– Projekt ustawy wprowadzający pakiet jest finalizowany. Jest szansa, że w ciągu dwóch tygodni przepisy wejdą w życie – zapowiada Paweł Borys, szef PFR.
Regulacje antykryzysowe mają dwa cele. Pierwszy: nie dopuścić do erozji sektora przedsiębiorstw i rynku pracy. Drugi to zapewnienie płynności w firmach.
Rządowy pakiet składa się z pięciu filarów. Pierwszy ma chronić pracowników i mikroprzedsiębiorców. Państwo bierze na siebie dofinansowanie pensji części pracowników. Zupełnie nowe rozwiązanie zakłada, że firmy, w których w ciągu dwóch miesięcy obrót spadł o 15 proc. lub w ciągu miesiąca o 25 proc., będą mogły ograniczyć wymiar czasu pracy i płacy pracownika do 0,8 etatu. Jednak płaca nie może być niższa niż minimalna. W takim przypadku państwo pokryje połowę wynagrodzenia pracownika, ale do wysokości 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia w 2019 r.
Reklama
Drugie rozwiązanie to modyfikacja znanego dziś dofinansowania postojowego w zakładach pracy. W ramach przestoju płace pracowników będzie można ograniczyć do połowy, ubytek zostanie pokryty przez państwo do wysokości 130 proc. zasiłku dla bezrobotnych. Oba rozwiązania mają być finansowane z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, choć nie dłużej niż trzy miesiące. Rząd szacuje koszty tej pomocy na 17,3 mld zł przez trzy miesiące – przy założeniu korzystania z nich przez 20 proc. pracowników (trzy miliony osób).
– Najważniejsza jest ochrona miejsc pracy i zapewnienie stabilności finansowej firm. Dzięki tym rozwiązaniom przedsiębiorstwo może obniżyć koszty nawet do 75 proc. i nie musi zwalniać pracowników – podkreśla Paweł Borys, szef PFR.
W tym pakiecie jest także oferta przedłużenia finansowania dodatkowego zasiłku opiekuńczego o kolejne dwa miesiące, jeśli zawieszenie zajęć w szkołach i przedszkolach zostanie wydłużone. Choć granica wieku dzieci, na które przysługuje świadczenie (maks. 8 lat), pozostaje. Ma to kosztować dodatkowe 3 mld zł.
– Na pewno wzięcie na siebie przez państwo dofinansowania pensji pracowników to dobry krok, ale szkoda, że nie podwyższono granicy wieku dzieci, na które przysługuje zasiłek, np. do 13 lat. Jeśli celem jest wspieranie dzietności w Polsce, to warto wydać jeszcze parę miliardów złotych – zauważa główny ekonomista Credit Agricole Jakub Borowski. Takie pomysły były rozważane w rządzie, ale decyzja nie zapadła.
Pomoc ma być także adresowana do samozatrudnionych, pracujących na umowę o dzieło oraz zlecenie. W ich przypadku wchodzi w grę wypłata z ZUS gwarantowanego świadczenia miesięcznego 2 tys. zł brutto. Jeśli byli aktywni przed 1 marca 2020 r. Szacowany koszt to 4,7 mld zł. Jako wsparcie dochodów aktywnych zawodowo Polaków mają służyć także inne instrumenty z pakietu, np. wakacje kredytowe czy zapowiadane rozmowy z firmami dostarczającymi prąd czy gaz o zgodę na elastyczne regulowanie rachunków.
Kolejny filar pakietu ma chronić płynność finansową firm. To jej utrata jest najczęstszą przyczyną bankructw, których rząd chce za wszelką cenę uniknąć. W sumie wartość tej części pakietu ustalono na 73,2 mld zł, z czego „dorzucanie płynności” to aż 68,3 mld zł.
Jak to ma wyglądać w szczegółach? Rządzący założyli, że dostęp do kredytu w warunkach tak wysokiej niepewności na normalnych rynkowych zasadach byłby bardzo utrudniony. Dlatego do akcji mają ruszyć państwowe wehikuły z Grupy PFR i ich działanie to najważniejszy element w tej części pakietu.
