Liberalny amerykański dziennik przypomina na początku artykułu, że zabójca Adamowicza był "obłąkany, agresywny i ostatnio wyszedł z więzienia".

Pisząc o "przerażonych tysiącach, które były świadkami napadu z nożem", twierdzi jednak, iż atak ten "nie był po prostu dziełem szalonego samotnego wilka". To była konsekwencja nienawiści i złośliwości, które rozprzestrzeniły się w Polsce pod ultrakonserwatywną, nacjonalistyczną i coraz bardziej autorytarną partią Prawa i Sprawiedliwości (PiS) - ocenia "NYT". Podkreśla potem, że "to strach, który nie ogranicza się do Polski".

Reklama

Dziennik stoi na stanowisku, że od 2015 roku PiS "aktywnie ograniczył niezależność władzy sądowniczej oraz mediów, by promować swoją prawicową i antyunijną agendę". W rezultacie doszło do politycznej polaryzacji, która "szeroko oddziela liberalne miasta jak Warszawa czy Gdańsk od konserwatywnej wsi i tworzy klimat bezwzględnej nienawiści w całym kraju".

PiS "stara się zdystansować od ataku na Adamowicza, zauważając, że zabójca określany do tej pory jedynie jako Stefan W., nie był znany ze swoich powiązań z żadnym ruchem politycznym i kierowały nim własne demony" - pisze "NYT".

Jednak nieszczere jest sugerowanie, że nie może być żadnego związku między propagowaniem mowy nienawiści i zabójstwem. Stefan W., co prawda niezrównoważony, dokładnie wybrał cel i miejsce (zbrodni) - kontynuuje amerykański dziennik. W tym kontekście odnotowuje, że Adamowicz był "znanym w Europie krytykiem rządu w Warszawie" oraz "opowiadał się za tolerancją i prawami homoseksualistów, imigrantów oraz kobiet".

Reklama

Przypomina się też, że do ataku na Adamowicza doszło podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (WOŚP), która - w ocenie "NYT" - "była przedmiotem kampanii oszczerstw w nacjonalistycznej prasie".

Według "NYT" śmierć Adamowicza "przez chwilę zdawała się przywrócić Polsce zmysły", "państwowa telewizja TVP stonowała swoje zwykłe uszczypliwości oraz powołano specjalny zespół prokuratorów, by sprawdzać przestępstwa z nienawiści".

Ale cisza prawdopodobnie nie potrwa długo, przynajmniej dopóki pozbawieni skrupułów ideolodzy i populiści złośliwie wykorzystują najniższe instynkty swoich obywateli dla politycznych korzyści - konkluduje "New York Times".