Nasi rozmówcy wskazują, że koncepcja zmiany na stanowisku premiera i objęcia fotela szefa gabinetu przez Mateusza Morawieckiego jest osadzona na trzech filarach. PiS liczy przede wszystkim na to, że będzie on sprawniej poruszał się na arenie międzynarodowej, szczególnie w Brukseli. To istotne ze względu na zaogniające się relacje Polski z Komisją Europejską. Morawiecki ma też być premierem wygodnym z punktu widzenia lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. Nie ma własnej frakcji w partii rządzącej, będzie lojalny wobec jej kierownictwa politycznego i gwarantuje neutralność.
Nasze źródła podkreślają również, że nowe otwarcie polityczne ze zmianą szefa rządu powinno nadać gabinetowi dynamikę, której brakowało mu w ostatnich miesiącach. Blokada dla części projektów szczególnie dotknęła właśnie odpowiadającego za politykę gospodarczą Morawieckiego. Wdrażanie jego „Konstytucji dla biznesu” ciągnęło się prawie rok i dopiero w drugiej połowie listopada – na fali rekonstrukcyjnych spekulacji – zostało przyjęte przez rząd. Podobnie projekt pracowniczych planów kapitałowych dostał zielone światło dopiero w ostatnich dniach.
Ale pomysł zmiany premiera nie został przyjęty przychylnie przez wszystkich polityków PiS, krytyczna jest również część środowiska sprzyjającego partii rządzącej. Najlepszym dowodem są tweety prawicowych publicystów. "Prawicowy elektorat chce Beatę Szydło na stanowisku premiera i nie chce Mateusza Morawieckiego. Czy tak trudno to zrozumieć na Nowogrodzkiej?" – zastanawiał się Piotr Semka. Podobnie, choć nieoficjalnie, wypowiada się także cześć polityków PiS. Tyle że wycofanie się z tej propozycji osłabiłoby pozycję prezesa PiS.