Nord Stream 2, obok tunelu pod cieśniną Fehmarn, "jest największym i najbardziej kontrowersyjnym projektem budowlanym na Morzu Bałtyckim".
Zaangażowane (w projekt) firmy zainwestowały miliardy, ale cena, jaką będą musiały zapłacić Niemcy, może być jeszcze wyższa. Żaden inny projekt infrastrukturalny nie pochłonął w ostatnich dziesięcioleciach w Niemczech tak wiele kapitału politycznego - pisze tygodnik "Spiegel".
Biden, podobnie jak jego poprzednik Donald Trump, "jest bardzo niechętny temu projektowi, ponieważ łączy on Berlin z Moskwą, a Amerykanie chcieliby sami sprzedawać gaz", jednak "w przeciwieństwie do Trumpa nowemu prezydentowi USA zależy na dobrych stosunkach z Niemcami" - zauważa tygodnik. Potrzebuje on niemieckiego rządu w swojej twardej polityce wobec Chin, dlatego w maju wstrzymał się z nałożeniem sankcji na spółkę Nord Stream 2 AG - przypomina.
Ustępstwo wobec Waszyngtonu
W ocenie gazety Merkel "zdaje sobie sprawę, że kwestia ta nadwyręża relacje", a "Berlin musi pójść na ustępstwa wobec Waszyngtonu, aby pokazać, że poważnie myśli o dobrych stosunkach".
Jak mogłoby wyglądać takie ustępstwo? Jednym z rozwiązań mogłoby być zaoferowanie Ukrainie rekompensaty za utratę roli kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazu. Mówi się m.in., że Berlin zaproponuje rządowi w Kijowie współpracę w zakresie produkcji wodoru. Mówi się również o niemieckim zobowiązaniu do wydania miliardów na remont ukraińskiej sieci gazowej, która jest w stanie całkowitej ruiny - pisze "Spiegel".
Nie jest jasne, dlaczego wbrew krytyce ze strony własnej partii i władz w Waszyngtonie Merkel "tak bardzo trzyma się tego projektu - zwłaszcza że istnieją wątpliwości, czy Nord Stream 2 jest niezbędny z punktu widzenia niemieckich dostaw gazu", a w UE wobec tego przedsięwzięcia "istnieje duży opór" - podkreśla "Spiegel".
Ostre protesty
Rurociąg, który pozwoli Rosji ominąć Ukrainę jako kraj tranzytowy, doprowadził do ostrych protestów, zwłaszcza w Europie Wschodniej. Polityka Merkel wobec Rosji straciła wiarygodność - ocenia tygodnik.
Merkel napotkała też opór we własnej partii (CDU). Przewodniczący komisji spraw zagranicznych CDU w Bundestagu Norbert Roettgen wezwał do wstrzymania budowy Nord Stream 2 po próbie otrucia rosyjskiego polityka opozycyjnego Aleksieja Nawalnego - przypomina gazeta.
Zdaniem tygodnika "kanclerz nie przedstawiła przekonującego uzasadnienia dla swojego stanowiska". Podkreśliła, że Nord Stream 2 jest projektem sektora prywatnego, co jest absurdalnym twierdzeniem, bo nic nie jest tak polityczne w Rosji jak przemysł gazowy, z którego dochody utrzymują system (prezydenta Rosji Władimira) Putina. Prawdopodobnie "to splot czynników skłonił Merkel do forsowania Nord Stream 2" - uważa "Spiegel".
Jedna z ważnych motywacji "nie ma nic wspólnego z polityką zagraniczną, lecz z wewnętrzną arytmetyką władzy. (Socjaldemokratyczna) SPD, wieloletni partner koalicyjny (CDU), od dawna opowiada się za rurociągiem - zauważa tygodnik.
Analiza zysków i strat "mogłaby jednak ostatecznie wypaść dla Niemiec negatywnie, swoim zachowaniem rząd niemiecki nie przysporzył sobie przyjaciół w Brukseli" - pisze gazeta i cytuje wypowiedź ministra spraw zagranicznych Luksemburga Jeana Asselborna: "Wielu w UE jest wściekłych".
Niechęć wywołana budową gazociągu "może kosztować Niemcy utratę wpływów w Europie" - ocenia "Spiegel", wskazując, że "Merkel odczuła to ostatnio na szczycie UE pod koniec czerwca". Wraz z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem "zaskoczyła inne kraje, proponując spotkanie na szczycie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, po raz pierwszy od aneksji Krymu w 2014 roku (...) plan storpedowały głównie Polska i kraje bałtyckie".
Obecnie uważa się za pewne, że rurociąg zostanie ukończony, otwartą kwestią jest natomiast, jak długo będzie działał. Zieloni, którzy być może wejdą w skład rządu (Niemiec) po wyborach do Bundestagu (we wrześniu - PAP), kategorycznie odrzucają Nord Stream 2 - podkreśla "Spiegel".