"Przekaz jest prosty: jesteśmy z wami, dopóki będzie przestrzegane prawo, a Zachód i USA wierzą, że demokracja w Gruzji jest stabilna i nic nie zawróci jej z tej drogi" - mówi jeden ze współpracowników prezydenta. Jak ustalił DZIENNIK, Lech Kaczyński podjął się tej misji między innymi na prośbę administracji amerykańskiej i w porozumieniu z UE.

Reklama

"Rzeczywiście, Amerykanie dyskretnie zwracali się do prezydenta, aby pomógł w ustabilizowaniu sytuacji w Gruzji" - przyznaje jeden z wysokich urzędników MSZ. "Również Javier Solana wysyłał takie sygnały w imieniu Unii" - dodaje. Zresztą już kilka miesięcy temu unijni przywódcy sugerowali Kaczyńskiemu mocne zaangażowanie Polski w tym regionie - w imieniu całej UE. Według rozmówcy DZIENNIKA wynika to także ze "szczególnej relacji" łączącej Kaczyńskiego z Saakaszwilim. Na czym ona polega? "Choćby na tym, że polski prezydent miał być ojcem chrzestnym syna prezydenta Gruzji" - przypomina rozmówca DZIENNIKA z otoczenia prezydenta. Do udziału w chrzcinach nie doszło, bo z powodu tragicznego wypadku w kopalni Halemba prezydent odwołał swoją wizytę w Gruzji.

"Kaczyński to człowiek, który zna się z Saakaszwilim. Lubią się i popierają, a ich relacje wychodzą poza czysty protokół - polski prezydent może to wykorzystać" - przyznaje Gia Dżodżoliani, gruziński politolog.

W czwartą rocznicę rewolucji róż Kaczyński staje przed ważnym testem: w konflikcie gruzińskim może odegrać podobną rolę jak Aleksander Kwaśniewski w okresie mediacji na Ukrainie, podczas pomarańczowej rewolucji. Wzmocniłoby to pozycję naszego kraju wśród "nowych" demokracji powstałych po rozpadzie ZSRR.

Reklama

Podobnie ocenia wizytę polskiego prezydenta Aleksandr Rusecki: "Ta polska misja ma duży potencjał; prezydent Kaczyński jawi się nam jako ważny pośrednik między Gruzją i Stanami Zjednoczonymi, które zawsze wspierały nasze aspiracje, ma spore szanse w porównaniu z innymi liderami" - ocenia politolog z Tbilisi. I jako piąty lider Kaczyński otrzyma od wolnej Gruzji Order św. Jerzego. Jego kawalerem jest też George W. Bush.

Ale Rusecki jednocześnie ostrzega przed pośpiechem: "Takie blitznegocjacje nie załatwią problemu" - mówi.

Jednak rozmowy w Tbilisi nie będą miały charakteru "rozjemczo-pojednawczych" - zapewnia osoba z kręgu prezydenta. "Nie ma takiej potrzeby; są już wyznaczone nowe wybory i żadna ze stron nie kwestionuje ich demokratycznego charakteru" - przypomina. I powtarza: "Chodzi o poparcie dla Gruzji w trudnej chwili".

"A nie o pretekst dla nieobecności prezydenta w kraju podczas expose premiera Donalda Tuska?" - pyta DZIENNIK. "Nie, ta wizyta była planowana dużo wcześniej, ale została zawieszona z powodu stanu wyjątkowego w Gruzji" - zapewnia rozmówca DZIENNIKA. "Po przywróceniu wszystkich demokratycznych swobód droga do Tbilisi stała się wolna" - dodaje. Stan wyjątkowy wprowadzono na 15 dni. Saakaszwili uzasadniał wprowadzenie go koniecznością zapobieżenia działaniom rosyjskich służb specjalnych, które, jego zdaniem, stoją za demonstracjami gruzińskiej opozycji.