Prezydent podczas rozmowy w Polsat News był pytany o nagranie opublikowane we wtorek przez portal Onet.pl. Na taśmie tej znalazł się zapis rozmowy premiera Mateusza Morawieckiego w 2013 r. m.in. z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, prezesem PGE Krzysztofem Kilianem i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską. To w tej rozmowie pada m.in. kwestia rozważania kandydatury Morawieckiego na szefa resortu Skarbu Państwa w rządzie Donalda Tuska. Fragmenty stenogramu z tej rozmowy ujawniły w 2016 r. "Newsweek" i Radio Zet.

Reklama

Prezydent odnosząc się do ujawnionych przez Onet nagrań ocenił, że nie ma w nich żadnych treści szkodliwych dla Polski. - O tym, że są nagrania, wiedzieliśmy od lat. Według mnie tam nie było żadnych spraw groźnych dla państwa, szkodliwych dla państwa polskiego. Tam nie było mowy o żadnych działaniach mogących mieć charakter przestępczy, czy nie było mowy o żadnych, jak to się mówi, "przekrętach" - zaznaczył Andrzej Duda.

Prezydent był też pytany, co może doradzić premierowi Morawieckiemu w kontekście ujawnionych przez Onet nagrań. - Panie premierze, może nie jest pan bardzo długo w polityce, ale jeżeli jest to jedyna taśma, na której pana nagrano, to proszę się nie przejmować i robić swoje. Panie premierze, proszę zachować spokój, bo w tej taśmie ja nie widzę tam niczego antypaństwowego, niczego złego dla Polski - mówił Duda.

Na pytanie, kto stoi za kolejną odsłoną afery taśmowej, prezydent odpowiedział: Myślę, że ta działalność, jaką prowadził rząd przez ostatnie trzy lata, a przede wszystkim premier Morawiecki, wielu osobom zaszkodziła w ich interesach.

Prezydent nie wykluczył też, że "być może ktoś chciał mieć materiał do szantażu politycznego". - Ale w tym materiale, który został ostatnio udostępniony i gdzie wypowiada się premier Morawiecki, ja nie widzę żadnych treści antypaństwowych - dodał.

"Bliżej mi do Donalda Trumpa niż Donalda Tuska"

Prezydent w rozmowie w Polsat News był pytany również o to, na ile realne jest powstanie w Polsce stałych baz wojsk amerykańskich, tzw. "Fort Trump".

- Przede wszystkim zacznijmy od tego, że to jest temat, który rzeczywiście dzisiaj żyje w Stanach Zjednoczonych i Polska w związku z tym tematem żyje w administracji amerykańskiej jako partner Stanów Zjednoczonych. To jest cały czas rozważane, ale bardziej jeżeli chodzi o techniczną stronę, bo jak twierdzą niektórzy w Białym Domu i tej tzw. administracji amerykańskiej, decyzja tak naprawdę jest już podjęta, pozostają kwestie techniczne - odparł Andrzej Duda.

Reklama

- Tak niektórzy mówią, ci którzy siedzą w tych relacjach amerykańskich, wewnętrznych, że kiedy tak daleko zaawansowane są już rozmowy i Biały Dom tak daleko pokazuje istnienie danego tematu, to że tak naprawdę decyzja jest w zasadzie podjęta. Ale pozostają oczywiście istotne kwestie techniczne, które muszą zostać jeszcze rozstrzygnięte - zaznaczył prezydent. Wskazał tu na kwestie "samej obecności".

Prezydent pytany relacje z o Trumpem odparł, że są one "dobre". Dopytywany, czy lepsze od relacji z szefem Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem, Andrzej Duda powiedział: Powiedziałbym, że lepsze. Jeżeli chodzi o kwestie spojrzenia ideologiczne, politycznego to ja myślę, że jestem bliżej Donalda Trumpa niż Donalda Tuska.

Również we wrześniu Tusk wraz z prezydentem Dudą uczestniczyli w nowojorskiej siedzibie ONZ w spotkaniu pod przewodnictwem sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa poświęconym przyjęciu deklaracji "Action for Peacekeeping". Kamery i fotoreporterzy uchwycili, jak w oczekiwaniu na swoją kolej do wygłoszenia wystąpienia prezydent Duda i przewodniczący Tusk rozmawiają. Szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski poinformował później, że rozmowa miała charakter nieformalny i prywatny.

Pytany czego dotyczyła ta rozmowa, prezydent zapewnił w środę, że nie dotyczyła ona polityki, tylko "życia". - Rozmawiałem z przewodniczącym Tuskiem tak jak dwóch ludzi, którzy się spotkali za granicą w miejscu, które z ich punktu widzenia jest miejscem neutralnym. Mieliśmy wystąpienia po sobie, usiedliśmy obok siebie, trudno nie rozmawiać. Chyba każdy normalny człowiek, mając obok siebie człowieka z tego samego kraju, rozmawia - powiedział Andrzej Duda.

