We wtorek odbyło się symboliczne zgaszenie ognia na kopcu Powstania Warszawskiego na Mokotowie, które zakończyło dwumiesięczne obchody działań zbrojnych 1944 r. W uroczystości obok powstańców, w tym Eugeniusza Tyrajskiego, wiceprezesa Związku Powstańców Warszawskich, uczestniczyli m.in. wiceprezydent Warszawy Witold Pahl i Bogdan Olesiński, burmistrz Mokotowa. Zabrakło jednak dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego Jana Ołdakowskiego, który – jak mówi DGP – był wtedy na innej uroczystości. Niestety nie wyjaśnia, na jakiej i czy była ona związana z obchodami powstania.
Tego samego dnia kilka godzin wcześniej nastąpiło odsłonięcie tablicy upamiętniającej gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, zmarłego 3 sierpnia wieloletniego szefa Związku Powstańców Warszawskich. Uroczystość, która odbywała się przed siedzibą związku przy ul. Długiej w Warszawie, zgromadziła przedstawicieli stołecznego ratusza oraz organizacji kombatanckich, m.in. wiceprezes ZPW Halinę Jędrzejewską (powstańcza sanitariuszka), rodzinę generała, powstańców i warszawiaków. Na tym wydarzeniu dyrektora Ołdakowskiego również nie było. – Na odsłonięciu tablicy był obecny przedstawiciel Muzeum Powstania Warszawskiego. Ja nie otrzymałem zaproszenia – odpowiedział nam sam zainteresowany.
Ale Ołdakowski nie pojawił się również na wieczornym uroczystym koncercie na Zamku Królewskim, chociaż, jak ustaliliśmy, otrzymał zaproszenia od Związku Powstańców Warszawskich na każdą z tych imprez. Co ważne, ich organizatorem było miasto stołeczne Warszawa, czyli formalnie rzecz biorąc pracodawca dyrektora MPW.
Co ciekawe, Ołdakowski, w czasie kiedy odsłaniano tablicę gen. Ścibora-Rylskiego, spotkał się z premierem Mateuszem Morawieckim.
Spotkanie, jak mówi nam Ołdakowski, zostało umówione 30 września „w godzinach popołudniowych”, kiedy już od kilkunastu dni wyznaczony był termin odsłonięcia tablicy ku czci generała. Zasadne jest zatem wrażenie, że konferencja premiera być może miała przykryć uhonorowanie „niewygodnego” zmarłego.
Premier przed obiektywami kamer i w obecności szefa MPW informował o zakończeniu prac w Radzie Ministrów nad ustawą o grobach weteranów walk o wolność i niepodległość Polski. Rząd PiS w tej sprawie wyważa jednak otwarte drzwi, ponieważ od sierpnia kompleksowy projekt ustawy regulujący kwestie grobowe opracowany przez Związek Powstańców Warszawskich jest już w Sejmie. Co więcej, nie trafił do zamrażarki: dzisiaj ma zajmować się nim komisja ds. petycji, po czym najpewniej zostanie skierowany do dalszych prac. Być może w ramach procedury legislacyjnej duża część zapisów z tego projektu trafi do projektu rządowego. I formalnie to ten ostatni wejdzie w życie.
Nieobecność szefa muzeum na kluczowych miejskich obchodach 2 października wzbudziła konsternację części środowisk powstańczych. Zdaniem żołnierzy 1944 r. to dowód zlekceważenia przede wszystkim ich dowódcy, którego działania w czasie sierpniowych walk niejednemu – jak twierdzą – uratowały życie.
Szef muzeum dwukrotnie został wybrany do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości – w latach 2005 i 2007. Partii, która do dokonań gen. Ścibora odnosi się z niechęcią ze względu na dokumenty IPN zarzucające generałowi kontakty z organami bezpieczeństwa PRL, w tym Urzędem Bezpieczeństwa. Ołdakowski wprawdzie podkreśla, że muzeum jako instytucja dystansuje się od polityki, ale sam od wielu lat jest sympatykiem PiS. Oprócz tego, że był posłem, blisko współpracował z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
– Dyrektor jest politycznym dzieckiem Lecha Kaczyńskiego, ale to nigdy nie było problemem – ocenia działania szefa MPW Ewa Malinowska-Grupińska, przewodnicząca Rady Warszawy. – Pan Ołdakowski jest dyrektorem Muzeum Powstania na kadencję i całą swoją działalnością będzie na koniec tej kadencji odpowiadać – przyznaje otwarcie.
Żadnych przesądzających deklaracji co do przyszłości szefa placówki Malinowska-Grupińska nie chce formułować. W ratuszu jednak nieoficjalnie się mówi, że w MPW czas na zmianę na stanowisku dyrektora, który zarządza placówką od początku istnienia, czyli 2004 r. I mimo 10 mln zł dotacji oraz ponad 700 tys. zwiedzających co roku ponosi straty. W zeszłym roku MPW było 455 tys. zł na minusie.
To, czy do zmiany dojdzie, wyjaśni się po wyborach, a konkretnie zapewne dopiero w sierpniu przyszłego roku, kiedy kadencja Ołdakowskiego dobiegnie końca.