Szyję szefa rządu Indianie okręcili do kompletu szalikiem. Takie pamiątki Donald Tusk przywiezie ze szkoły imienia Ernesta Malinowskiego, z położonej kilka tysięcy metrów nad poziomem morza osady Morococha. Uczy się tam niewiele ponad stu małych Indian.

Reklama

Do szkoły imienia polskiego inżyniera Tuskowie dostali się górską koleją, również imienia Ernesta Malinowskiego. Indianie do dziś pamiętają Polaka, który w XIX wieku wybudował najwyższej położoną wówczas kolej.

Premier wsiadł do pociągu w Limie, niewiele ponad poziomem morza. Kilkugodzinna podróż do przełączy Ticlio na wysokości 4768 metrów jest trudna dla osób nie przyzwyczajonych do gwałtownych zmian wysokości. Ale Peruwiańczycy mają na to swoje sposoby.

Choroba wysokościowa, zwana Soroche, w łagodnych przypadkach objawia się zawrotami głowy i nudnościami. W skrajnych kończy się nawet obrzękiem płuc lub mózgu. Przed podróżą powyżej 2500 metrów nad poziom morza dobrze jest napić się zalecanego przez Indian naparu z liści koki, czyli tak zwanego mate de coca.

Reklama

Nie wiadomo, czy premier skorzystał z tej wiedzy i skosztował naparu. Wiadomo tylko, że przed wyprawą w góry zrezygnował z tłustych szaszłyków z serc byka i ciężkich trunków. Takie specjały serwował swym gościom prezydent Peru na wystawnej kolacji.