Minister został zapytany przez dziennikarzy w Sejmie, dlaczego wciąż nie zapadła decyzja o wszczęciu śledztwa w sprawie dwóch wież, które miały powstać na działce spółki Srebrna.
- Jest zastanawiające, że osoby które tak bardzo narzekają na brak działań prokuratury, same przewlekają wielokrotnie tę sprawę- powiedział Ziobro.
Zwracał uwagę, że autor zawiadomienia Gerald Bilgfelner najpierw nie był gotów stawić się w prokuraturze, początkowo nie dostarczył też nagrań, prosił też o skracanie kolejnych przesłuchań. A ponieważ przesłuchanie odbywa się z udziałem tłumacza, "nie da się wszystkich spraw wyjaśnić w takim tempie, jak to ma miejsce w przypadku przesłuchań, gdy tłumaczy nie ma".
Prokurator Renata Śpiewak była też gotowa przesłuchiwać austriackiego biznesmena dzień po dniu, ale to na jego życzenie między przesłuchaniami są tygodniowe przerwy.
Ziobro wyraził też zdziwienie, że "tak doświadczeni adwokaci jak panowie Giertych i Dubois" składają dokumenty w języku angielskim i niemieckim i chcą "by prokuratura podejmowała decyzje w oparciu o dokumenty w tych językach". Tymczasem "w polskiej prokuraturze obowiązuje język polski". - To też świadczy o woli przewlekania - zaznaczył minister sprawiedliwości.
Pod koniec stycznia "GW" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. m.in. Jarosława Kaczyńskiego z austriackim deweloperem Geraldem Birgfellnerem dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Złożone pod koniec stycznia w prokuraturze przez mec. Jacka Dubois pełnomocnika Birgfellnera zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do tej budowy.
W połowie lutego "GW" podała, że Birgfellner zeznał w prokuraturze, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł księdzu z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna.
W połowie marca Gerald Birgfellner po raz szósty zeznawał w warszawskiej prokuraturze okręgowej w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Łukasz Łapczyński powiedział PAP, że zeznania złożone dotychczas przez austriackiego biznesmena "są nieścisłe, ogólne i niepełne". - Budzą wątpliwości i dlatego wymagają szczegółowej weryfikacji i analizy pod względem ich wiarygodności – dodał. Według Łapczyńskiego, austriacki biznesmen "najczęściej zasłania się niepamięcią i udziela zdawkowych informacji".
Prokuratura przyznaje, że Birgfellner o "rzekomym przekazaniu koperty z pieniędzmi wspomniał na drugim przesłuchaniu", czyli 13 lutego, jednak "na szczegółowe pytania prokuratora nie potrafił udzielić informacji". Kolejne informacje na temat przekazania 50 tys. zł Austriak miał podać podczas przesłuchania 13 marca. Według prok. Łapczyńskiego "ani za pierwszym, ani za drugim razem nie wyjaśnił, komu miałby przekazać pieniądze, ani kto miał być tego świadkiem".
Jeszcze w lutym mec. Giertych złożył wniosek o wyłączenie prokurator prowadzącej to postępowanie. Uzasadnieniem wniosku - jak przekazywał - były działania podejmowane na przesłuchaniu, które - jak pisał - "były próbą zapisania zeznań, które nie zostały wypowiedziane przez świadka" i "próbą utrwalenia w protokole tak zapisanych zeznań pomimo sprzeciwu świadka i jego pełnomocników". Ostatecznie prokuratura nie uwzględniła wniosku mec. Giertycha.
22 marca pełnomocnicy Birgfellnera skierowali do Prokuratury Regionalnej w Warszawie zażalenie na bezczynność prokuratora w sprawie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa oszustwa złożonego przez austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera.