Przewodniczący klubu parlamentarnego PO-Koalicji Obywatelskiej w wywiadzie podsumowującym kończącą się w piątek kampanię wyborczą do europarlamentu podkreśla, że w ostatnich miesiącach politycy PO odbyli ponad tysiąc spotkań w całej Polsce, podczas których "nikt niczego nigdy nie ukrywał" przed mieszkańcami tych miast. Neumann ocenia ponadto, że Polska nie jest obecnie gotowa na wprowadzenie euro; prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu zarzuca brak znajomości ekonomii.
PAP: Jak pan przewiduje, jaki wynik w niedzielnych wyborach do europarlamentu osiągnie Koalicja Europejska?
Sławomir Neumann: Wierzę, że to będzie zwycięstwo - dwa, trzy punkty procentowe przewagi nad PiS.
Sondaże na ogół dają niewielką przewagę Prawu i Sprawiedliwości.
Sondaże są różne - jedne dają przewagę nam, inne PiS-owi. Na końcu zdecyduje frekwencja i ta grupa, która pójdzie głosować. Dla mnie ważne jest, żeby wyborcy, którzy wspierają demokratyczną Polskę, Polskę praworządną, Polskę w Europie, poszli zagłosować w tych wyborach, bo w nich chodzi nie tylko obronę Polski w Europie, ale też o pierwszy krok do jesiennych wyborów parlamentarnych.
Jako że sondaże są, jak mówię, bardzo, bardzo zbliżone - raz wygrywamy, raz przegrywamy, widać, że ta walka będzie do ostatniej godziny kampanii, o każdy głos. I nie warto głosować na mniejsze ugrupowania, jeżeli można wygrać z PiS-em. Zachęcam do tego, żeby poważnie o tym myśleć. To nie czas na wiosenne eksperymenty, to czas na wiosenne porządki.
To apel do wyborców Wiosny Roberta Biedronia?
Dzisiaj być może Koalicji Europejskiej potrzeba bardzo niewiele, żeby wygrać z PiS-em. Warto wygrać z PiS-em, bo to jest kwestia przyszłości Polski i Europy, a nie wojna po stronie opozycji.
Kończąca się już kampania wyborcza wyraźnie zarysowała podział na dwa bloki - centrolewicową Koalicję Europejską i konserwatywny, prawicowy PiS. Uważa pan, że ten skręt w lewo Platformy Obywatelskiej jest dla niej dobry? Grzegorz Schetyna wielokrotnie podkreślał, że PO potrzebuje konserwatywnej "kotwicy".
Platforma jest partią zajmującą centrum sceny politycznej. Mamy koalicjantów po lewej stronie, mamy też koalicjantów po stronie ludowej. Platforma się jednak nie zmieniła, pozostaje w centrum. Rzeczywiście na polskiej scenie politycznej są obecnie dwa bloki i pokazała to nie tylko obecna kampania, pokazały to już wcześniejsze miesiące. Dzisiaj mamy do wyboru Polskę, którą proponuje Jarosław Kaczyński albo Polskę, którą proponuje Koalicja Europejska. Nie ma innej drogi, wszystko inne jest tylko dodatkiem.
PAP: Platforma ma już pomysł jak uregulować kwestie związków partnerskich? W ostatnich dniach Tomasz Siemoniak i Andrzej Halicki składali deklaracje, że PO powróci jesienią do tego tematu.
Dzisiaj mamy przed sobą wybory europejskie, które zupełnie czego innego dotyczą - fundamentalnych wartości europejskich. Przez to, że Polska jest w Unii Europejskiej, te wartości są też obecne w Polsce. To jest m.in. tolerancja, brak dyskryminacji. Co do związków partnerskich - myślę, że czeka nas debata w Polsce już w kampanii jesiennej. Ten temat będzie pewnie jednym z ważnych elementów dyskusji i będziemy się do niego odnosić. To nie jest problem, który rozwiązuje Parlament Europejski.
Ale sam pan zauważył, że wartości europejskie to m.in. właśnie równość i tolerancja.
Najpierw musimy pokonać PiS - teraz i za pół roku w wyborach parlamentarnych. To jest podstawa. Jeżeli są ludzie, którzy myślą, że mając większość sejmową z PiS, będą rozmawiać z nią o związkach partnerskich, to znaczy, że nie rozumieją nic z tego, co się wydarzyło w Polsce przez ostatnie trzy i pół roku.
Prezes PiS zarzucił dziś Platformie, nawiązując do nagranych podczas marszu w Warszawie słów Rafała Grupińskiego, że Pleszew, czyli mniejsze polskie miejscowości, stały się symbolem "oszustwa wyborczego" Platformy. Rafał Grupiński, mówiąc o związkach partnerskich, wyrażał obawę o reakcję mieszkańców o konserwatywnych poglądach.
Nie ma większego oszusta wyborczego niż Kaczyński i (premier) Morawiecki, którzy opowiadają kłamstwa w tej kampanii na prawo i lewo. Nie ma większych oszustów, tylko tyle powiem.
