Kempa odpowiedziała, że "nie widzi przeciwwskazań do udzielenia informacji na temat zwrotu nagrody". Ale, jest jedno "ale".

"Uzależnia ją od informacji, czy posłowie PO i PSL udzielą odpowiedzi na analogicznie zadane pytanie w sprawie otrzymanych nagród odnoszące się do okresu, kiedy obie partie tworzyły koalicje rządzącą w latach 2007-2015".

Reklama

Pomaska od razu zwróciła uwagę, że "za rządów PO-PSL nie funkcjonował system powszechnych premii dla posłów-ministrów przyznawanych w systemie miesięcznym. Średni miesięczny dodatek w rządzie PiS to 5,5 tys zł".

W ubiegłym roku ministrowie rządu Beaty Szydło dostali około 1,53 miliona złotych premii. Rekordzistą był Mariusz Błaszczak, którego premia wyniosła aż 82 100 zł. Ale nagrody otrzymały także inne osoby w randze ministra pracujące w kancelarii premiera (nie mniej niż 50 tys. zł). Łącznie wydano 2 mln 100 tys. złotych - na premie dla wszystkich ministrów - konstytucyjnych, zatrudnionych w kancelarii premiera oraz dla szefa rządu.

Dlaczego nie był pan tak aktywny, kiedy nagrody i premie przyznawał premier Tusk?

- Rząd pani premier Szydło nie pracował w Sowie&Przyjaciele i nie płaciliśmy tam rachunków. Ciężko pracowaliśmy i wdrażaliśmy reformy - odpowiada już wcześniej była szefowa KPRM, pytana o premie dla ministrów, które podpisywała.

Jej zdaniem pracę, którą wykonali ministrowie warto było nagrodzić. - Nikomu niczego nie ukradliśmy, niczego nie zabraliśmy. Dlaczego nie był pan tak aktywny (pewnie pracował pan w tych przeszacownych różnych stacjach), kiedy nagrody i premie przyznawał premier Tusk? - zwrócił się gość Radia ZET do Konrada Piaseckiego.

Kempa wyliczyła, że były premier przyznał 125 nagród w kwocie 416 milionów 800 złotych dla ministrów i wiceministrów, a Bronisław Komorowski po przegranych wyborach - od maja do lipca 2015 - pracownikom kancelarii wypłacił nagrody na kwotę 826 750 złotych

Szefowa KPRM pytana o koniec wypłacania premii odpowiedziała, że "taka jest decyzja pana premiera Morawieckiego" i dodała, że "będzie skierowany projekt ustawy dotyczącej kwestii zarobków ministrów i wiceministrów", którzy odpowiadają za wielomiliardowe budżety i zarabiają mniej, niż niejeden prezydent miasta. Jak się chce w kogoś uderzyć kamieniem – trzeba mieć czyste sumienie - powiedział gość Radia ZET.

Reklama