Czarnek mówił w wywiadzie m.in. o postępowaniach dyscyplinarnych prowadzonych wobec nauczycieli akademickich. Poinformował, że obecnie toczy się dwadzieścia kilka postępowań dyscyplinarnych i wyjaśniających, typowo światopoglądowych, wobec naukowców o poglądach konserwatywnych, tymczasem nie ma żadnego postępowania wobec osób z przeciwnej strony.
Zapytany, jak ma wyglądać zapowiedziany przez niego "pakiet wolnościowy" dla uczelni wyjaśnił, że będzie to urzeczywistnienie art. 25 ust. 2 Konstytucji, który gwarantuje każdemu prawo do głoszenia światopoglądu, "bez względu na to, czy ten światopogląd jest lewicowo-liberalny, konserwatywny, centrowy czy jakikolwiek inny". Oczywiście w granicach prawa, zwłaszcza art. 13 Konstytucji RP - zastrzegł.
Zapytany o list rektorów uczelni zrzeszonych w Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, głoszący, że "nie ma konieczności, dla obrony wolności akademickich, tworzenia specjalnych regulacji prawnych i nowych ciał ingerujących w autonomię uczelni", Czarnek odpowiedział: "autonomia uczelni nie może polegać na tym, że ściga się światopogląd konserwatywny, a nie ściga się lewicowego albo odwrotnie".
"Media próbują ze mnie zrobić rewolucjonistę"
Każdy ma prawo głosić swoje poglądy i za to nie może być karany dyscyplinarnie. I chcę, żeby to było zapisane w ustawie. Nie oznacza to, że nie będzie żadnych postępowań dyscyplinarnych. Jeśli ktoś kogoś obrazi, to oczywiście może to się stać przedmiotem postępowania dyscyplinarnego - zaznaczył minister.
Zapewnił też, że nie będzie żadnych radykalnych zmian w oświacie. Media próbują ze mnie zrobić rewolucjonistę, a ja jestem wolnościowcem (...) O liście lektur zawsze można dyskutować. Decydować będę jednak nie ja sam, ale zespół ekspertów - stwierdził odnosząc się do zapowiedzi dopisania do lektur szkolnych dzieł Jana Pawła II.
Zapytany, co powiedziałby osobom, które sprzeciwiają się jego nominacji i tym, które podpisały się pod wnioskiem o jego odwołanie, Czarnek stwierdził, że żyjemy w wolnym kraju, a te osoby mają do tego prawo. Przyzwoitość nakazuje jednak przy tym nie kłamać, nie oczerniać i nie wykrzykiwać publicznie wulgaryzmów. A o dymisji decyduje premier – powiedział Czarnek.