A może jest tak, że Platforma powinna odwiedzać takie miejsca, jak Pleszew, czy Świebodzin, o których mówił Rafał Grupiński, i próbować przekonać ich mieszkańców do idei związków partnerskich. Takie związki przecież istnieją w Polsce od dawna.
Jesteśmy w Pleszewie, w Świebodzinie i w wielu innych małych miejscowościach i wygrywamy tam wybory. To Kaczyński się myli. My nie mamy zamkniętych spotkań tylko dla swoich wyznawców, my przez te ostatnie miesiące, w czasie kampanii, jako Koalicja Europejska, a wcześniej Koalicja Obywatelska, odbyliśmy ponad tysiąc spotkań w całej Polsce. Byliśmy wszędzie - i w Pleszewie i w Świebodzinie. Rozmawialiśmy z tymi ludźmi, nikt niczego nigdy nie ukrywał.
To skąd obawa Rafała Grupińskiego o reakcję mieszkańców mniejszych miast?
Nie mamy obaw - uważamy, że i w Świebodzinie i w Pleszewie Koalicja Europejska wygra wybory. Kaczyński się zdziwi, bo przegra te wybory, Polacy go już nie chcą. Taki sygnał popłynie do niego i z Pleszewa i ze Świebodzina, bardzo mocny.
Kiedy pana zdaniem Polska powinna wprowadzić euro? Dziś Jarosław Kaczyński znów ostrzegał przed przyjęciem wspólnej unijnej waluty; sformułował taką tezę, że "polska gospodarka, po wprowadzeniu euro, byłaby łatwiejsza do wykorzystania, jako zasób dla tych silniejszych od nas".
Kaczyński gada głupstwa, nie zna się na ekonomii. Dzisiaj Polska nie jest gotowa, by wejść do strefy euro. Kiedy ma wprowadzić euro? Wtedy, kiedy będzie to opłacalne dla Polski i Polaków. Dopóki rządzą tacy goście, jak Kaczyński, dopóki (Adam) Glapiński i jego przyjaciółki zarządzają Narodowym Bankiem Polskim, taki temat nie jest w ogóle do omówienia, bo oni nie mają pojęcia jak podejść do tego, żeby Polacy nie stracili na wprowadzeniu euro.
A nie obawia się pan, że Polska pozostając wciąż poza strefą euro, znajdzie się wśród państw "Unii drugiej prędkości"?
Nie obawiam się tego, że Polska będzie poza strefą euro, bo jest poza nią. Obawiam się tego, że Polska będzie w ogóle poza Unią Europejską i nie będzie dyskusji o euro. To właśnie Kaczyński proponuje, w powolnych krokach, na przyszłość. Dyskusja o euro jest teraz sprawą absolutnie drugorzędną.
Czy Polacy, pana zdaniem, powinni obawiać się amerykańskiej tzw. ustawy 447?
Nie. Ten temat jest bardzo mocno podnoszony po tej prawej stronie sceny politycznej, w tej wojnie między Konfederacją a PiS-em. Polska nie ma żadnych zobowiązań do żadnego z krajów związanych z mieniem bezspadkowym. Koniec, kropka. Nikt nie ma prawa takich żądań zgłaszać, bo nie ma do nich podstaw.
Jeśli ktoś zgłasza takie żądania, czy pojawia się ten temat, wynika to wyłącznie ze słabości polskiej dyplomacji i tego bałaganu, który w polityce zagranicznej wprowadził (minister sprawiedliwości) Zbigniew Ziobro z (wiceministrem sprawiedliwości) Patrykiem Jakim. Jest kilka ustaw, które skłóciły nas ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem. Dzisiaj za to płacimy, oczywiście bardziej wizerunkowo, niż finansowo. Nikt poważnie nie traktuje Polski - każdy uważa, że może po Polsce poskakać. Taka jest nasza dzisiejsza pozycja w polityce międzynarodowej.
Wracając jeszcze do Koalicji Europejskiej - spodziewa się pan, że ten projekt przetrwa do jesiennych wyborów parlamentarnych?
Wierzę, że tak, że wygramy w niedzielę i to będzie jasnym sygnałem dla wszystkich uczestników Koalicji Europejskiej. Z projektu, który wygrywa, się nie wychodzi. Byłoby to nieracjonalne.
A co z Polskim Stronnictwem Ludowym? Nie brak tam głosów, że ludowcom nie jest po drodze z lewicowymi partiami jak SLD, Zieloni czy Inicjatywa Polska.
Nie słyszałem wielu takich głosów, z tego co pamiętam tylko osiem osób z Rady Naczelnej PSL głosowało przeciwko tej koalicji. Pamiętam też z historii, że PSL miał dobrą koalicję rządową z SLD i jakoś z lewicą sobie radził, nie przeszkadzały mu wartości lewicowe. To może być raczej jakiś element frustracji pojedynczych działaczy w PSL, a nie jakiś poważny problem.