Luks został zdymisjonowany w połowie stycznia. Kierowana przez niego prokuratura uchodziła za jedną z najlepszych w kraju. Choć był mianowany jeszcze w czasach rządów SLD, to jako jedyny prokurator apelacyjny przetrwał kadencję Zbigniewa Ziobry. To kierowani przez niego oskarżyciele prowadzili głośne śledztwa, np. dotyczące Aleksandry Jakubowskiej i zmian w ustawie medialnej czy w sprawie korupcji sędziów i prokuratorów. Skąd więc dymisja?
"14 stycznia byłem odebrać dekret o swojej dymisji w Ministerstwie Sprawiedliwości. Spotkałem tam prokuratora Andrzeja Talasa. Usłyszałem, że o moją dymisję postarał się szef ABW Krzysztof Bondaryk oraz Władysław H. Talas twierdził, że obydwaj mieli o mojej dymisji rozmawiać z doradcą Zbigniewa Ćwiąkalskiego, prokuratorem Krzysztofem Niezgodą" - wyjaśniał przed sądem Luks.
Kim jest tajemniczy Władysław H., który razem z szefem ABW miał doprowadzić do dymisji? Przez lata pracował z Krzysztofem Bondarykiem w UOP, potem w MSWiA. Następnie rozpoczął praktykę adwokacką. Wtedy jego działania znalazły się pod lupą białostockiej prokuratury: patrol policji zauważył, jak trójka mężczyzn uzbrojonych w kije bejsbolowe próbuje wepchnąć do bagażnika kobietę. Wśród nich był Władysław H. Prokuratorzy szybko trafili na drugi trop: Władysław H. miał korumpować sędziów, aby swoim klientom załatwiać korzystne wyroki.
Wczoraj DZIENNIK zapytał szefa ABW, czy zabiegał o odwołanie Sławomira Luksa. "Nigdy nie zabiegałem, spotkań z prokuratorem Niezgodą w tej sprawie nie miałem" - odpisał Krzysztof Bondaryk.
"Oskarżenia pod adresem szefa służb specjalnych są poważne. Powinny zostać rzetelnie wyjaśnione. Być może przed komisją ds. służb specjalnych" - mówi poseł Paweł Graś (PO)