Jak dotąd 30 milionów złotych przeznaczone przez Donalda Tuska na tę kampanię jest wydawane efektownie. Spoty Platformy Obywatelskiej przypominają obrazy z ostatnich lat rządów braci. Gdyby utrzymać konwencję, kolejne odsłony to: "oszust - oszust - oszust" Kurski i Lepper "ostry, zapraszający dwie, trzy na raz; bierzcie dziewczyny, tam jest kasa", "stołek za stołek, stołek za stołek", Tinky Winky i "spieprzaj dziadu". Spotami partia Tuska dokopuje, ku uciesze gawiedzi, aż pióra - kacze - lecą.

Reklama

I określa cel: umocnienie swego najtwardszego elektoratu. Wielkomiejskiego, wykształconego, dobrze sytuowanego. Przypomina zadeklarowanym już zwolennikom, że oddanie głosu na PiS to najbardziej niekulturalne zachowanie w dobrym towarzystwie.

Platforma - także skalą wydatków reklamowych - utrzymuje przewagę nad lewicą. Strasząc w reklamie osobą ojca dyrektora, wpisuje się w komunikację antyklerykalnego LiD. To jednak raczej wypadek przy pracy niż świadoma strategia wspierająca rodzącą się na lewym skrzydle partii Tuska współpracę PO - LiD. Chyba że nagle w spotach Platformy np. pojawi się - proponowana już przecież na storyboardach - śmierć Barbary Blidy.

Do innych celów używa reklamy Prawo i Sprawiedliwość. Po raz kolejny dokładnie określa teren bitwy, zaprasza konkurenta i kładzie na deski. To na całym świecie klasyka prowadzenia kampanii wyborczej, przez PiS taktyka wykorzystywana już w 2005 r. i stosunkowo łatwa do odparcia. Ale tak PiS gra, jak mu Platforma pozwala. Skutkuje brak poważnej analizy przyczyn podwójnej - prezydenckiej i parlamentarnej - klęski Donalda Tuska w 2005 r.

Reklama

PiS zaprasza więc Platformę na własne boisko spotem z oligarchami rozkradającymi Polskę. Precyzyjnie polaryzującym scenę polityczną. Platforma - budująca klasę średnią, proprzedsiębiorcza - na tym akurat boisku ma kłopot. Nie tylko dlatego, że jest po imieniu z dużym biznesem. A swego boiska na razie nie jest w stanie zaproponować PiS.

Platforma nie jest jedynym celem reklamowej aktywności PiS. Równie ważnym, a może i ważniejszym targetem są dziś "sieroty po Lepperze". Ludzie, którzy po 1989 r. czują się rozżaleni, bo fortuny bogaczy rosną w czasie, gdy oni klepią biedę. Budując opozycję "oligarchowie" kontra "naród" PiS zwraca się do tych, którzy wierzyli, że Lepper zaprowadzi porządek. Wierzyli w jego moc, charyzmę i siłę. Andrzej Lepper nie poprowadzi już jednak do tych wyborów z werwą, to widzą jego wyborcy.

Pozbawiony poweru oddaje kampanię walkowerem, przyznając się też do braku środków (niebezpiecznie blisko do pytania, na co Andrzej Lepper ze Stanisławem Łyżwińskim wydali przeznaczone na wybory pieniądze). I pytania ważniejszego: kto przejmie elektorat rozżalony, wściekły. PiS zmasowaną reklamową operacją zaczyna licytację o tych wyborców.

Reklama

Reklama "oligarchowie" kontra "naród" to dla PiS także jeszcze jedno "łowisko": lewica. Ci wszyscy, którym PRL kojarzy się z najwspanialszymi latami życia: pierwszymi miłościami, wyprawami małym fiatem, porządkiem i równością żołądków. Przez 50 lat wychowywani, że wrogami są prywaciarze. W pogłębionych badaniach przepływu elektoratu możliwości potencjalnego transferu sympatii z SLD/LiD do PiS są przecież całkiem spore. Szczególnie jeśli na 35 dni przed wyborami zdewastowano linię komunikacyjną lewicy. Nie ma tam już miejsca dla Leszka Millera, na kogo więc mamy głosować?

Jedna reklama PiS - aż trzy obszary politycznych "łowów". W tym czasie od sztabu do sztabu kolędują agencje reklamowe, oferując gotowe spoty i projekty billboardów. Od prawa do lewa, ale też i w PO, i w PiS proponują reklamówki mówiące o miastach znikających na skutek emigracji, kobietach bez pracy, młodzieży bez przyszłości i spychanych z drogi pielęgniarkach. Produkcje dobre technicznie, do obrandowania logiem każdej partii. Z hasłami o Polsce, prawdzie, godności, pracy, ludziach, zaufaniu, ideach i odpowiedzialności.

Kuszą, bo kampania i tak na koszt podatnika. Nie przyniosą jednak ani strategii politycznej, ani pomysłu na wygranie wyborów. Partia, która zrozumie to pierwsza, a będzie kierowana przez charyzmatycznego lidera, ma szansę na zwycięstwo. Tak bowiem jak nie uda się wygrać wyborów, prowadząc kampanię bez zaangażowania, tak nie uda się jej wygrać bez pomysłu, li tylko reagując reaktywnie wobec przyjmowanych uderzeń.