Minister sprawiedliwości powiedział, że w czasie pobytu w więzieniu, poprzedzającego atak na Adamowicza, Stefan W. był wielokrotnie badany psychiatrycznie i stwierdzono, że jest w fazie remisji choroby psychicznej. Podkreślał, że wielokrotnie proponowano Stefanowi W. leczenie "na poczet wzmocnienia remisji" i że pacjent każdorazowo kategorycznie odmawiał. Ziobro podkreślał, że dyrektor więzienia był zobowiązany do poinformowania policji, że wyrok kończy osoba, której zasądzono karę powyżej trzech lat więzienia i że ten obowiązek wykonano oraz powiadomiono w sprawie komendę miejską policji w Gdańsku telefaksem.
Następnie, w dniu 30 listopada, do zakładu karnego w Gdańsku wpłynął telefonogram z komisariatu policji (...) z prośbą o podjęcie wszelkich możliwych działań, będących w gestii zakładu karnego, mogących wpłynąć na plany i postawę skazanego, wychodzącego na wolność, z uwagi na ustalenia, z których wynika, że pan Stefan W. składa deklaracje słowne, w których oznajmia, że + niesłusznie dostał tak wysoki wyrok, bo to nie była prawdziwa broń, tylko atrapa i że jak wyjdzie z więzienia to dopiero zrobi napad z prawdziwą bronią, weźmie maczetę i pojedzie do Warszawy i tam zrobi napad, albo wykorzysta tę atrapę broni, którą ma w więzieniu do dyspozycji+ - mówił minister sprawiedliwości.
Ziobro podkreślił, że w związku z tymi informacjami wychowawca oraz psycholog w ramach przysługujących im kompetencji przeprowadzili rozmowy ze skazanym. Ponadto rozpytano współosadzonych w celi, przeprowadzono też rozmowy z osobami, które zajmowały się osadzonym, a o rezultatach poinformowano komisariat policji w Gdańsku" - dodał. Z ustaleń wychowawcy i psychologa wynikało - mówił Ziobro - że Stefan W. nie wykazywał działań przestępczych, raczej rozgoryczenie co do skrzywdzenia wyrokiem; deklarował niechęć wobec aparatu wymiaru sprawiedliwości i utożsamiał poczucie krzywdy z ówczesnym obozem władzy, czyli Platformą Obywatelską.
Nie jest możliwe w państwie praworządnym wobec jakiegokolwiek sprawcy, czy decyzją dyrektora Służby Więziennej, przedłużać czas odbycia kary - podkreślił Ziobro. Dodał, że ustawa o tzw. bestiach, która pozytywnie odgrywa rolę jeśli chodzi zapobieganie powrotu do przestępstwa najbardziej groźnych sprawców przestępstw nie mogła być w tym wypadku zastosowana, bo zgodnie z art. 96 paragraf 1 Kodeksu karnego wykonawczego w systemie terapeutycznym odbywają kary skazani z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi. Stefan W. - jak podkreślił Ziobro - został natomiast zdiagnozowany jako chory na zaburzenie typu psychotycznego, które "dyskwalifikowało go" z zastosowania przepisów ustawy o tzw. bestiach.
Potrzeba skierowania do odbywania kary w systemie terapeutycznym powinna wynikać w szczególności z opinii psychiatrycznej - podkreślił Ziobro. Dodał, że w sprawie Stefana W. taki wniosek w opiniach psychiatrycznych nie został sformułowany na żadnym etapie postępowania wykonawczego. Prokurator generalny poinformował również, że Stefan W. był dwukrotnie poddawany lustracji przez sędziego, który badał sposób postępowania z osadzonym przez służbę więzienną. Jak zaznaczył za każdym razem ta ocena ze strony sądu była pozytywna dla służby więziennej.
Brudziński: Zabrakło tutaj tego elementu dobrej wymiany informacji i dobrego kojarzenia faktów
Minister spraw wewnętrznych i administracji wyjaśnił, że przedstawił działania policji bezpośrednio po zabójstwie prezydenta Gdańska i niektóre z działań podejmowanych przed tym zdarzeniem "nie bez powodu". Jestem ostatni, który chciałby unikać odpowiedzialności politycznej z racji faktu sprawowania nadzoru nad policją, ale nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że działania, które były podejmowane przez policjantów były działaniami z jednej strony profesjonalnymi, wynikającymi z obecnie obowiązujących przepisów, ale wydaje się też oczywistym, że zabrakło tutaj tego elementu dobrej wymiany informacji i dobrego kojarzenia faktów – ocenił minister. Poinformował, że postępowania, które w tej chwili są prowadzone przez oficerów z Biura Kontroli Komendy Głównej Policji mają na celu wyjaśnienie i udzielenie odpowiedzi, po pierwsze, czy nie nastąpił brak należytej staranności i należytego poprowadzenia sprawy, a po drugie, co należy uczynić, aby w przyszłości przy tego typu sytuacjach, takich zatorów komunikacyjnych albo takiego braku odpowiedniej korelacji pomiędzy poszczególnymi komisariatami nie zabrakło.
