Jeszcze w 2000 r. w Nicei przywódcy ówczesnej "15" przyznali Polsce i Hiszpanii tyle samo mandatów w europarlamencie: 54. Tylko Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy otrzymali wówczas prawo do większej reprezentacji w unijnym zgromadzeniu. Jednak dane demograficzne są bezwzględne. Już teraz Hiszpanów jest o 4 miliony więcej niż Polaków. A do 2030 r. różnica ta ma wzrosnąć do przeszło 9 milionów.
To przede wszystkim efekt tego, że w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci - najmniej w całej zjednoczonej Europie. "Polsce należy się jednak także mniej eurodeputowanych, bo setki tysięcy osób ostatnio wyjechało na Zachód" - tłumaczy DZIENNIKOWI Federico de Girolamo, rzecznik Parlamentu ds. konstytucyjnych.
To niejedyny powód odebrania Polsce mandatów. Ogólna liczba deputowanych ma być od 2009 r. zmniejszona przynajmniej do 750 (o 35 deputowanych mniej). Pochłaniające prawie 1,5 miliarda euro rocznie zgromadzenie działa bowiem teraz mało efektywnie, gdyż ma za dużo posłów. "Musimy się liczyć z wielkością sal obrad, sekretariatów, hoteli poselskich" - tłumaczy Jacek Safuta, przedstawiciel PE w Warszawie.
Pierwsze przymiarki do nowego rozdania dziś przedstawi komisja ds. konstytucyjnych Parlamentu. Dla Polski nie są one korzystne. Zamiast 54 mamy mieć 51 deputowanych. Hiszpanie zachowają ich tylu, ilu było dawniej. Co prawda deputowanych straci jeszcze 16 innych państw, ale tylko nieliczni oddadzą ich proporcjonalnie tak wielu jak Polska. "Wiem, że Polacy będą zgrzytać zębami. Ale realia demograficzne są bezwzględne" - twierdzi Alain Lamassoure, konserwatywny francuski eurodeputowany i jeden z autorów raportu.
Przygotowany przez niego dokument to wstępna propozycja, ale taka, którą trudno będzie zmienić. Nieoficjalnie wiadomo bowiem, że jej założenia zaakceptowały już największe ugrupowania Parlamentu - Chadecy i Socjaliści. Dlatego przegłosowanie projektu na sesji plenarnej zgromadzenia w październiku wydaje się przesądzone.
Później założenia reformy muszą jeszcze zaakceptować jednogłośnie przywódcy UE. Ale tu stawiając opór, polski premier raczej byłby osamotniony. "We Włoszech zmniejszenie liczby deputowanych nie wywołuje większych emocji. Jesteśmy narodem bardzo przywiązanym do idei integracji" - twierdzi Federico de Girolamo. Włochy od powołania Parlamentu zawsze miały tyle samo deputowanych co Francja, Wielka Brytania i Niemcy (do Zjednoczenia). Jednak od 2009 r. ich liczba ma spaść z 78 do 72. Rzym będzie ich miał wówczas o dwóch mniej niż Francuzi i o 14 mniej niż Niemcy. To także efekt załamania demograficznego na Półwyspie Apenińskim.
Mimo to polscy negocjatorzy nie dają za wygraną. "Przygotowujemy własny projekt reformy. Chcemy, aby Polska miała jak najwięcej deputowanych. W szacunkach nie można brać pod uwagę emigracji Polaków do Wielkiej Brytanii i Irlandii, bo przecież nie zmienili oni obywatelstwa" - przekonuje DZIENNIK rzecznik MSZ Robert Szaniawski.
Brak zgody Polski na propozycje komisji konstytucyjnej, tj. 750 europosłów, nie poprawi naszej sytuacji. Wcześniej uzgodniono, że jeśli przywódcy państw sprzeciwią się propozycji kompromisowej, to liczba deputowanych będzie wynosiła tyle co przed przyjęciem Bułgarii i Rumunii, czyli 736. A to oznacza, że polskich europosłów będzie jeszcze mniej, niż proponuje to komisja konstytucyjna.
Polska wcale nie jest pokrzywdzona
Zwolennicy nowego podziału mandatów uważają, że liczba deputowanych przyznanych każdemu z państw członkowskich ma możliwie wiernie odpowiadać liczbie ich ludności. Jedyny kompromis dotyczy państw najmniejszych: aby reprezentacja Malty, Estonii czy Luksemburga miała jakikolwiek wpływ na prace zgromadzenia, jej liczbę sztucznie podwyższono do 6. Jednocześnie zredukowano także sztucznie liczbę posłów państw najludniejszych. Choć Niemcy stanowią ponad 16 procent mieszkańców UE, ich deputowani zajmą według propozycji kompromisowej 12 procent ław poselskich. Tu przyczyna jest też inna: chodzi o ograniczenie łącznej liczby posłów do takich rozmiarów, aby zgromadzenie w Strasburgu mogło sprawnie funkcjonować. Dzięki takim zabiegom nawet po 2009 r. Polska będzie miała 53 proc. liczby deputowanych przyznanej Niemcom, choć ludność naszego kraju stanowi 46 proc. społeczeństwa Republiki Federalnej.
Polska drużyna w Parlamencie Europejskim będzie mniej liczna. Za dwa lata nasz kraj pojedzie reprezentować do Strasburga przynajmniej o trzech deputowanych mniej niż obecnie. To efekt załamania demograficznego i masowej emigracji - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama