Wczoraj Patrycja Kotecka nie chciała komentować rewelacji posła PiS. Zbigniew Ziobro też był nieuchwytny. O jego romansie z Kotecką oficjalnie też nikt nie chciał rozmawiać.
"Miłość miłość, piękna rzecz" - mówił, uciekając przed mediami,yTadeusz Cymański. Podobnie zachowywał się również Arkadiusz Mularczyk, jeden z najbliższych przyjaciół Ziobry. "Panie pośle, z tym narzeczeństwem to prawda?" - pytali dziennikarze. W odpowiedzi słychać było jedynie nerwowy śmiech. "Panie pośle, proszę odpowiedzieć!". "To spekulacje" - w końcu pada odpowiedź, a Arkadiusz Mularczyk w tej samej chwili chowa się za drzwiami klubowego pokoju.
Nieoficjalnie politycy byli bardziej rozmowni. "Kurski od półtora roku pracuje nad wizerunkiem Zbyszka. Na pewno nie powiedział tego ot tak, nie uzgadniając tego z zainteresowanym" - mówi DZIENNIKOWI kilku prominentnych polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Sam Kurski łagodzi i przeprasza. W jego tłumaczenia jednak mało kto wierzy, bo zdaniem polityków PiS Kurski osiągnął już to, co zamierzał. Ich zdaniem taktyka Kurskiego była prosta. Zrobić wszystko, by odciągnąć medialne zainteresowanie od Ziobry jako osoby, która kopie dołki pod prezesem partii Jarosławem Kaczyńkim. "I to świetnie się udało. Dziś wszyscy mówią o jednym, o romansie" - podkreślają koledzy byłego ministra sprawiedliwości.
Drugi cel, który miał ich zdaniem postawić sobie Kurski, to rozbrojenie miny o nazwie "Patrycja Kotecka, wiceszefowa agencji informacji TVP, użytkownik służbowego laptopa ministra sprawiedliwości". O Koteckiej i laptopie Ziobry powstały niezliczone ilości artykułów prasowych i relacji radiowych i telewizyjnych. Pracownicy TVP mówią coraz głośniej o niej i o tajemniczym komputerze.
"Ona przychodziła do redakcji na plac Powstańców Warszawy z jakimś laptopem. Nie był to na 100 proc. sprzęt redakcyjny. Pisała na nim scenariusze, zresztą jakieś inne notatki też, właściwie wszystko, co się działo w redakcji też" - mówi DZIENNIKOWI informatorka z TVP.
Deklaracja Kurskiego sprawia, że na tę sprawę będzie się patrzeć zupełnie inaczej. "Co innego, gdy Kotecka używa laptopa swojego narzeczonego, co innego, gdy przychodzi do pracy z komputerem ważnego polityka, członka rządu" - komentuje pracownik TVP.
Kurski zdetonował jeszcze jedną minę. Zbigniew Ziobro uchodził do tej pory za człowieka zimnego, skupionego jedynie na polityce i walce z korupcją, pracoholika, który nie ma czasu na kobiety. Deklaracja Kurskiego ociepla ten wizerunek.
Większość polityków PiS nieoficjalnie otwarcie mówi o uczuciu łączącym Kotecką i Ziobrę. "To zaczęło się dawno temu" - tłumaczą. Kiedy? Prawdopodobnie w czasie prac sejmowej komisji śledczej w sprawie Afery Rywina.
"Bardzo często można było ich spotkać razem, zawsze gdy Ziobro patrzył na Kotecką, robiły mu się takie maślane oczy" - wspomina były szef komisji Tomasz Nałęcz. Później o związku polityka i dziennikarki przestało się mówić. "Podobno zerwali" - mówił wtedy jeden z partyjnych kolegów Ziobry.
Plotki i sugestie dotyczące tej pary jednak wróciły, zaraz po tym, jak PiS wygrało wybory, a Kotecka pojawiła się w TVP.
"Usłyszeliśmy, że ta dziewczyna ma dużo znajomości" - mówi jedna z osób, które z nią wtedy pracowały. Kotecka uchodziła za osobę, która jest zaprzyjaźniona ze Zbigniewem Ziobro. "Ona sama mówiła, że to oszczerstwo i kłamstwo" - opowiada dziennikarka.
Po kilku miesiącach Kotecką zwolniono, do telewizji jednak wróciła bardzo szybko i to od razu na kierownicze stanowisko. Wielokrotnie, jak mówili pracownicy TVP, miała dzwonić do Ziobry i mówić "Zbyszku, a jak tam ta sprawa, a jak tam sprawa inna". Przygotowywała wtedy reportaż o Edwardzie Mazurze. Jego scenariusz znaleźli oficerowie ABW w zniszczonym laptopie Ziobry.
Wczoraj prezes TVP Andrzej Urbański powiedział, że nie było i nie będzie wniosku o odwołanie Koteckiej z zajmowanego stanowiska.