Anna Wojciechowska: Polacy zobaczyli dziś dzięki publikacji DZIENNIKAzdumiewający obraz: dwa ośrodki władzy odpowiedzialne za politykę zagraniczną nie są w stanie współpracować nawet przy najbardziej strategicznej dziś sprawie. Co wobec tego zamierza prezydent?
Michał Kamiński: Pomysł prezydenta jest taki, aby nadal, nawet jeśli jego interes na tym cierpi, nie wpisywać się w polityczne, partyjne przepychanki. Ten artykuł DZIENNIKA pokazuje właśnie, że prezydent wycofuje się z ataków na rząd, unika konfrontacji po to, aby Polska mogła prowadzić spójną politykę zagraniczną.

Reklama

Z tego artykułu widać, że prezydent kieruje się osobistymi animozjami do ministra Sikorskiego, że nie ufa szefowi dyplomacji własnego kraju. O jakiej współpracy więc może być mowa?!
Skłamałbym gdybym powiedział, że minister Sikorski jest ulubioną postacią pana prezydenta, ale w przypadku polityki zagranicznej prezydenta, nie chodzi o sympatię czy jej brak.

W kluczowym dla nas momencie negocjacji z Amerykanami minister przyjeżdża do prezydenta, by przekazać mu wiedzę o negocjacjach, i zaczyna być straszony Trybunałem Stanu.
Prezydent zachowuje się w porządku. Podejmuje działania, które są przewidziane w konstytucji. Jeśli ma wątpliwości, doprowadza do konfrontacji. Rzecz działa się legalnie. Ale jednocześnie podpisuje kolejne nominacje ambasadorskie pana ministra.

I kiedy rozstrzyga się sprawa tarczy, daje upust emocjom, wytykając Sikorskiemu rozdęte ego.
Nie słyszałem tych rozmów i nie będę się na ich temat wypowiadać. Liczą się skutki. Pan prezydent protokołuje rozmowy, bo ma złe doświadczenia, kiedy jego działania są źle interpretowane. I właśnie wasz arytykuł pokazuje, że pani minister Fotyga pojechała do Waszyngtonu, by wzmacniać rząd, a nie osłabiać.

Rząd mówi co innego. Dlaczego współpracownicy premiera i prezydenta nie mogli przed jej wizytą spotkać się i wszystko omówić.
Ja mogę powiedzieć, że w tych sprawach winy nie ponosi Kancelaria Prezydenta.

A rząd mówi, że to też nie jego wina.
Ja reprezentuję prezydenta. Prezydent współpracuje dla dobra Polski.

Więc wszystko jest w porządku, jeśli chodzi o współpracę dwóch ośrodków władzy?
Owszem mam poczucie, że coś jest nie tak. Ta polityka podlega dziś wpływowi ośrodków PR-owskich, a nie strategicznej wizji przyszłości naszego kraju. Jest rzeczywiście chorą sytuacją, jeżeli o kluczowych sprawach decydują faceci od wizerunku, a nie profesjonalni dyplomaci. Tylko u prezydenta akurat tak nie jest.