Dopytywany przyznał, że rozmowa dotyczyła też "już trwającej emerytury". Pytany o szczegóły podkreślił, że rozmowa była prywatna.

Andrzej Duda został też spytany, czy chciałby, aby Tusk był jego konkurentem w najbliższych wyborach prezydenckich. - Po pierwsze, chcę dokończyć swoją pierwszą kadencję, na którą wybrali mnie Polacy, a po drugie chciałbym, żeby sprawy toczyły się jak najlepiej dla Polski. Dla mnie to jest najważniejsze - oświadczył.

Dodał też, że nie jest z Tuskiem "na ty".

- Dla mnie fakty są następujące: jest dzisiaj już obecność (militarna) USA, mamy bazę antyrakietową w Redzikowie, która jest budowana przez Stany Zjednoczone. Mamy dzisiaj obecność w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego; (...) prawie tysiąc amerykańskich żołnierzy w Orzyszu i mamy dzisiaj obecność amerykańską także w ramach relacji bilateralnych. Chcielibyśmy, żeby było więcej tych amerykańskich żołnierzy, stąd te rozmowy dotyczące "Fort Trump", czyli tej stałej bazy amerykańskiej - podkreślił.

Prezydent dopytywany na ile procent ocenia szanse, że taka baza powstanie w Polsce w ciągu 1-2 lat, odparł, że należy rozgraniczyć dwa elementy: "podjęcie oficjalnej decyzji i baza powstanie". Zwrócił uwagę, że stworzenie odpowiedniej infrastruktury pod bazę "to nie jest proces, który można zrealizować w ciągu jednego roku".

- My mówimy tak: jesteśmy gotowi zainwestować w infrastrukturę, przygotować infrastrukturę dla armii USA po to, żeby armia Stanów Zjednoczonych mogła w tej bazie w Polsce funkcjonować - mówił Duda.

"Decyzja rządu ws. fregat Adelaide mnie zaskoczyła"

- Decyzja rządu była inna niż spodziewał się Minister Obrony Narodowej, niż spodziewałam się ja - powiedział w Polsat News Andrzej Duda. Przyznał, że o decyzji dowiedział się kilka dni przed wyjazdem do Australii i ta decyzja "go zaskoczyła". - Tak, to mnie zaskoczyło, bo uważałem, że jest realne i sensowne kupienia takich okrętów na okres przejściowy, dopóki nie wyprodukujemy własnych okrętów tego typu - podkreślił prezydent.

Dopytywany, dlaczego rząd zrezygnował z zakupu fregat Adelaide, odpowiedział: W rządzie decyzja należy do premiera. Dyskutowaliśmy, był podział zdań w obrębie samych ekspertów z zakresu marynarki wojennej.

Duda przyznał, że w tej kwestii miał podobne zdanie, jak szef resortu obrony. Spytany, czy gdyby sam miał podjąć tę decyzję, kupiłby fregaty, prezydent odpowiedział: Myślę, że tak, bo uważam, że byłyby okrętami na okres przejściowy dla polskiej marynarki, pozwalającymi na realizacje wielu zadań, w tym zadań w zakresie misji międzynarodowych.

Pytany o ocenę pracy szefa resortu obrony Mariusza Błaszczaka, Duda podkreślił, że bardzo dobrze współpracuje mu się z obecnym szefem MON. - Jestem zadowolony z jego pracy - podkreślił prezydent.

Informacje, że Polska może nie zakupić australijskich fregat typu Adelaide pojawiły się w mediach jeszcze przed sierpniowym wyjazdem prezydenta i szefa MON do Australii. Ostatecznie do ich zakupu nie doszło.

Adelaide to zmodyfikowane do potrzeb Australii zaprojektowane w USA fregaty klasy Oliver Hazard Perry - dwie jednostki tej klasy przekazane przez Stany Zjednoczone Polsce, gdzie otrzymały nazwy Kościuszko i Pułaski. Australijskie fregaty zostały zmodernizowane przed 10 laty, otrzymując m. in. nowy system obrony przeciwlotniczej. Za zakupem używanych - lecz nowocześniejszych niż polskie fregaty Kościuszko i Pułaski - jednostek opowiadało się wielokrotnie BBN.

Premier Mateusz Morawiecki pytany w sierpniu przez PAP, czy zablokował zakup starych australijskich fregat dla Marynarki Wojennej powiedział: Po rządach naszych poprzedników, polska armia wymaga tak szeroko zakrojonej modernizacji i znaczącego wzmocnienia, że czasami analizy, rozmowy i rozważania mylone są z decyzjami. W sprawie zakupu australijskich fregat nie było ani decyzji polskiego MON, ani mojej decyzji blokującej.