A skoro dla niego jest to możliwe, to czemu przeciętnych Polaków nie można tak traktować. Po co ustawia się nas w kolejkach, po co każe się nam tygodniami czekać na nowy papier?! Chyba tylko po, by biurokraci mogli nas w ten sposób upodlić - uważa "Fakt".

Reklama

Mimo że kolejki w urzędach są od zawsze, politycy niespecjalnie się tym przejmują. No cóż, oni są na innych prawach. Władza ma luksusy i przywileje, o jakich nie śnią zwykli ludzie. Przeciętny Polak na każdym kroku styka się z biurokracją, która sprawia, że nawet najprostsze urzędnicze sprawy urastają do gigantycznych problemów - twierdzi bulwarówka.

Urzędnicy wymagają od nas dziesiątek opłat, dokumentów, wniosków i każą czekać w nieskończoność. "To filozofia rodem z PRL" - przyznaje Andrzej Sadowski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha. "Kolejki świadczą o złym funkcjonowaniu państwa. A wystarczy dobra organizacja i dobre rządzenie. Naprawdę" - przekonuje Sadowski. I podaje najprostszy przykład: po co wypełniać formularze do wymiany dowodu osobistego, skoro urząd już ma nasze dane wpisane w system przy okazji wyrabiania tego pierwszego dokumentu? O wiele prostsze by było, gdyby przysyłali nam te plastikowe dowody do domu, tak jak to robią banki w przypadku kart płatniczych czy kredytowych.

"Politycy muszą tylko zechcieć zmienić ten stan rzeczy. I zacząć się przejmować jakością usług, jakie dostarczają obywatelom" - mówi "Faktowi" Sadowski, podając następny przykład. W niektórych wydziałach komunikacji urzędnicy znacznie szybciej załatwiają dowody rejestracyjne - to znaczy, że sami wypracowali sobie lepszy system.

Dlaczego inni nie mogą z niego korzystać, tylko stosują skostniałe metody?. "Przy dobrej organizacji można wiele poprawić - podkreśla Sadowski.

Sugestie Sadowskiego wydają się być bardzo proste. Tylko kto je wreszcie zrealizuje? - pyta "Fakt". Może gabinet Donalda Tuska, który zapowiadał walkę z biurokracją i bzdurnymi przepisami. Oby ich obietnice jak najszybciej zostały zamienione w konkretne decyzje.