Wszystko zaczęło się od internetowego wpisu Sebastiana Kalety, stołecznego radnego PiS, znanego też z członkostwa w komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskiej. "Święta Bożego Narodzenia Warszawa reklamuje symbolem, który przypomina stosowany w kulturze islamu półksiężyc (hilal). Rozumiem, że intencją było, by ważne chrześcijańskie święto pokazać jako świeckie, ale chyba nie wyszło..." - napisał na Twitterze, zamieszczając zdjęcie plakatu promującego iluminację i inne świąteczne wydarzenia w stolicy.
Zaraz po tym wpisie posypały się komentarze, niektóre mocno wyśmiewały uwagi radnego. Padały pytania czy polityk nie powinien zająć się teraz np. rogalami marcińskimi. Oczywiście - ze względu na ich kształt.
Zapewne dlatego Sebastian Kaleta poczuł się w obowiązku iść dalej w polemikę w mediach społecznościowych. "Zwrócenie uwagi na oczywiste skojarzenia na plakacie, który dotyczy święta religijnego (na takowych zwraca się uwagę na symbole kojarzone z religiami) spowodowało straszne poruszenie lewicy twitterowej. Wyluzujcie, bo gdyby ktoś krzyż tam umieścił, to byście krzyk podnieśli" - napisał.
"Element każdego plakatu niesie za sobą określoną symbolikę. Jednemu może kojarzyć się z tym, drugiemu z tamtym. To podstawa tworzenia prac graficznych. Laicyzacja Świąt Bożego Narodzenia to znany proces, dlatego chrześcijanie na takich plakatach szukają określonych symboli" - przekonywał w kolejnym wpisie, by w jeszcze następnym dodać, że "ciałem niebieskim, które chrześcijanom kojarzy się ze Świętami jest Gwiazda Betlejemska".
Co na to stołeczny Ratusz? - Na wstępie chciałem wyrazić, że bardzo się cieszę, że miejskie plakaty są zauważane i komentowane. Jeżeli chodzi akurat o treść tego konkretnego, chodziło nam o pokazanie przyjemnych symboli, które kojarzą się ze świętami. Grudzień jest zazwyczaj ciemny, dlatego czekamy aż na niebie pojawią się księżyc i gwiazdy, które w tym wypadku mogą być też postrzegane jako płatki śniegu – powiedział Onetowi Robert Zydel z Biura Marketingu Urzędu m.st. Warszawy.
- Zamiarem autora nie było nadawanie symboliki religijnej. Daliśmy każdemu wolność interpretacji. Warto się jednak zastanowić, czy aby nadinterpretacja nie będzie budzić powszechnego śmiechu. Dodam, jako etnograf z wykształcenia, że półksiężyc i gwiazdy są dość powszechnie używanym symbolem w polskiej kulturze – dodał Zydel.
I gdy jedną burzę udało się zażegnać, przyszła kolejna...
"Pociąg jakiegoś nowego państwa podstawiony na dworcu we Wrocławiu. Grafika nawiązuje do naszego zachodniego sąsiada z lat 30tych" - napisała w mediach społecznościowych Ewa Stankiewicz.
I jak w przypadku cytowanego wcześniej radnego PiS, tak i ten wpis spotkał się ze zdecydowaną reakcją. Tym bardziej, że tu nie o skojarzenia chodzi, lecz o fakty. Komentatorzy byli więc bezwzględni w ocenie.
"Pani redaktor, to herb Dolnego Śląska. Nawet w internecie o tym jest napisane" - przekonywał jezuita Grzegorz Kramer, a swój wpis na Twitterze opatrzył linkiem do znanej encyklopedii internetowej.
Inny komentator wskazywał, że "ten herb Dolnego Śląska...wywodzi się od herbu śląskiego księcia Henryka II Pobożnego".
Pytanie, co obie sprawy mają ze sobą wspólnego, poza zbyt daleko idącymi lub niefortunnymi skojarzeniami? Na upartego można powiedzieć, że łączy je rzeczony półksiężyc. Ale żeby nie pojawiły się nowe skojarzenia przypominamy: na śląskim herbie widnieje on mniej więcej od 1200 r., a na niebie nad nami... Od dawna.