Kiedy wczoraj gruchnęła informacja, że Wojciech Katner i Jacek Gudowski – dwaj sędziowie SN, którzy zdaniem prezydenta przeszli już w stan spoczynku – mimo wszystko biorą udział w orzekaniu, wielu uznało to za moment przełomowy. Wydawało się, że wokół ich decyzji rozgorzeje polityczny spór. Szybko jednak okazało się, że głównym powodem podjęcia takiej decyzji był brak informacji ze strony Kancelarii Prezydenta co do statusu siedmiu sędziów SN, którzy osiągnęli wiek przejścia w stan spoczynku, ale złożyli oświadczenia o woli dalszego orzekania. Orzeczenie zapadło w godzinach przedpołudniowych, ale pismo informujące o przejściu w stan spoczynku wpłynęło do SN późnym popołudniem.
– Sędziowie niepotrzebnie poszli na zwarcie. Wszystkim, którzy złożyli oświadczenia zgodnie z ustawą, prezydent przedłużył możliwość orzekania. Podpis pod oświadczeniem plus zaświadczenie lekarskie to nie były wygórowane wymagania – uważa poseł PiS Bartłomiej Wróblewski. – Jeżeli sędziowie nie mieli pewności, kiedy przechodzą w stan spoczynku, to żeby nie było wątpliwości, wysłano do nich odpowiednie pisma informacyjne – mówi DGP wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha.
Tymczasem na dziś w SN wyznaczono wokandę, podczas której planowo decyzje procesowe ma podejmować właśnie sędzia Gudowski. Stanie on przed poważnym dylematem. Chcąc nadal orzekać, nie będzie już mógł, jak to było przy wydawaniu wczorajszego orzeczenia, posłużyć się argumentem braku wiedzy na temat swojego statusu. Pozostanie mu jedynie, a zdaniem niektórych aż, argument związania postanowieniem zabezpieczającym, jakie SN wydał w związku ze skierowaniem pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Zdaniem części prawników, z którymi rozmawialiśmy, nie byłoby dobrze, gdyby sędziowie wykazali się niekonsekwencją i odeszli z czynnej służby. – Uznając przeniesienie ich w stan spoczynku w oparciu o zwykłe pismo informacyjne wysłane przez Kancelarię Prezydenta, niemające formy aktu urzędowego wydanego przez głowę państwa, po prostu popełnią błąd – stwierdza prof. Sławomir Patyra, konstytucjonalista z UMSC.
Kontrowersje cały czas budzi forma, w jakiej został zakomunikowany brak zgody prezydenta na dalsze orzekanie przez siedmiu sędziów. Dla kancelarii Andrzeja Dudy sprawa jest jasna. – Nie ulega wątpliwości, że zgodnie z prawem z upływem 60 dni od przekazania opinii przez KRS, jeśli prezydent nie wyrazi zgody na dalsze orzekanie, sędzia przechodzi w stan spoczynku – tłumaczy Paweł Mucha. Zdaniem Kancelarii Prezydenta, pisma nie mogły zostać wysłane wcześniej, gdyż przedwczoraj sędziowie nie byli jeszcze w stanie spoczynku i do północy 11 września prezydent miał czas, by podjąć decyzję, czy zgadza się na ich dalsze orzekanie.
Kancelaria już wcześniej zastosowała taką metodę w odniesieniu do sędziów, którzy nie złożyli oświadczeń o chęci dalszego orzekania, m.in. Małgorzaty Gersdorf. W ich przypadku także nie było postanowień, lecz pisma informujące, że z mocy prawa przeszli w stan spoczynku. Pytanie, czy nie jest to strategia współpracowników Dudy w świetle możliwego starcia w sprawie ustawy SN przed TSUE. Jest tam już pytanie prejudycjalne SN w sprawie ustawy i statusu sędziów. Możliwe, że wkrótce trafi tam też skarga Komisji Europejskiej. Do czwartku rząd ma przygotować odpowiedź na sierpniowe pismo KE. Po otrzymaniu odpowiedzi Bruksela zdecyduje, czy wyśle skargę do TSUE.
Zdaniem prof. Marka Chmaja chodzi nie tyle o TSUE, lecz możliwe po zmianie władzy próby postawienia Dudy przed Trybunałem Stanu. Jeden z prawników związanych z obozem rządowym przyznaje, że pisma informacyjne są dla głowy państwa bezpieczniejsze.