"Ostentacyjne śledzenie, fotografowanie i podawanie przekłamanych informacji na temat mojej działalności mają mnie zmusić do rezygnacji z urzędu" - oświadczyła rzecznik praw dziecka. Na swój los skarżyła się w toruńskiej rozgłośni ojca Tadeusza Rydzyka.

Reklama

Ewa Sowińska jest przekonana o tym, że jest śledzona. Opowiadała o tym w Radiu Maryja. "Wyjeżdżając z pracy w piątek około godziny 19.00 dosyć szybko się zorientowałam, że ktoś jedzie za mną i to nie tak jakoś dyskretnie, tylko z całą świadomością tuż za mną, na każdym pasie, na jakim się znalazłam - dążąc do tego by mnie udręczyć po prostu, żeby przez udręczenie spowodować, że ja tej presji nie wytrzymam" - podkreślała rzecznik praw dziecka.

Sowińska twierdzi, że jest czuje naciski, by złożyła rezygnację. Jednak - jak wynika z jej słów - nie ma zamiaru podawać się do dymisji.

"Nie ma takich argumentów, które w tej chwili mogłyby odwołać mnie ze stanowiska. Pomysł połączenia z powrotem biura RPD z biurem Rzecznika Praw Obywatelskich jest niecelowe" - oceniła.

"Ja składałam ślubowanie, że będę całkowicie apolityczna i tak staram się działać, nie daję powodów żadnych żebym działała politycznie. Cieszę się że mogę działać tylko dla dzieci i jestem całkiem poza polityką, i nawet nie interesuję się tą sferą życia społecznego" - dodała Ewa Sowińska.

Sowińska została rzecznikiem praw dziecka z rekomendacji LPR. Głośno było o jej śledztwie czy jeden z teletubisiów nie jest gejem, bo nosi damską torebkę. Trafiła również na trzecie miejsce największych idiotów roku w blogu internetowym publicysty "Washington Post" właśnie za swoją akcję wymierzoną w teletubisie.

Wniosek o odwołanie Sowińskiej ze stanowiska złożyli u marszałka Sejmu posłowie LiD.