Minister, który uchodzi za najbardziej małomównego szefa resortu zasiadającego w gabinecie Donalda Tuska, deklaruje, że rząd jest zdecydowany kontynuować obniżanie podatków. Według nieoficjalnych informacji DZIENNIKA, decyzja, kiedy jedna stawka podatkowa zacznie obowiązywać, ma zapaść lada dzień. Prawdopodobnie Donald Tusk ogłosi ją w najbliższą niedzielę, kiedy podsumuje sto dni pracy swojego rządu.

Reklama

Jacek Rostowski nie precyzuje, kiedy jeden podatek może zostać wprowadzony. Wymienia dwie daty: 2010 albo 2011 r. Nie wiadomo, jak byłby wysoki. Nieoficjalnie DZIENNIK dowiedział się, że trwają rozmowy w tej sprawie.

"Zapewne będzie 19-procentowy" - mówi DZIENNIKOWI członek ścisłego kierownictwa PO. Co ciekawe, z informacji pochodzących z Platformy Obywatelskiej wynika, że w grę wchodzi także zachowanie ulgi prorodzinnej i kwoty wolnej od podatku. A to znaczy, że nadal byłoby można odliczyć tak jak teraz 1173 zł na jedno dziecko, a osoby zarabiające rocznie do 3088 zł nie oddawałyby fiskusowi ani grosza.

Rostowski nie zrezygnuje z jednego: ani myśli o zniesieniu podatku od dochodów kapitałowych, czyli tzw. podatku Belki. "Nie jestem socjalistą, ale to umożliwiałoby bardzo bogatym ludziom, których większość dochodów pochodzi z instrumentów finansowych, unikanie płacenia podatków" - mówi.

Jeden podatek to rewolucyjny pomysł, bo oznacza, że do budżetu wpłynie mniej pieniędzy. PO nie przedstawiła żadnych wyliczeń, ale wiadomo, że kasa państwa schudłaby o grube miliardy. Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, przyznaje jednak, że obniżka PIT pozostawiłaby w naszych kieszeniach sporo pieniędzy.

Czy państwo stać na taki gest? Andrzej Arendarski, szef Krajowej Izby Gospodarczej uspokaja: "Jakkolwiek obywatele wykorzystają zaoszczędzone na obniżce podatku pieniądze, zrobią to lepiej niż państwo". Uważa, że nawet gdyby je po prostu wydali, to i tak część z nich wróci do państwowej kasy w formie podatku VAT.