PiS odpowiada, że to zapewni uczciwy podział eurofunduszy i przetnie polityczne układy Adama Struzika i jego ludzi.

PiS wciąż zwleka z ujawnieniem projektu ustawy o stworzeniu woj. warszawskiego i nie wiadomo, czy ostatecznie z tych planów nie zrezygnuje. W te zapewnienia zdaje się nie dowierzać urząd marszałkowski woj. mazowieckiego, który właśnie przygotował wyliczenia dotyczące budżetowych skutków takiego podziału.

Reklama

Na potrzeby tych analiz urzędnicy przyjęli pewne założenia, np. w dziale "transport i łączność” podziału wydatków dzisiejszego województwa między dwie hipotetycznie nowe jednostki dokonano w oparciu o liczbę kilometrów dróg znajdującą się na danym terenie. Podobnie jest w przypadku wydatków na jednostki oświatowe, instytucje kultury czy podmioty lecznicze i szpitale ‒ tu podziału wydatków dokonano zgodnie z siedzibą jednostki.

Z szacunków tych wynika, że nowe woj. mazowieckie (bez Warszawy i sąsiadujących z nią powiatów) przejęłoby 59 proc. wydatków wykonanych w 2018 r., czyli ponad 1,3 mld zł. Pozostałe 41 proc. przypadłoby nowemu woj. warszawskiemu. Przykładowo w dziale budżetowym „edukacyjna opieka wychowawcza” nowe Mazowsze musiałoby wziąć na siebie 90 proc. wydatków (22 mln zł), a woj. warszawskie ‒ 10 proc. (2,5 mln zł). Ale jeśli chodzi o ochronę zdrowia, to tu więcej na swoje barki wziąłby region stołeczny, bo 53 proc. (prawie 148 mln zł).

Urząd marszałkowski zderza kwotę 1,3 mld zł wydatków, jakie poniosłoby nowe woj. mazowieckie, z dużo niższymi wpływami, jakie miałoby z CIT ‒ to zaledwie 13 proc. tego, co otrzymuje region w obecnym kształcie, czyli 271 mln zł. ‒ Aby zbilansować budżet, nowo powstałe woj. mazowieckie musiałoby uzyskać ponad 1 mld zł ‒ wynika z przeprowadzonej analizy.

Pytani przez nas politycy PiS przyznają, że nie widzieli podobnych wyliczeń ze strony swojej partii. Zastrzegają jednak, że wciąż nie ma projektu ustawy w sprawie podziału regionu, a tam mogą być zawarte jakieś założenia. ‒ Decyzja co do ostatecznego kształtu podziału woj. mazowieckiego jeszcze nie zapadły, cały czas trwają rozmowy na ten temat ‒ mówi Łukasz Gołębiowski, radny mazowieckiego sejmiku z ramienia PiS.

Z kolei wiceprzewodnicząca sejmikowej komisji budżetu i finansów Ewa Białecka (PiS) zwraca uwagę, że podział administracyjny da korzystniejszy podział środków unijnych. ‒ Jeśli biedniejsze woj. mazowieckie dostanie więcej środków unijnych niż bogate woj. warszawskie, to być może uda się te różnice skutecznie zniwelować ‒ mówi. Wtóruje jej Łukasz Gołębiowski. ‒ Mniejsze miejscowości muszą mieć równy dostęp do środków finansowych z Unii Europejskiej i ten podział (administracyjny ‒ red.) daje możliwości rozwoju regionom znajdującym się poza Warszawą ‒ twierdzi.

Tyle że, jak pisaliśmy w poniedziałek, z Komisji Europejskiej (KE) płyną nieoficjalne sygnały, że podział administracyjny na dziś nie ma żadnego wpływu na podział eurofunduszy, bo to załatwił już podział statystyczny regionu, dokonany w 2018 r. KE sygnalizuje też, że podział administracyjny wręcz skomplikuje sytuację pod kątem instytucjonalnym, bo trzeba będzie powołać nową instytucję zarządzającą euro dotacjami.

Reklama

Politycy PiS odpowiadają, że chodzi też o bardziej sprawiedliwy podział pieniędzy z Brukseli na gruncie polskim. ‒ Marszałek Struzik broni się rękami i nogami, dzieli środki według własnego widzimisię i partyjnego przydziału. Podział administracyjny pomoże rozbić układ polityczny na Mazowszu i zobiektywizuje sposób dystrybucji eurofunduszy. Po swoim subregionie widzę, że środki europejskie dzielone są, niestety, w pierwszej kolejności według klucza politycznego ‒ przekonuje Ewa Białecka.

Atmosfera wokół tematu podziału Mazowsza robi się nerwowa. W lipcu jednej z radnych PiS Wojciech Zabłocki domagał się na piśmie wyjaśnień od marszałka Struzika, na jakiej podstawie na oficjalnej stronie internetowej urzędu marszałkowskiego opublikowano materiał zatytułowany "Podział województwa zniszczy Mazowsze”. Tekst ten jest jednostronną relacją z konferencji politycznej, będącej czystą polemiką i manifestem przedstawicieli partii politycznych, tworzących koalicję zarządzającą sejmikiem mazowieckim. Treść nie odnosi się do żadnych dokumentów państwowych, a jedynie do spekulacji medialnych” ‒ napisał radny i zażądał usunięcia ze strony wspomnianego „manifestu politycznego” i zastąpienia go informacją urzędową lub „obiektywną relacją z dyskusji radnych sejmiku, zawierającą argumenty wszystkich stron debaty”.

Urząd marszałkowski nie zamierza jednak odpuszczać. Zamówił już np. memorandum prawne "w sprawie przewidywanych konsekwencji prawnych planowanego podziału woj. mazowieckiego”. Kancelaria prawna sugeruje w nim działania (w zależności od etapu prac legislacyjnych), mogące dać odpór ewentualnym planom PiS, w tym m.in. rozpisanie przez sejmik referendum lokalnego, skargę do TK (z zastrzeżeniem "obniżającej się jakości orzecznictwa” trybunału), skargę indywidualną do KE czy pytanie prejudycjalne do TSUE