"Wszyscy pytający o datę chyba przeoczyli, że w konstytucji wyraźnie napisano, że prawnym środkiem płatniczym w Polsce jest złoty, a nie euro. Decyzja w tej sprawie nie będzie więc należała do rządu, a do parlamentu i prezydenta" - powiedział Donald Tusk.

Reklama

Co na to konstytucjonaliści? "Pan premier myli się co do słów, bo w konstytucji nie ma stwierdzenia, że <prawnym środkiem płatniczym w Polsce jest złoty>. Jednak generalnie ma rację. Trzeba będzie wykreślić z konstytucji słowa o tym, że Narodowy Bank Polski odpowiada za emisję polskiego pieniądza i ustala jego wartość" - mówi konstytucjonalista, profesor Piotr Winczorek.

Faktem jest, że zaakceptować to będą musieli posłowie, a następnie - prezydent. Tusk przyznał, że liczy na zmianę na prezydenckim fotelu po wyborach w 2010 roku. Zapewnia jednak, że nie chodzi mu tylko o ewentualne kłótnie o euro, lecz głównie o ustawę wprowadzającą podatek liniowy w 2011 roku. Dlaczego dopiero wtedy? "Prezydent Kaczyński powiedział publicznie, a także w bezpośredniej ze mną rozmowie, że podatku liniowego nie będzie. Wszystkie partie opozycyjne też nie pozostawiają nam w tej sprawie złudzeń. Pole manewru jest więc wąskie" - uzasadniał premier.

Zapytany, jak by określił dzisiaj swoje poglądy gospodarcze zażartował: "przyjmijmy, że z liberała zostało we mnie... 64 procent" Jednocześnie zaznaczył, że "jest w dobrym samopoczuciu" jeżeli chodzi o "identyfikację wolnorynkową".

"Na pewno od 1989 r. nie było w Polsce na stanowisku premiera człowieka o tak jednoznacznie liberalnych poglądach gospodarczych" - podsumował Tusk w "Polityce".

Reklama