Start akcji WWW ogłosili dziś politycy Platformy na kilku konferencjach regionalnych. Ale tak naprawdę rekrutacja trwa już od 12 maja, gdy ulicami Warszawy przeszedł MarszWolności. Jak słyszymy od polityków, wówczas zgłosiło ok. 300 chętnych. Teraz jednak opozycja chce szerzej wypromować inicjatywę. Cel jest ambitny, bo Platforma liczy na zebranie ok. 100 tys. chętnych. Z naszych informacji wynika, że jak dotąd zgłosiło się ponad tysiąc osób.
- Każdy może się zgłosić. Mamy zamiar być wszędzie, we wszystkich lokalach wyborczych. Chodzi nie tylko o pracę w komisjach, ale też o funkcję mężów zaufania i wolontariuszy. Robimy to w obliczu skandalicznej manipulacji, jakich PiS dopuszcza się przy okazji zmian w ordynacji wyborczej - mówi poseł PO Andrzej Halicki.
Główny nabór prowadzony jest na stronie internetowej akcji "WWW". Do tego dochodzą ankiety wypełniane w lokalnych biurach PO. Pojedyncze zgłoszenia są też przyjmowane na tzw. klubach obywatelskich, które Platforma organizuje cyklicznie w różnych miejscach w kraju.
Inicjatywa opozycji już przyrównywana jest do Ruchu Kontroli Wyborów (RKW), który zawiązał się na początku 2015 roku, jako reakcja na budzący wiele emocji przebieg wyborów samorządowych w 2014 roku (kontrowersje wokół tego, jak wyglądała karta wyborcza, czego skutkiem był "nienaturalnie" wysoki wynik PSL, do tego opóźnienia w publikacji wyników wyborów). Z medialnych doniesień wynika, że RKW zebrał wokół siebie ok. 50 tys. członków i sympatyków.
Z czego wynika taka determinacja Platformy Obywatelskiej? Przede wszystkim jej działacze obawiają się manipulacji przy głosowaniu w związku z nowymi zasadami uznawania głosu za ważny. - Zasada stawiania jednego krzyżyka w jednej kratce jest zasadą, do której przyzwyczailiśmy się wszyscy. Zmiana polegająca na tym, że głos zastanie uznany za ważny, jeżeli coś zostanie zamazane na kartce wyborczej, następnie dwie przecinające się linie zostaną postawione w drugim miejscu, oznacza możliwość manipulacji - przekonywał dziś na konferencji w Krakowie senator PO Bogdan Klich.
Partii Grzegorza Schetyny nie podoba się też, że PiS całkowicie wycofał się z pomysłu instalacji kamer w lokalach wyborczych. - Skoro problemem są dane osobowe obywateli, którzy przyjdą głosować, dlaczego nie wprowadzić transmisji w ograniczonym zakresie, tj. od momentu zamknięcia lokali wyborczych i rozpoczęcia liczenia głosów - dopytuje polityk PO.
Jak do inicjatywy opozycji odnoszą się działacze PiS? - Jesteśmy za transparentnością wyborów, nie mamy niczego do ukrycia. Szkoda tylko, że PO robi wszystko, by wytworzyć atmosferę nieufności już na kilka miesięcy przed wyborami. Ale jeśli efektem tych działań będzie zmobilizowane Polaków do pójścia na wybory i zwiększenia frekwencji, to nie mamy nic przeciwko - komentuje Jerzy Wilk, poseł PiS. Po chwili dodaje: - To jest kopiowanie naszych pomysłów, w dodatku nieudolnie.
Poseł przyznaje, że ma na myśli Ruch Kontroli Wyborów. - RKW cały czas podkreśla swoją niezależność, natomiast wątpliwości, które RKW miał w związku z wyborami z 2014 roku, moja partia podzielała - precyzuje.
Sam RKW dość nerwowo reaguje na kojarzenie go z partią Jarosława Kaczyńskiego. Gdy w kwietniu w jednym z materiałów użyliśmy określenia "sympatyzujący z PiS Ruch Kontroli Wyborów", jego przedstawiciele na Twitterze oświadczyli: - "Ruch Kontroli Wyborów sympatyzuje ze wszystkimi, którzy opowiadają się za uczciwymi, wolnymi, transparentnymi wyborami, czyli wolną i uczciwą Polską. To sympatia ponadpartyjna!".
Co o akcji "WWW" sądzą eksperci? Socjolog polityki Jarosław Flis ma wątpliwości, czy ludzie rzeczywiście masowo zaangażują się w ten ruch właśnie dlatego, że wybory są zagrożone. - Inicjatywa oparta jest na wątpliwej diagnozie, która wcale nie musi porwać tłumów - uważa ekspert.
Z kolei prof. Antoni Dudek, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zwraca uwagę, że w Polsce mamy do czynienia z bardzo niskim poziomem aktywności obywatelskiej. - Dlatego nawet zebranie kilkudziesięciu tysięcy osób można byłoby uznać za sukces. Niezależnie od tego, ile osób ostatecznie się zgłosi, nie należy tego rozciągać na szanse wyborcze partii we właściwych wyborach. Wolontariat jest bardziej angażujący niż samo pójście na wybory - mówi profesor.
Jego zdaniem Platforma chce zbudować coś na kształt Ruchu Kontroli Wyborów. - To RKW-bis i działanie to jest podyktowane wysokim poziomem nieufności. Zaczęło się od tego, że po wyborach w 2014 roku Jarosław Kaczyński postawił do dziś nieudowodnioną tezę o sfałszowanych wyborach, podczas gdy w rzeczywistości były one tylko "zniekształcone” w zakresie wyników. A to z powodu formy, jaką przybrała wówczas karta do głosowania - przypomina prof. Dudek.
W jego mniemaniu budowę takich ruchów jak WWW czy RKW należy ocenić pozytywnie, bo mobilizuje to ludzi do działania. - Najgorsze byłoby jednak zaostrzenie sporu, czyli odrzucenie wyników wyborów przez stronę przegraną. A to krok w stronę bardzo głębokiego kryzysu politycznego - stwierdza Antoni Dudek.