"Obaj od wielu miesięcy stanowią realne przywództwo polityczne Platformy. To dwie bardzo przekonujące twarze PO także w komunikacji zewnętrznej, obaj są recenzowani przez ludzi bardzo pozytywnie" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM szef PO Donald Tusk, który wczoraj podczas zarządu krajowego partii wnioskował o nominację dla obu polityków. Propozycja Tuska nie napotkała oporu i zyskała rekomendację zarządu. Politycy z zarządu PO: "Mamy znowu rozwinąć dwa skrzydła: to konserwatywne i to liberalne".

Reklama

W Platformie nie ma ludzi, którzy niedawno dołączyli do szeregów partii, a zrobiliby równie błyskotliwą karierę. Jeszcze przed wyborami bój o miejsce Gowina na listach PO toczył Jan Rokita, a Radosław Sikorski pojawił się w trakcie kampanii jako tajna broń przeciwko PiS. W ciągu kilku miesięcy obaj stali się twarzami PO i choć w partii pojawili się niedawno, to znaczą już bardzo dużo.

Premier nie szczędzi im komplementów. "Jarosław Gowin dba o relacje z kościołem, jest jednym z nielicznych intelektualistów pełną gębą w polityce, a po odejściu Jana Rokity silna postać z Krakowa nam się przyda. Radek Sikorski to polityk pełnokrwisty, a z racji wagi resortu, którym kieruje, szybko stał się elementem ścisłego przywództwa i wpływa na politykę PO" - mówi Tusk

Politycy Platformy boją się jak ognia spekulacji, że nowe akcenty po prawej stronie oznaczają powstanie frakcji. "W PO nie ma żadnych istotnych różnic na tle ideowym, te różnice miedzy skrzydłem liberalnym a konserwatywnym są mistyfikowane" - zapewnia Gowin. Obie nominacje mają jednak pokazać, że PO jest silna także na umiarkowanej prawicy. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zastrzega jednak od razu: "Tu nie chodzi o zbiorowy wizerunek ale o zbiorową pracę. Partia nie jest narzędziem do uprawiania polityki symbolicznej, ale miejscem do walki o akceptację społeczną i realizację programu" - mówi marszałek Sejmu.

Reklama

Zdaniem politologa Marka Migalskiego ruch Tuska może utrudnić w przyszłości powstanie wewnątrzpartyjnej opozycji. "To próba wciągnięcia obu polityków do procesów decyzyjnych, by nigdy nie mogli powiedzieć, że byli outsiderami. By nie mogli być wewnętrznymi krytykami linii partii, gdyby w przyszłości pojawiły się jakieś kłopoty" - uważa Migalski.

Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. W zarządzie partii jest piętnaście miejsc i tylko jeden wakat, co oznacza, że jedna osoba będzie musiała z zarządu odejść. Członkowie kierownictwa PO nieoficjalnie wskazują na Andrzeja Czerwińskiego, szefa małopolskiej Platformy. "Skoro wchodzi Gowin z Małopolski, drugi polityk z tego regionu będzie musiał odejść. To kwestia racjonalnego rozłożenia sił w zarządzie" - argumentuje polityk PO. To może oznaczać także, że w konflikcie krakowskiej Platformy z Gowinem władze partii opowiedziały się po stronie Gowina.

Konflikt w Krakowie ujawnił się, jeszcze gdy twarzą regionu był Jan Rokita. Razem z Gowinem poparli pisowskiego kandydata na prezydenta Krakowa Ryszarda Terleckiego, podczas gdy krakowska PO z Czerwińskim na czele sprzyjała lewicowemu prezydentowi Krakowa Jackowi Majchrowskiemu. Krakowscy działacze PO zarzucają Gowinowi ingerowanie w ich sprawy niezgodnie ze statutem partii. Choć oficjalnie nic się nie dzieje. " Z Jarosławem Gowinem prowadzimy dyskusję na temat kształtu Platformy, kandydata na prezydenta miasta. Czasami dyskusja jest łatwiejsza, czasami trudniejsza" - lakonicznie mówi Paweł Sularz z krakowskiej PO. We wtorek pożar w Krakowie pojechał gasić Grzegorz Schetyna, na razie ugasił. A Jarosław Gowin pytany o to mówi krótko: "Potrzebna jest głęboka rekonstrukcja struktur krakowskiej PO".