Podsłuch był zainstalowany w ścianie, tuż przy gniazdku telefonicznym, na wysokości fotela komendanta. Znaleziono go, gdy robotnicy zerwali boazerię. "Przez ostatnie blisko 30 lat była stałym elementem wystroju" - przyznaje rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Gabinet szefa policji, jak i inne ważne pokoje w gigantycznym gmachu centrali policji przy ul. Puławskiej w Warszawie, regularnie są sprawdzane na obecność podsłuchów. Inspekcje nie odkryły starej pluskwy, gdyż od dawna nie była ona aktywna. W kogo zatem mogła być wymierzona aparatura podsłuchowa?
W latach 70. w gabinecie urzędowało trzech szefów MO - generałowie Kazimierz Chojnacki, Marian Janicki i Stanisław Zaczkowski. Żaden z nich nie skończył w areszcie. Po przejściu na emeryturę kontynuowali kariery w PRL-owskiej dyplomacji.
"Kilka lat temu mieliśmy również aferę podsłuchową. Chodziło o podejrzenia wobec funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa, którzy mieli w naszym budynku swoje pokoje" - wspomina oficer policji.
Ulokowane one były w korytarzu zajmowanym przez Centralne Biuro Śledcze. "Byliśmy przekonani, że są tam po to, aby nas inwigilować. Ostatecznie udało się nam <smutnych panów> wyrzucić z budynku" - mówi ze śmiechem nasz rozmówca.