Dotąd każdy funkcjonariusz policji, który miał kontakt służbowy z politykiem, musiał natychmiast sporządzić raport i przesłać go szefowi policji. Potem dokument trafiał do gabinetu szefa MSWiA. Zarządzenie dotyczyło każdej sytuacji, nie tylko przypadku, gdy polityk był podejrzany o popełnienie przestępstwa.
"Było jasne, że chodzi o tworzenie podręcznego zbioru haków. Minister mógł decydować, że poinformuje zaufanego dziennikarza, gdy na przykład opozycyjny polityk przekracza prędkość lub jeździ bez ważnego dowodu rejestracyjnego. Nie wspominając już o czysto ludzkich sprawach jak zbyt głośna muzyka w mieszkaniu polityka" - mówi jeden z posłów sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji.
"Ten przepis powinien natychmiast zniknąć. Raz, że politycy to normalni ludzie. Dwa, że istnieje faktycznie zagrożenie gromadzenia haków" - przyznaje Marek Biernacki (PO), były minister spraw wewnętrznych, a dziś przewodniczący komisji.
Policja też traktowała ten „polityczny” przepis jako zło konieczne. "Ten przepis już umarł, choć jeszcze nekrologu nie wywiesiliśmy. Ale policjanci lada dzień się o tym dowiedzą" - zapowiada komendant główny policji Tadeusz Budzik.
Odtąd policjanci będą informować szefa policji tylko wtedy, gdy będzie to niezbędne. Na przykład gdy chroniony immunitetem poseł zostanie zatrzymany podczas jazdy na drugim gazie. "Do ministerstwa nie będą trafiać informacje o tym, że polityk zbyt głośno kłócił się z żoną lub urządził imprezę" - obiecuje wysoki rangą urzędnik resortu.
Według naszych informacji zmienią się też regulaminy Biura Ochrony Rządu. Nowe zapisy mają uniemożliwić traktowanie funkcjonariuszy BOR jako ordynansów lub darmową pomoc domową. Dotąd była to norma - niedawno dziennikarze "Faktów" nagrali funkcjonariuszy, którzy wyprowadzali na spacer Sabę, psa ówczesnego marszałka Sejmu Ludwika Dorna. Podobnie ochronę BOR wykorzystywał Aleksander Kwaśniewski, który również miał psy.
Ostatnio dziennikarze podpatrzyli, jak była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga wybrała się wraz z mężem na narty do Krynicy. BOR-owcy czekali na nich pod wyciągami, wozili do restauracji i odwozili do hotelu.
"Chcemy wprowadzenia katalogu czynności, które będą zakazywać niegodnych oficera zachowań. Nasz funkcjonariusz będzie musiał odpowiedzieć VIP-owi: tego mi robić nie wolno" - tłumaczy szef BOR, generał Mariusz Janicki. Wiceminister spraw wewnętrznych też jest zadowolony z ograniczania „VIP-owskich” obowiązków BOR.
"Zmniejszamy liczbę chronionych polityków. Biuro ma w tej chwili ważniejsze problemy, np. jak wzmocnić nasze placówki dyplomatyczne w niebezpiecznych krajach, takich jak Irak, Afganistan czy Kenia" - tłumaczy Adam Rapacki.