Prawo i Sprawiedliwość oraz rząd miotają się w sprawie kamer, które miały zapewnić transmisję internetową ze wszystkich lokali wyborczych w kraju. Już wiadomo, że pomysł nie wypali - wcześniej w życie wejdzie unijna reforma dotycząca ochrony danych osobowych (RODO), której założeń autorzy nowego kodeksu nie wzięli pod uwagę.
Dotychczasowa koncepcja rozwiązania problemu zakładała, że przy okazji prac nad ustawą o ochronie danych osobowych (dostosowującej polskie regulacje do RODO) przemyci się nowelizację kodeksu wyborczego. W grę wchodziło albo przesunięcie obowiązku transmisji wyborów na jedną z przyszłorocznych elekcji (do Europarlamentu lub do Sejmu i Senatu), albo całkowitą rezygnację z tego pomysłu. Żadne decyzje jednak nie zapadły - RODO wchodzi w życie 25 maja, a kamery dalej są przewidziane w kodeksie wyborczym. I, jak wynika z naszych ustaleń, to się nie zmieni – przynajmniej do jesiennych wyborów samorządowych. Oznacza to nic innego jak organizację wyborów niezgodnie z postanowieniami nowej ordynacji, autorstwa posłów PiS.
Żadnej nowelizacji kodeksu przed wyborami nie będzie, a przepisy dotyczące kamer i transmisji będą martwe - zdradza nam jeden z wysokich rangą polityków partii rządzącej. Zresztą po wejściu w życie RODO nie będzie to jedyny martwy przepis w polskim prawodawstwie. Być może resort cyfryzacji powinien podjąć pewne działania, np. dokonać przeglądu przepisów, których będzie dotyczył ten problem - dodaje nasz rozmówca.
Prawnicy jednoznacznie oceniają takie podejście. Twierdzenie o niezgodności kodeksu wyborczego z RODO powinno skutkować szybką nowelizacją ustawy, a nie twierdzeniem, że z uwagi na pierwszeństwo prawa unijnego nie należy jej stosować - ocenia Maciej Kiełbus z Kancelarii Prawnej Dr Krystian Ziemski & Partners. Jego zdaniem obecna sytuacja uderza w pewność porządku prawnego i tworzy groźny precedens na przyszłość. Tą samą drogą mogą iść w przyszłości inne organy samodzielnie decydujące o niestosowaniu prawa krajowego z uwagi na jego niezgodność z RODO czy innym aktem unijnym. Mamy jeszcze czas na nowelizację prawa wyborczego w zakresie niewpływającym na czynne i bierne prawo wyborcze - radzi ekspert.
W PiS słyszymy jednak, że do wyborów zostało już za mało czasu, by korygować ordynację. Zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego nie można wprowadzać istotnych zmian w prawie wyborczym na pół roku przed ich zarządzeniem przez premiera - przypomina nasz rozmówca. Poza tym, jak dodaje, już i tak jest za mało czasu, by przygotować przedsięwzięcie o takiej skali w ciągu kilku miesięcy. Do tego dochodzi jeszcze druzgocąca opinia GIODO na temat kamer, która - zdaniem naszego rozmówcy - stawia całą inicjatywę pod znakiem zapytania. Ponadto, jak nieoficjalnie słyszymy, tematem żywo zainteresowany jest prezydent Andrzej Duda. Głowa państwa ponoć jest za tym, by z obowiązku transmisji nie rezygnować, lecz przesunąć go na późniejszy termin. To też może być jednym z powodów braku decyzji w sprawie kamer.
W tej sytuacji pojawiają się pytania o to, czy wybory - przeprowadzone nie do końca zgodnie z nową ordynacją - w ogóle można uznać za ważne? Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) Wojciech Hermeliński nie ma wątpliwości: jego zdaniem problem kamer nie będzie miał wpływu na ważność wyborów. O tym decydują dokumenty, protokoły z głosowania, zeznania członków komisji itd. Zapewne w protestach wyborczych mogą być podniesione argumenty odnośnie do braku kamer, ale ważność wyborów można udowodnić innymi sposobami - przekonuje. Jak dodaje, w najbliższy poniedziałek PKW podejmie stosowną uchwałę, by wyjaśnić pojawiające się wątpliwości.
Spodziewam się stwierdzenia, że ponieważ nie zostały zmienione przepisy w kodeksie wyborczym w zakresie transmisji, pierwszeństwo ma rozporządzenie RODO i nie możemy jej przeprowadzić - zapowiada Wojciech Hermeliński.
Jego zdanie podziela inny nasz rozmówca, który ma duże doświadczenie przy organizacji wyborów. – Kiedyś przy okazji wyborów prezydenckich Aleksander Kwaśniewski podał, że ma wyższe wykształcenie, a potem okazało się, że nie miał absolutorium. Opozycja się skrzyknęła, skierowała całą masę protestów wyborczych, ale sąd uznał, że sytuacja nie miała wpływu na wynik wyborów i protesty odrzucił. W sprawie braku kamer może być podobnie – tłumaczy nasze źródło.
MSWiA pytane przez nas o możliwość nowelizacji kodeksu, ucina temat twierdząc, że za wybory odpowiada PKW.
Z kolei w PiS słyszymy, że jeśli do nowelizacji kodeksu dojdzie, to najprędzej po wyborach samorządowych. A i tak są obawy, czy uda się to zrobić w ten sposób, by znów nie wzbudzić wątpliwości GIODO. Dla jakichkolwiek dalszych działań i opinii GIODO istotne znaczenie będzie miało to, jak obecnie postąpi prawodawca. To w jego gestii leży ewentualna inicjatywa dotycząca zmian przepisów regulujących kwestie związane z transmisją prac obwodowych komisji wyborczych. Jeśli pojawią się konkretne propozycje zmian prawa w tym zakresie, wówczas GIODO się do nich ustosunkuje - mówi Agnieszka Świątek-Druś, rzecznik prasowy GIODO.