Władysław Kosiniak-Kamysz komentował na antenie "Polsat News" list byłych prezydentów, którzy wzywali do pójścia na wybory, by zdecydować, czy Polska "będzie demokratycznym państwem prawa, czy też będzie nadal staczała się w kierunku autorytarnej dyktatury". Zgadzam się z tym, że Polska jest dzisiaj państwem autorytarnym, rządzonym przez autorytarną władzę - powiedział lider PSL.

Reklama

Jakbyśmy przeczytali definicję rządów autorytarnych, to one się w istocie sprawdzają. Decyzje jednego człowieka, prezesa Kaczyńskiego i jego najbliższego otoczenia, są zatwierdzane przez parlament - dodał Kosiniak-Kamysz. Jego bowiem zdaniem, PiS to grupa rekonstrukcyjna sanacji, która nawiązuje do przedwojennych rządów.

Uważam, że rządy jednej partii źle służą Polsce. Zawsze lepsze jest porozumienie kilku ugrupowań, że ścierają się racje już na poziomie rządu. Dzisiaj tego ścierania się racji nie ma - powiedział też Kosiniak-Kamysz. Zauważył jednak, że nie będzie krytykować wyborców PiS. Ja ich nie chcę pokonać, ale chcę ich przekonać: do siebie, do swojego programu, do swoich poglądów - podsumował.

Emilewicz: Z mojej perspektywy - gospodarczej Polska nie jest krajem autorytarnym

Mamy wysyp inwestorów zagranicznych, czy przyjeżdża się do państwa autorytarnego? - pytała we wtorek minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, odnosząc się do słów lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. Dodała, że z jej perspektywy - gospodarczej ten zarzut jest niesłuszny.

W niedzielę upubliczniono list otwarty do opozycji autorstwa m.in. byłych prezydentów - Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego. Napisano tam m.in.: "Czekają nas wybory, które zadecydują, czy Polska będzie demokratycznym państwem prawa, czy też będzie nadal staczała się w kierunku autorytarnej dyktatury". W poniedziałek w Polsat News lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że zgadza się ze stwierdzeniem, "że Polska jest dzisiaj państwem autorytarnym, rządzonym przez autorytarną władzę".

Takie zarzuty słyszę, i nierzadko, nie będę tutaj oszukiwać - odniosła się do tej wypowiedzi we wtorek w Polsat News minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz.

Reklama

Jaki autorytaryzm? (...) W którym momencie? Z mojej perspektywy gospodarczej, czy dlatego, że jesteśmy autorytarnym państwem mamy wysyp inwestorów zagranicznych, którzy przyjeżdżają tutaj inwestować? Proszę tak zdroworozsądkowo (pomyśleć - przyp. PAP), czy mielibyśmy chętnych do tego? - pytała.

Emilewicz przytoczyła też opublikowane przez OECD dane o napływie tymczasowych imigrantów w 2017 r. Na pierwszym miejscu w skali globu znalazła się Polska z 1,1 miliona przyjeżdżających na okres krótszy niż 12 miesięcy. Polska wyprzedziła m.in. Stany Zjednoczone i Niemcy, gdzie USA gościło blisko 700 tys. okresowych pracowników, a Niemcy ponad 400 tysięcy.

Do państwa autorytarnego się przyjeżdża? To są fakty. O jakim autorytaryzmie my mówimy? Bądźmy poważni - apelowała minister.