Na ten przykład Fundusz Gwarancji Płynnościowych ma pomóc większym firmom, gwarantując nawet 80 proc. kredytów zaciąganych w bankach. Fundusz ma w tym celu zostać dokapitalizowany kwotą 8,5 mld zł. Bank Gospodarstwa Krajowego ma natomiast zwiększyć zakres de minimis z 60 do 80 proc. gwarantowanych kredytów, co w połączeniu z dokapitalizowaniem Krajowego Funduszu Gwarancyjnego o 1,1 mld zł ma akcję kredytową dla małych i średnich firm wartą 50 mld zł.
Z kolei fundusz PFR Inwestycje będzie miał do dyspozycji 6 mld zł na dokapitalizowanie tych firm, które nie mają zdolności kredytowej – albo w formie obejmowania udziałów, albo poprzez emisje obligacji. W części poświęconej finansowaniu przedsiębiorstw przewidziano też inne rozwiązania, kierowane do konkretnych branż i sektorów. Na przykład Agencja Rozwoju Przemysłu przeznaczy 1,7 mld zł na refinansowanie obecnych umów leasingowych firm transportowych i będzie im mogła proponować wakacje kredytowe, czyli przesunięcie w czasie płatności rat leasingowych. Fundusz Pracy ma sfinansować półroczne pożyczki dla mikrofirm (do kwoty 5 tys. zł), ma na to 1,2 mld zł. Firmy dostaną też możliwość ubiegania się o przesunięcie płatności składek na ZUS bez żadnych opłat.
Pakiet zawiera także filar wzmocnienia ochrony zdrowia, uwzględnia działania NBP i KNF stabilizujące system finansowy. Wreszcie ostatni punkt to program inwestycji. Zakłada on utworzenie Funduszu Inwestycji Publicznych, będącego w gestii premiera, którego celem jest finansowanie działań inwestycyjnych i antykryzysowych w związku ze skutkami gospodarczymi pandemii koronawirusa.
Może służyć do dofinansowania różnych dziedzin, od tradycyjnej dla tego typu interwencji państwa infrastruktury, przez transformację energetyczną i ochronę środowiska, po cyfryzację czy biotechnologię.
Przedstawiciele przemysłu uznają pomoc za niezbędną. – Rząd podejmuje konkretne działania pomocowe. Szczególnie trafne są działania chroniące pracowników przed utratą miejsc pracy. W pełni doceniam także rozwiązania zapewniające nam zachowanie płynności finansowej. Musimy w jak największym stopniu ograniczyć recesję, która niechybnie nas czeka. Choć jej skali na dzisiaj nie jesteśmy w stanie przewidzieć – mówi Ryszard Florek, prezes firmy FAKRO. Zgadza się z tym Jan Styliński, szef Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, który uważa, że proponowane zmiany idą w dobrym kierunku.
– Ratowanie płynności mniejszych firm jest absolutnie niezbędne. Dlatego proponowane zmiany mają sens. Dobry pomysł to także udzielenie gwarancji finansowych przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Liczę, że zachęci to banki do udzielenia kredytów obrotowych małym firmom – wylicza Styliński. Dobrze ocenia też zapowiedź utworzenia Funduszu Inwestycji Publicznych.
Branża motoryzacyjna, która dotkliwie odczuła skutki epidemii (większość polskich zakładów zawiesiła pracę) oczekuje szybkiego wdrożenia zmian. Jakub Faryś, Prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego podkreśla, że dla tego sektora oprócz zakładów finalnych, kluczowe jest utrzymanie łańcucha dostaw. – Zawieszenie składek czy opłat jest niezbędne. Oprócz tego najważniejsze jest maksymalne uproszczenie procedur i wprowadzenie korzystnych kryteriów. Jeśli dopłaty sięgną jedynie części przeciętnego wynagrodzenia i wprowadzone zostaną dodatkowe kryteria, to mogą nie objąć większości branży – mówi. Ale utrzymanie załogi w dużych fabrykach niewiele da, jeśli upadną podmioty dostarczające części i podzespoły.
Dariusz Blocher, prezes zarządu Budimexu pozytywnie ocenia pakiet, choć jego zdaniem rząd powinien nastawić się na długookresową pomoc dla firm. – Obecnie budowy są prowadzone, choć wiele może nie zostać oddane w terminie, bo nie dojedzie na czas potrzebny sprzęt z zagranicy czy mogą pojawić się problemy z surowcami. Obawiamy się jednak, że w przyszłym roku sytuacja może być gorsza – podkreśla prezes firmy. Pojawia się pytanie, czy będą nowe inwestycje, czy samorządy będą miały pieniądze na ich realizację.