30 listopada do komisariatu policyjnego nr 3 w Gdańsku zgłosiła się Jolanta W., która poinformowała naczelnika wydziału operacyjnego-rozpoznawczego o jej obawach związanych z przebywaniem jej syna, Stefana W. w zakładzie karnym w Gdańsku - powiedział w środę w Sejmie Brudziński. Przypomniał, że o szczegółach tych wątpliwości dot. zabójcy prezydenta Gdańska informował już wcześniej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
30 listopada sporządzono telegram do zakładu karnego w Gdańsku z prośbą o podjętych działaniach w związku z weryfikacją informacji, przekazanych przez matkę odbywającego karę i jej obawach - powiedział Brudziński. Podkreślił jednocześnie, że przy tym punkcie chciałby się zatrzymać, bo opinią publicznie wiadomą jest, że ta informacja wpłynęła od matki, natomiast pojawił się taki zarzut w niektórych publikacjach, że policja nie poinformowała w tej notatce do zakładu karnego o tym, że to była informacja pozyskana od matki". Jest rzeczą oczywistą, że jest to problem źródła informacji, a po drugie, oczywiste jest, że żadna matka nie byłaby zainteresowana, żeby o tym informować, a w tym przypadku pani Jolanta W. zachowała się w sposób niezwykle odpowiedzialny - podkreślił szef MSWiA. Jak dodał, tylko dlatego nie było tej informacji, wskazującej na źródło.
Joachim Brudziński podał również, że 4 grudnia do komisariatu policji w Gdańsku wpłynął telegram z zakładu karnego z informacją o podjętych działaniach, o których - podkreślił - szczegółowo informował już minister Ziobro. Ja mogę tylko dodać, że Stefan W. nie podał, gdzie będzie mieszkał; deklarował, że opuści województwo pomorskie i będzie osobą bezdomną- podał szef MSWiA.
Z informacji podanych przez Brudzińskiego wynika, że6 grudnia w komisariacie policji w Gdańsku opracowany został telegram, który miał zostać przesłany do policji miejskiej w Gdańsku, z prośbą o rozpowszechnienie treści w nim zawartych". W notatce chodziło o to, że Stefan W. napadał na banki z użyciem atrapy pistoletu, a po wyjściu miał zamiar dokonać podobnego przestępstwa. Notatka wskazywała, że w przypadku zaistnienia podobnego modus operandi, Stefan W. miał być typowany jako ewentualny sprawca - powiedział. Brudziński zaznaczył, że trwa kontrola dotycząca tego, co działo się z tą notatką oraz, czy rzeczywiście dotarła do komend na terenie całego kraju.
Brudziński dodał, że dzięki intensywnej pracy policji, informacje o tym, że Stefan W. wbiegł na scenę z identyfikatorem przedstawiciela mediów, okazała się nieprawdziwa.
Wszystko wskazuje na to, że niespodziewanie przeskoczył przez barierki w momencie szczególnym, w momencie finału, Światełka do Nieba, kiedy uwaga wszystkich, również, bo to trzeba powiedzieć otwarcie, nieprofesjonalnej ochrony, była skierowana zupełnie w inną stronę – powiedział Brudziński.
Szef MSWiA powiedział, że 21 stycznia rozpoczęła się procedura cofnięcia koncesji agencji ochrony "Tajfun". W agencji stwierdzono szereg nieprawidłowości. Przedsiębiorca w rażący sposób naruszył warunki wykonywania działalności gospodarczej, m.in. nie weryfikował karalności pracowników ochrony oraz nie sprawdzał nadzoru nad wykonywaniem zadań przez pracowników - podał minister Brudziński. Dodał, że w agencji zatrudniane były osoby, które nie były wpisane na listę kwalifikowanych pracowników ochrony oraz osoby, które nie ukończyły 18. roku życia. Osoby niepełnoletnie również były uczestnikami zabezpieczenia tego finału WOŚP w Gdańsku - powiedział. Brudziński przypomniał także, że już 14 stycznia ujawniono, że impreza, podczas której zaatakowano Pawła Adamowicza, nie była imprezą masową. To jest ważna informacja (...) nie było reżimu bezpieczeństwa, który towarzyszy imprezom masowym.
