Drobin, położony w północnej części woj. mazowieckiego, to wyjątkowe miejsce na wyborczej mapie Polski. W czerwcu zeszłego roku zmarł tamtejszy burmistrz związany z PSL Andrzej Samoraj, w związku z tym trzeba było zarządzić przedterminowe wybory. Od tamtej pory trwa tam zażarta walka między ludowcami a partią Jarosława Kaczyńskiego. Przedterminowe wybory we wrześniu wygrał Grzegorz Szykulski związany z PiS, wcześniej pełniący obowiązki burmistrza Drobina.

Reklama

Jednak w październiku Sąd Okręgowy w Płocku, na skutek wniesionych protestów, unieważnił przedterminowe wybory. Powód? Niedotrzymanie terminów w przypadku sześciu pakietów do głosowania korespondencyjnego dla osób będących wówczas w izolacji domowej z powodu COVID-19. Do tego ponad 40 głosów nieważnych, a ponieważ kandydat PiS wygrał jedynie dwoma głosami, wybory unieważniono. Wyrok sądu uprawomocnił się w styczniu br., tak więc wybory trzeba było powtórzyć. Z uwagi na pandemię, udało się je zorganizować dopiero 13 czerwca. Tym razem wygrał Krzysztof Wielec związany z PSL. Z obwieszczenia komisarza wyborczego wynika, że wygrał on z Szykulskim różnicą tylko ośmiu głosów, przy jednocześnie 72 głosach nieważnych.

Z naszych ustaleń wynika, że nowy burmistrz ma kłopoty z objęciem swojej funkcji - i to mimo że sporządzono protokół z wyników wyborów, a on sam został zaprzysiężony. Powód? Przewodniczący miejskiej komisji wyborczej nie chce wydać burmistrzowi zaświadczenia potwierdzającego jego wybór.

Reklama

- Komisja nie wykonuje podstawowych obowiązków ustawowych, wynikających z art. 490 kodeksu wyborczego. Trudno reagować na takie bezprawie, tym bardziej, że nie jest przewidziana sankcja za brak wydania zaświadczenia, które jest przecież zwykłą formalnością, a bez którego utrudnione jest funkcjonowanie nowego burmistrza, bo brakuje dokumentu potwierdzającego jego wybór - mówi pełnomocnik gminy mec. Artur Przewrocki. - Skoro jest dokonany wybór, to nie ma innej możliwości, jak wydać takie zaświadczenie. Jeśli ktoś nie zgadza się z wynikami wyborów, może odwołać się do sądu, a nie stosować tego rodzaju obstrukcję. To chyba pierwsza tego typu sytuacja w Polsce - ocenia nasz rozmówca.

Zaświadczenie to "czysta formalność"?

Reklama

Przedstawiciele delegatury KBW w Płocku w nieoficjalnej rozmowie przyznają, że z takim przypadkiem jeszcze się nie spotkali. - Wydanie takiego zaświadczenia to przecież czysta formalność. Usłyszeliśmy jedynie sugestie, że wynik wyborów się nie podoba - twierdzi urzędnik.

Dlaczego przewodniczący komisji nie chce wydać zaświadczenia? Odmówiłem podpisania go, bo nie jestem przekonany o zgodności z prawem procesu wyborczego, ponadto mam podejrzenia o sabotaż na szkodę wyborów - poprzez kilkugodzinny brak połączeń telefonicznych z naszą Komisją i ewidencją ludności, następnie zalanie wodą korytarza, a w końcu brakiem dostępności policji - skutkujący tym, że niektórzy mieszkańcy nie byli w stanie oddać głosu oraz tym, że osobnicy sprzedający i kupujący głosy mogli się czuć bezkarni. Zawiadomiłem o tym organa ścigania, ale nie raczyły mnie do dziś powiadomić o swoich działaniach. Zwróciłem się też do KBW o pisemną interpretację art. 490 kodeksu wyborczego, ale do chwili obecnej nie otrzymałem jej - tłumaczy Jan Krajewski, przewodniczący miejskiej komisji wyborczej.

- W protokole wyborczym zawarta jest tylko arytmetyka, ale chodzi jeszcze o meritum sprawy, czy wszystko poszło zgodnie z prawem, a ja jako przewodniczący komisji miejskiej takiego przeświadczenia nie mam. O ważnych wyborach można mówić wtedy, gdy nikt nie złoży w terminie sprzeciwu, a termin ten mija chyba w poniedziałek. A jeśli są sprzeciwy, to o ważności wyborów powinien zdecydować sąd. Ta interpretacja nie spotkała się z akceptacją KBW. Wzajemnie się nie przekonaliśmy co do swoich racji, a teraz telefonicznie straszą mnie odwołaniem bez podania swojej pisemnej interpretacji art. 490 kw - wyjaśnia w rozmowie z nami.

Sprawą zbulwersowany jest wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski (PSL), mocno zaangażowany w kwestię wyborów w Drobinie. - Od kiedy to przeświadczenie przewodniczącego miejskiej komisji jest argumentem za wydaniem zaświadczenia czy nie? Jestem przekonany, że głupota tego człowieka nie ma wpływu na demokratyczny mandat burmistrza. Będę kontaktował się z KBW i PKW, by w trybie pilnym odwołano tego osobnika - ocenia. - PiS nie może się pogodzić z porażką, mimo licznych pielgrzymek czołowych polityków PiS, ministrów i deszczu pieniędzy dla Drobina, nie udało się tu wygrać kandydatowi partii rządzącej - dodaje Zgorzelski. Politycy PiS nieoficjalnie nie wykluczają, że będą odwoływać się od wyniku wyborów, biorąc pod uwagę niewielką różnicę między kandydatami i kilkakrotnie większą liczbę głosów nieważnych. Działań przewodniczącego miejskiej komisji nie komentują.

Nasz kolejny rozmówca z Krajowego Biura Wyborczego ocenia, że problem z wydaniem zaświadczenia jest hipotetyczny. - Burmistrz jest zaprzysiężony, jest protokół, więc tu nikt nie tworzy nowego stanu prawnego, to zwykła formalność. Przewodniczący komisji wyborczych mają ustawowe obowiązku i jak nie będą ich wypełniać, będą musieli być odwołani, a w ich miejsce komisarz wyborczy powoła nowe osoby - kwituje urzędnik.