W rozmowie, która ukazała się w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Sieci", szef dyplomacji był pytany m.in. o spór z Izraelem dotyczący nowelizacji ustawy o IPN. Minister podtrzymał stanowisko, że nie ma podstaw do zmiany tego prawa. Jest ono na tyle precyzyjne, że powinno rozwiać wszelkie wątpliwości strony izraelskiej - przekonuje, wskazując, że "w pełni" zagwarantowano w nim prawo do prowadzenia badań naukowych oraz swobodę wypowiedzi artystycznej. Polityk zwrócił również uwagę, że przyjęte przez parlament przepisy wzorowane są "na ustawodawstwie w innych państwach, gdzie obowiązuje zakaz negowania Holokaustu".

Reklama

Zdaniem Czaputowicza "obawy, iż np. ofiary Holokaustu mogą być karane za swoje wspomnienia o tym, jak były wydawane przez Polaków - bo były takie haniebne czyny na terenie okupowanej Polski, w sytuacji gdy państwo polskie zostało zniszczone, istniało wyłącznie na emigracji i w podziemiu - są nieuzasadnione".

Ostrze tej ustawy jest skierowane przeciw tym czynom, których celem jest oszczerstwo wobec państwa polskiego i narodu polskiego, ale interpretowanego jako całość. Tu nie chodzi o ochronę sprawców haniebnych czynów dokonywanych przez osoby narodowości polskiej, bo takie się zdarzały i muszą być ukarane, ale o ochronę prawdy o Holokauście, z którym państwo polskie i naród jako całość nie miały nic wspólnego - mówił.

Szef MSZ podkreślił jednocześnie, że Polska ma prawo bronić się przed nieprawdziwymi oskarżeniami o współuczestnictwo czy współorganizację zbrodni Holokaustu. Nie może być też tak, że inne państwa będą nam nakazywały taki lub inny kształt ustaw przyjmowanych w naszym kraju - dodał.

Minister zaznaczył, że "traumy po Holokauście są w Izraelu autentyczne", zauważając w tym kontekście, że w ciągu 45-minutowej rozmowy premiera Mateusza Morawieckiego z szefem izraelskiego rządu Benjaminem Netanjahu, premier Izraela "też powołał się na los kogoś z rodziny, że kuzyni zostali wydani przez Polaków i rozstrzelani przez Niemców, i to wtedy, gdy Armia Radziecka wkraczała na teren Polski".

Reklama

Czaputowicz dodał, że Polska przyjmuje do wiadomości, że takie przypadki się zdarzały i nie ma planów, by "blokować prawdę o takich wydarzeniach, sporadycznych, wyjątkowych". Natomiast nie zgodzimy się z zarzutem, że udział Polaków w mordowaniu Żydów był systematyczny, zorganizowany. Polacy nie mieli możliwości wolnego działania zbiorowego. Odwrotnie – państwo polskie, podziemne i na emigracji, Żydom pomagało, zbrodnie na nich potępiało, alarmowało świat. A dzisiaj jesteśmy najbardziej proizraelskim państwem w całej Unii Europejskiej! - mówił szef dyplomacji.

Dopytywany, dlaczego nie zdecydował się wezwać do MSZ ambasador Izraela Anny Azari, Czaputowicz powiedział, że uznał taki ruch za przedwczesny. Pani Azari zwróciła się do mnie już wcześniej z prośbą o spotkanie, zgodziłem się ją przyjąć, będziemy rozmawiali. (...) Nie będziemy pouczać Izraela, chcemy dialogu - dodał.

Czaputowicz odnosząc się do słów dziennikarzy, że "opozycja grzmi, że rząd PiS chce wyjść z UE", powiedział: Nie będę nawet komentował tych bzdur. Polska chce rozwoju Unii, chcemy by była coraz silniejsza i bardziej konkurencyjna.

Pytany, czy powiedziałby o Ukrainie, tak jak jego poprzednik Witold Waszczykowski, że z Banderą na sztandarze nie wejdzie do Unii, przyznał, że stara się używać "innego języka". "Musimy do siebie podchodzić z większym szacunkiem" - dodał, zaznaczając jednocześnie, że nie oznacza to bezkrytycznej akceptacji dla przekazu ukraińskiego. Poinformował też, że jest umówiony na spotkanie z szefem ukraińskiego MSZ Pawło Klimkinem.