Po tych doniesieniach Piebiak poinformował w oświadczeniu przesłanym PAP, że podał się do dymisji "w poczuciu odpowiedzialności za powodzenie reform", którym - jak dodał "poświęcił cztery lata ciężkiej pracy".
Piebiak poinformował również, że złoży pozew przeciwko redakcji Onet.pl, która - jak dodał - "rozpowszechnia pomówienia" na jego temat "oparte na relacjach niewiarygodnej osoby". Premier Mateusz Morawiecki poinformował we wtorek, że przyjmie dymisję wiceministra.
Andrzej Dera powiedział w środę w programie "Tłit WP", że w jego ocenie można mówić o aferze, jeżeli coś zostanie udowodnione. - Na razie są zarzuty postawione przez dziennikarzy. Proszę zwrócić uwagę, że wczoraj wieczorem ukazał się też list męża tej pani mówiący o tym, że ta osoba jest chora. Więc to też rzuca jakby inne światło - podkreślił prezydencki minister.
Jesteśmy w czasie kampanii wyborczej i takie sprawy się załatwia szybko, żeby one nie rzutowały na kampanię wyborczą, stąd ja domyślam się, że jest dymisja. Natomiast nie odmawiam każdej z takich osób prawa do obrony swojego imienia, czy to robił, czy nie robił. I wtedy będziemy mogli rozmawiać o tym, czy rzeczywiście to miało miejsce, czy to są tylko, nie wiem, wymysły tej pani - mówił Dera.
Na uwagę, iż premier Mateusz Morawiecki powiedział, że dymisja Piebiaka kończy sprawę prezydencki minister odparł, że dla niego nie kończy sprawy, bo wiceminister Piebiak ma prawo do obrony i przedstawienia swojego stanowiska.
Myślę, że dalszy ciąg będzie, bo to jest sprawa już tej osoby, która postawione miała w ten sposób zarzuty, ma prawo do obrony i jestem ciekaw, co z tej całej na razie bardzo mocnej wrzawy medialnej wyjdzie - zaznaczył Dera.