Wcześniej na Białorusi aresztowano rzecznika prasowego A1. Według wiceszefa kancelarii Łukaszenki Ihara Łuckiego austriacka firma miała „przekazywać informacje w niewłaściwe miejsca”. Nie wiadomo jednak, jakie konkretnie pretensje mają do zachodniej firmy białoruskie władze.

Reklama

10 grudnia na Białorusi zatrzymano rzecznika prasowego firmy Mikałaja Bredzeleua. Później w prorządowych sieciach społecznościowych opublikowano nagranie, w którym mężczyzna „przyznaje się” do przekazywania osobom trzecim informacji związanej z jego działalnością zawodową. W wideo znalazły się również informacje dotyczące jego życia prywatnego, w tym orientacji seksualnej.'

Protest Austrii

Ambasada Austrii wystosowała w związku z tym protest do białoruskich władz, a publikację nazwała „naruszeniem praw osobistych” Bredzeleua.

Firma A1 oświadczyła później, że oficjalnie nie posiada wiedzy o jakichkolwiek działaniach prawnych białoruskich władz wobec jej struktur, a o oskarżeniach wie tylko „nieoficjalnie”. Zaznaczono również, że dostęp do danych klientów jest ściśle reglamentowany, a rzecznik prasowy takim dostępem nie dysponował.

Białoruska firma A1 od 2007 r. należy do międzynarodowej grupy A1 Telekom Austria Grup, która jest europejską filią holdingu America Movil.