Do 25 stycznia od poniedziałku 14 stycznia policjanci z cyberprzestępczości ustalili 20 osób, które kierowały groźby karalne i nakłaniały do przemocy. Osoby te zostały doprowadzone do jednostek policji. Pięć z nich zostało aresztowanych" – powiedział Brudziński. Szef MSWiA powiedział, że w środę została tymczasowo aresztowana osoba, która groziła prezydent stolicy Hannie Gronkiewicz-Waltz. Była prezydent stolicy zwróciła się w tej sprawie do ministra pisemnie 15 stycznia.
Osoba dopuszczała się gróźb wobec pani prezydent. Została zatrzymana przez policję 27 stycznia, a dziś decyzją sądu została aresztowana na trzy miesiące. Niech to będzie przestrogą wobec tych wszystkich, którzy próbują tego typu sytuacje wykorzystywać do wyjątkowo niedopuszczalnych postaw i czynów – dodał. Do 30 stycznia policjanci wszczęli 58 postępowań dotyczących czynów popełnionych z nienawiści oraz gróźb karalnych.
Wiceminister zdrowia: Obrażenia zadane przez sprawcę ataku były tak rozległe, że niestety nie udało się uratować życia
Józefa Szczurek-Żelazko podziękowała wszystkim pracownikom służby zdrowia, którzy udzielali pomocy i ratowali życie Adamowicza. Dziękuję wszystkim lekarzom i pielęgniarkom Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Wiem, że robili państwo wszystko, żeby uratować życie pana prezydenta. Niestety obrażenia zadane przez sprawcę ataku były tak rozległe, że niestety nie udało się uratować życia - powiedziała wiceminister. Podziękowania też pracownikom zespołu ratownictwa medycznego, którzy niezwłocznie pojawili się na miejscu zdarzenia i zawieźli rannego do szpitalnego oddziału ratunkowego.
Czynności ratunkowe zostały podjęte przez załogę ambulansu, której zlecone zostało przez organizatora zadanie zabezpieczenia imprezy. Powiadomienie o zdarzeniu zostało zarejestrowane w gdańskiej dyspozytorni medycznej o godzinie 19.59. Dyspozytor medyczny zadysponował zespół o kodzie 1, tzn. z użyciem sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Specjalistyczny zespół ratownictwa medycznego, w skład którego wchodziły cztery osoby, w tym lekarz. Zespół ratownictwa medycznego przybył na miejsce zdarzenia o godzinie 20.08. Odległość z miejsca zdarzenia do szpitala to cztery kilometry - poinformowała.
W ocenie ministra zdrowia wszystkie działania służb ratunkowych od momentu przyjęcia zgłoszenia przez dyspozytora medycznego do przekazania do oddziału ratunkowego przebiegały zgodnie z zachowaniem aktualnie obowiązujących procedur - podkreśliła Szczurek-Żelazko. Po przyjęciu na oddział ratunkowy poszkodowany zgodnie z obowiązującymi procedurami w trybie natychmiastowym został przekazany na blok operacyjny. Tam (...) trwał kilka godzin zabieg, w tym zabiegu uczestniczyli wysokiej klasy specjaliści reprezentujący różnego rodzaju specjalności. Z wielkim zaangażowaniem walczyli o zdrowie i życie pana prezydenta - mówiła wiceminister.
Poinformowała, że minister zdrowia Łukasz Szumowski biorąc pod uwagę determinację z jaką pracownicy ochrony zdrowia walczyli o życie prezydenta Adamowicza podjął decyzję o przyznaniu odznak honorowych "Zasłużony dla Ochrony Zdrowia w Polsce" dla tych pracowników, którzy brali udział w akcji.
Szczurek-Żelazko podziękowała też mieszkańcom Gdańska, którzy odpowiedzieli na apel Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa i oddali krew. W samym Gdańsku w tym czasie zgłosiło się 521 osób, które oddały ponad 170 litrów krwi. Jest to wspaniały gest solidarności. Bardzo za to dziękuję. Choć nie udało się uratować życia pana prezydenta, to oddana krew pozwoli uratować zdrowie i życie wielu innych osób, m.in. gdańszczan - powiedziała wiceminister. Złożyła najszczersze wyraz współczucia najbliższym prezydenta Adamowicza oraz osobom, z którymi współpracował. Chcę zapewnić, że nie pozostajecie w tej tragedii państwo sami.