Bondaryk pracował wówczas w Polskiej Telefonii Cyfrowej - czyli u operatora sieci Era. Zajmował się m.in. ochroną informacji niejawnych. Miał więc dostęp do urządzeń wykrywających podsłuchy.
"Taka firma jak Era prowadzi różne interesy. Czasem, gdy planowano wyjazdowe posiedzenie zarządu albo poufne negocjacje, wysyłani byli wcześniej specjaliści z aparaturą i sprawdzali wskazane pomieszczenia" - mówi "Newsweekowi" jeden z pracowników Ery.
Jednak podwładni Bondaryka szukali podsłuchów także gdzie indziej. Według tygodnika, Bondaryk rozkazał im sprawdzenie, czy w kancelarii adwokata Władysława H. są zainstalowane pluskwy. Potwierdzają to m.in. dokumenty, które zachowały się w Erze. Prokuratura, która bada wyciek tajnych informacji z Ery ma też dokumenty i zeznania dotyczące sprawy szefa ABW.
Kto mógł podsłuchiwać adwokata H.? Interesowały się nim prokuratura i Centralne Biuro Śledcze. H. jest jednym z oskarżonych w aferze korupcyjnej w suwalskim wymiarze sprawiedliwości. Ciąży na nim także zarzut próby porwania oraz gróźb karalnych kierowanych pod adresem byłej współpracownicy, która wiedziała wiele o jego działalności. W związku z tymi sprawami H. spędził kilka miesięcy w areszcie - czytamy w "Newsweeku".
Bondaryk nie odpowiedział tygodnikowi na żadne z pytań dotyczących podsłuchów. ABW również milczy. "Agencja oświadcza, iż nie udziela informacji na temat prywatnego życia pana Krzysztofa Bondaryka" - ucina krótko rzeczniczka Agencji major Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska.