Szef MON Antoni Macierewicz zapewnił w piątek dziennikarzy, że szef SKW Piotr Bączek nigdy nie skłamał; formułowane pod jego adresem oskarżenia uznał za bezczelność. Minister uważa, że atak na Bączka wynika z faktu, że pokazuje on "bezprawie i działania, które są niebezpieczne dla Polski, związane z działalnością byłych urzędników wspieranych przez Platformę Obywatelską, takich np. jak (b. szef SKW Janusz) Nosek czy (b. szef SKW gen. bryg. rez. Piotr) Pytel, którzy podejmowali nielegalną współpracę ze służbami rosyjskimi". - Za to go atakują - podkreślił Macierewicz.

O Kotasie zrobiło się głośno we wrześniu 2016 r., gdy ówczesny prezes stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Jan Śpiewak zaliczył go do grona osób, które robiły interesy na nieruchomościach i korzystały z dzikiej reprywatyzacji w Warszawie. Śpiewak nazwał go "rosyjskim łącznikiem" sugerując, że właściciele działającej w nieruchomościach spółki Radius, której Kotas był prezesem, mieli powiązania z półświatkiem oraz rosyjskimi biznesmenami z przeszłością w KGB.