Marcin Herman: Przed wyborami wycofał się pan z polityki. Teraz pan nie żałuje?
Paweł Śpiewak: Nie. Co więcej, cieszę się, że udało mi się wycofać. Wolę pracę na uniwersytecie.

Gdy odchodził pan z polityki, krytykował pan Donalda Tuska...

Nie była to krytyka. Raczej wyjaśnienie, dlaczego się wycofuję.

Jednak musi pan przyznać, że ten sposób rządzenia partią, jaki prezentował Tusk, przyniósł efekty.
Nie da się temu zaprzeczyć.

A czy Donald Tusk sprosta roli premiera?
To kwestia jego cech osobowościowych, ale też tego, w jaki sposób dobierze sobie najbliższych współpracowników. Szczerze powiedziawszy, nie mam na ten temat zdania i nie będę się nawet silił, by coś wymyślić.

Ważnym czynnikiem, o którym pan nie wspomniał, będzie kształt koalicji.
Chodzi raczej o skład rządu, o to, kto będzie z przyszłym premierem współpracował. Koalicja w tej sytuacji jest kwestią drugorzędną. Tusk jako premier musi się uważnie zastanowić, na kogo może liczyć i jakie zadania postawi przed swoimi współpracownikami. Ministrowie mają wiele autonomii, dlatego ważni są ludzie, którzy będą resortami kierować.

Jaki byłby najlepszy skład rządu Platformy?
Personalia nie są moją mocną stroną. Bardziej interesują mnie kwestie programowe.

Zatem jeżeli chodzi o program: Platforma w tej kampanii była mniej liberalna niż dwa lata temu - wycofała się z prywatyzacji szpitali, nie wspominała o podatku liniowym. Pod względem ideowym, w którą stronę pójdzie PO - do centrum, bardziej na prawo, czy nawet na lewo?

Margines ruchu dla partii w krajach demokratycznych jest bardzo ograniczony. Okazuje się, że nawet jeśli konserwatyści odsuwają od władzy socjaldemokratów, zmiany w polityce państwa są zwykle dość skromne. Po prostu bardzo trudno jest zmienić na przykład system podatkowy czy instytucje państwa opiekuńczego, do których ludzie się przyzwyczaili.

To znaczy nie powinniśmy się spodziewać rewolucji?
Polska jest państwem bardzo kosztownym, przed którym postawiono zbyt wiele zadań, i wszystkie zmiany są bardzo trudne. Przeprowadzenie dogłębnych zmian jest bardzo skomplikowane. Nie spodziewałbym się po nowym rządzie posunięć radykalnych. Co więcej, nie wolno stawiać przed nim zbyt wysokich i nierealistycznych zadań. Należy przede wszystkim określić hierarchię ich ważności.

Co pana zdaniem PO postawi na pierwszym miejscu?
Najważniejsza jest reforma finansów publicznych, z czym wiąże się reforma systemu podatkowego. Druga kwestia to kosztowna dla budżetu reforma systemu rent i emerytur. Trzeci problem to infrastruktura społeczno-gospodarcza, czyli m.in. kwestia budowy dróg itd.

Wspomniał pan o sprawach podatkowych - czy Platformie uda się zrealizować obietnice?
Bardzo chciałbym, żeby tak się stało. Obniżenie podatków i kosztów pracy opłaci się państwu.

A czy problemem nie będzie koalicjant? Niewiele wiemy o programie gospodarczym PSL, wszyscy pamiętamy, że była to partia bardzo socjalna.
Pawlak się zmienił, jest bardzo rozsądnym politykiem. Istnieje duża szansa, że zaakceptuje liberalne postulaty. Zdarzało się, że w Sejmie mówił językiem bardziej liberalnym niż PO. Problemem może być za to prezydent, który będzie chciał wetować niektóre ustawy. Pewnie zyska tym poparcie PiS-u, ale też części LiD-u, które będzie grało na nucie socjalnej.

W Sejmie zapowiada się ostre starcie dwóch największych partii. Czy mimo to podtrzymuje pan to, co mówił przed wyborami, że PO i PiS są skazane na współpracę?
Fakt, że Sejm jest podzielony w głównej mierze przez dwie partie, oznacza, że zbliżamy się do modelu dwupartyjnego. Partie te są więc skazane na rywalizację, ale też na współpracę. Konflikt będzie jednak bardziej widowiskowy niż współpraca.

Czy to oznacza, że konflikt PiS-PO to rodzaj teatru?
Trochę teatr, trochę realnych różnic. Kaczyński, chcąc utrzymać w dyscyplinie swoją partię, musi utrzymywać jej tożsamość, co najłatwiej robić, używając pojęcia wroga. Konflikt ma zapobiec rozbiciu partii i przejściu na stronę przeciwnika.

Czyli jest szansa na współpracę?
Dlaczego nie. PO popierała ustawę lustracyjną, ustawę o utworzeniu CBA, likwidację WSI.

Aleksander Kwaśniewski ogłosił koniec IV RP. Czy pan jako twórca tego pojęcia też tak uważa?
Nie. Te wybory pokazały, że nie ma powrotu do III RP. Postkomuniści się nie wzmocnili, a to oznacza koniec modelu politykowania, gdzie odniesienie do komunizmu miało znaczenie. Teraz polityka będzie walką między PO i PiS - zacznie się proces pogłębiania tożsamości tych dwóch obozów.

PO zapowiada rozliczenie rządów PiS. To prawdziwe plany, czy działania na potrzeby spektaklu?
Skoro Jarosław Kaczyński zapowiadał rozliczanie swoich poprzedników, to dlaczego sam nie miałby być rozliczony? To będzie dosyć trudne, ale może być wprowadzone poprzez wzmocnienie kompetencji instytucji sejmowych, w tym komisji ds. służb specjalnych. Takie instytucje jak CBA muszą być dobrze kontrolowane.

A co z innymi projektami forsowanymi przez partię Jarosława Kaczyńskiego, takie jak lustracja, dekomunizacja, walka z korupcją?
Problem lustracji zejdzie na drugi plan, jednak i PO, i PiS będą musiały do tego wrócić. Walka z korupcją nadal będzie ważnym zagadnieniem. Antykomunizm będzie uwiarygadniał PO - to ważne w kontekście budowania jej tożsamości.

Jaka będzie polityka zagraniczna nowego rządu?
Tu jest wiele do zrobienia, bo od 1989 roku obraz Polski za granicą nie był tak zepsuty. Śledzę to z wielkim niepokojem. Potrzebna jest ofensywa medialna i dyplomatyczna, by to zmienić. Nie sądzę jednak, by Platforma zmieniła wektor tej polityki. PO popiera traktat konstytucyjny i Kartę Praw Podstawowych.

Co z tarczą antyrakietową?
Pewnie dojdzie do jej budowy, jeżeli nic się nie zmieni w planach amerykańskich. Istotny jest także problem zagrażającego Polsce gazociągu północnego. Nowy rząd musi obserwować sytuację. Trzeba też naprawić relacje z różnymi krajami europejskimi.

Ale problemy z Rosją i Niemcami zaczęły się przecież jeszcze w czasie rządów SLD.
To prawda. Ale dobrze, że te kwestie stały się kwestiami europejskimi. Polska teraz nie jest osamotniona i to powinniśmy wykorzystać.























































Reklama