Tusk powiedział w piątek, że jego misją jest poprowadzenie PO i pomoc w tym, by wspólnie z partnerami z całej opozycji poprowadzić opozycję do zwycięstwa. - W Polsce do wyborów pójdziemy zjednoczeni. Kto tego nie będzie akceptował, rozumiał, sam znajdzie się na marginesie polityki. (…) Tego chcą w większości Polacy, tego wymaga interes narodowy. To jeden z oczywistych testów na patriotyzm - oświadczył szef PO

Reklama

Hołownia zapytany w Polsat News o tę wypowiedź Tuska powiedział, że usłyszawszy ją pytał "wielu ludzi, czy oni też odczytują tę - jego zdaniem niezręczną - wypowiedź bardziej jako szantaż, jako groźbę, niż zaproszenie do współpracy". - Czuję się w kłopocie, jeżeli ktoś znowu zaczyna używać, mechanizmów które dzielą Polaków – dodał.

"Nie potrzebujemy ojca, patriarchy, mesjasza, kierownika"

Według lidera Polski2050 "Donald Tusk proponując to zjednoczenie opozycji, o którym coraz goręcej słyszymy z ust Platformy Obywatelskiej - totalne zjednoczenie totalnej opozycji jak by pewnie powiedział PiS - proponuje lekarstwo które sześć razy zawiodło".

Reklama

- Nie potrzebujemy ojca, patriarchy, mesjasza, kierownika. My, jeśli już, to potrzebujemy odpowiedzialnego partnera, który jest w stanie usiąść do stołu bez paternalistycznego tonu – powiedział Hołownia.

Dodał, że Tusk "może powoływać się na wariant węgierski", gdzie wspólnym kandydatem opozycji na premiera w przyszłorocznych wyborach jest Péter Márki-Zay.

- Ale dla nas dużo bliższym przykładem powinny być Czechy, w których zjednoczenie opozycji w dwóch blokach było bardzo pragmatycznie i sensownie poukładane i było przede wszystkim robione na zasadach partnerskich, a nie na zasadach jeden dominuje wszystkich - powiedział Hołownia.