W środę Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że wykonywanie środków tymczasowych unijnego trybunału, które dotyczą funkcjonowania sądownictwa w Polsce jest niezgodne z polską konstytucją. Na czele składu orzekającego stał Stanisław Piotrowicz - sędzia TK, były poseł Prawa i Sprawiedliwości oraz były prokurator z czasów komunistycznej PRL. Posiedzenie przebiegało w dość burzliwej atmosferze. Piotrowicz "starł się" z przedstawicielem Rzecznika Praw Obywatelskich, odbierał mu głos, w końcu ogłosił przerwę.
Wojciech Hermeliński, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego, przyznał w TOK FM, że oglądając tę rozprawę TK, "osłupiały patrzył w ekran telewizora". - Przypomniał mi się początek lat 80., początek stanu wojennego. Ja wtedy zaczynałem swoją działalność jako czynny adwokat i zdarzało mi się dosyć często bronić osób, które brały udział w demonstracjach ulicznych. Ponosiły odpowiedzialność przed Kolegium ds. Wykroczeń, takim "sądem pod gruszą", gdzie nikt z członków nie miał pojęcia o prawie, tylko przewodniczący musiał mieć wykształcenie prawnicze. Atmosfera z tamtych kolegiów przypomniała mi się, gdy wczoraj oglądałem wystąpienie przewodniczącego składu orzekającego. Też było ruganie, pokrzykiwanie, przerywanie, niegrzeczne odzywanie się - mówił gość TOK FM.
Dodał, że poczuł żal i rozgoryczenie z powodu tego, że doszło do upadku kultury prawnej w TK. Pogardę okazywaną przez Piotrowicza przedstawicielowi RPO nazwał "karygodną".
Ja w ogóle zastanawiam się, czy przewodniczący (Piotrowicz) w ogóle spełnia warunki, żeby być sędzią. Nawet nie mówię o warunkach merytorycznych czy wiedzy, ale istocie powołania sędziego, który powinien być niezawisły. Nie powinien ujawniać swoich poglądów podczas rozprawy. Przecież te pytania i sposób prowadzenia rozprawy wskazywały, że od dawna ma już wyrobione zdanie i cała ta sprawa jest dla niego teatrem, niepotrzebnym obowiązkiem - zauważył.