W niedzielę p.o. izraelskiego ministra spraw zagranicznych Israel Katz, odnosząc się do słów przypisanych przez media izraelskie szefowi izraelskiego rządu stwierdził m.in., że Polacy "wysysają antysemityzm z mlekiem matek". W poniedziałek wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15) poinformował, że domaga się, aby Katz był uznany w Polsce za "persona non grata". Wysłał w tej sprawie pismo do szefa MSZ Jacka Czaputowicza.
W czwartek Katz oświadczył, że nie żałuje swej niedzielnej wypowiedzi i powtórzył, że "wielu Polaków" współpracowało z nazistami. Jego wypowiedź dla telewizji Kanał 13 (Reshet 13) zrelacjonował m.in. portal Times of Israel. Lider Kukiz'15 napisał w piątek w mediach społecznościach, że jak dotąd, resort dyplomacji nie odpowiedział na pismo Tyszki. W związku z tym - jak zaznaczył -postanowił zwrócić się w tej sprawie bezpośrednio do premiera Mateusza Morawieckiego.
Kukiz napisał w liście do premiera, że wypowiedzi Katza wymagają "zdecydowanej reakcji polskiego rządu". "Dlatego zwracam się do pana z ponownym wnioskiem o wpisanie Israela Katza na listę osób w Polsce niepożądanych, czyli oficjalnego uznania go przez rząd za persona non grata" - oświadczył.
Kukiz powołał się w piśmie na art. 435 ust. 1 pkt 4 ustawy o cudzoziemcach, który mówi o przesłankach umieszczenia cudzoziemca w wykazie cudzoziemców, których pobyt w Polsce jest niepożądany, "jeśli wymagają tego względy obronności lub bezpieczeństwa państwa lub ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego lub interes Rzeczypospolitej Polskiej".
"Dziś interes Rzeczypospolitej Polskiej wymaga, żeby polski rząd zaczął w końcu zdecydowanie reagować na szkalowanie i obrażanie Polaków przez zagranicznych polityków. Dziś interes Rzeczypospolitej Polskiej wymaga, żebyśmy ani chwili dłużej nie tolerowali przypisywania Polakom zbrodni niemieckich nazistów. Dziś interes Rzeczypospolitej Polskiej wymaga, żebyśmy dali mocny i wyraźny sygnał, że każdy, kto obraża Polaków i bezcześci pamięć o ofiarach i bohaterstwie naszych przodków, zostanie uznany za wroga wolnej i dumnej Polski" - oświadczył Kukiz.
Kryzys w relacjach polsko-izraelskich wybuchł po tym, jak media izraelskie przytoczyły domniemaną wypowiedź premiera Benjamina Netanjahu z jego ubiegłotygodniowej wizyty na konferencji bliskowschodniej w Warszawie, z której wynikało, że Polacy kolaborowali z Niemcami w Holokauście.
Informację tę zdementowała później ambasador Izraela w Polsce Anna Azari oraz kancelaria premiera Izraela. Według przedstawionych przez stronę izraelską wyjaśnień, w rzeczywistości Netanjahu podczas rozmowy z dziennikarzami mówił o Polakach, nie o polskim narodzie ani państwie i odnosił się jedynie do tych Polaków, którzy współpracowali z nazistami.
W związku z incydentami do polskiego MSZ dwukrotnie wzywana była ambasador Izraela w Warszawie Anna Azari. Po wypowiedzi p.o. szefa izraelskiej dyplomacji odwołany został również udział polskiej delegacji w szczycie Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie.