Sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński pytany we wtorek przez dziennikarzy o doniesienia dotyczące wykorzystywania programu Pegasus przeciwko Romanowi Giertychowi oraz prokurator Ewie Wrzosek ocenił, że "to jest bardzo mocny dowód na to, co wszyscy czujemy i czego wszyscy się domyślamy, to znaczy wykorzystywanie nielegalnych podsłuchów w walce politycznej". - Nie mam wątpliwości, że państwo rządzone przez PiS wypowiedziało wojnę własnym obywatelom - dodał poseł. Jego zdaniem "ważne kto jest podsłuchiwany". - Dzisiaj mówimy o pani prokurator, o panu mecenasie, ale jutro to może być każdy Kowalski - zaznaczył Kierwiński.

Reklama

Zwrócił uwagę, że Pegasus przez producenta - izraelską firmę - traktowany jest jako broń cybernetyczna, która miała być wykorzystywana do walki z terrorystami, ze zorganizowanymi grupami przestępczymi. Tymczasem "dziś jest przez PiS wykorzystywana do walki z własnymi obywatelami" - mówił poseł KO. - Jeżeli te doniesienia się potwierdzą, to trzeba powiedzieć wprost: to są działania o charakterze przestępczym i ludzie którzy takie decyzje podejmowali będą odpowiadali jak zwykli przestępcy - podkreślił.

Trwa ładowanie wpisu

Zdaniem Kierwińskigo powinna się tym zająć nie tylko sejmowa komisja ds. służb, ale cały Sejm. - Ale w państwie PiS oni nie chcą być kontrolowani. Przecież my od polityków PiS nie jesteśmy w stanie nawet usłyszeć jasnej deklaracji, że Pegasus został kupiony - zauważył.

Reklama

Ta sprawa pokazuje, że mamy do czynienia nie z rządem, ale raczej ze zorganizowaną grupą działającą na rzecz i w interesie tylko i wyłącznie własnego środowiska politycznego i tego, żeby to środowisko mogło robić jak najwięcej dziwnych interesów - powiedział polityk.

Według niego, nie jest przypadkiem to, że Roman Giertych był podsłuchiwany właśnie wtedy, gdy opinia publiczna żyła sprawą konfliktu między austriackim przedsiębiorcą Gerardem Birgfellnerem, a Jarosławem Kaczyńskim. - Pytanie więc, jaka była rola Kaczyńskiego w uruchomieniu tego systemu przeciw Giertychowi - podkreślił Kierwiński.

Lewica będzie domagać od premiera wyjaśnień

Reklama

Do sprawy odnieśli się podczas wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie politycy Lewicy. Poseł Maciej Konieczny poinformował, że Lewica będzie domagać od premiera wyjaśnień w tej sprawie. Zwracał przy tym uwagę, że zgodnie z doniesieniami medialnymi podsłuchy były wykorzystywane do inwigilacji przedstawicieli opozycji, a nie do ścigania przestępców. - Domagamy się od premiera Mateusza Morawieckiego, żeby zachował się jak premier demokratycznego państwa i - wobec nadużyć związanych z podsłuchiwaniem przedstawicieli opozycji - wyciągnął odpowiedzialność, wyjaśnił i przedstawił opinii publicznej, co się wydarzyło. I jeżeli są winni, a wiele na to wskazuje, to ich ukarał - powiedział.

(Prezes PiS Jarosław) Kaczyński ma brudne ręce w sprawie służb specjalnych - ocenił szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski. Podkreślał, że szef MSWiA, minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński oraz wiceszef MSWiA Maciej Wąsik już nie raz udowodnili swoim zachowaniem, że w niektórych sprawach nadużywali swojej władzy, co potwierdzały niezależne sądy.

Gawkowski przyznał, że polskie państwo powinno mieć kontrolę nas służbami, ale - jak podkreślał - powinna to być kontrola niezależna. Wskazywał, że sejmowa komisja do spraw służb specjalnych jest "całkowicie zdominowana przez PiS" i zatracona została zasada rotacyjnego przewodnictwa w niej.

Służby specjalne, które powinny być kontrolowane przez sądy, dokonują zgłoszeń podsłuchów, ale na swój własny użytek - przekonywał. Zwracał uwagę, że nikt nie sięga po zgodę sądów. - Czas powiedzieć premierowi i ministrowi Kamińskiemu: pokażcie swoje ręce, bo, że Kaczyński ma je brudne, to już wiemy, ale wy pokażcie, że jesteście w tym, co robicie, uczciwi - powiedział. - My na opozycji wam nie wierzymy, bo wykorzystujecie władzę do celów ścigania osób, które mogłyby tej władzy zaszkodzić - dodał.

Rząd do dymisji

Intuicja podpowiada mi, że takich podsłuchiwanych było więcej, skoro Izrael odmówił serwisowanie Pegasusa, a Pegasusa kupowały tylko rządy i służby krajów, on nie był oferowany prywatnym dostawcom - podkreślił we wtorek marszałek Senatu Tomasz Grodzki odnosząc się do doniesień ws. inwigilacji mecenasa Romana Giertycha.

Przypomniał też aferę podsłuchową z czasów prezydentury Richarda Nixona, która doprowadziła do impeachmentu amerykańskiego przywódcy. - Podsłuchiwanie przez rząd ludzi bez powiadomienia, bez właściwych zarzutów, w sposób nielegalny, bez zachowania procedur, kwalifikuje ten rząd do dymisji - ocenił marszałek.

Giertych i Wrzosek inwigilowani

Jak podają media, powołując się na Associated Press, działająca przy Uniwersytecie w Toronto grupa Citizen Lab potwierdziła, że Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek byli inwigilowani przy pomocy opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus. Badacze nie byli jednak w stanie wskazać, kto dokładnie stoi za szpiegowaniem, ale podkreślono, że jedynymi klientami izraelskiej firmy są rządowe agencje.

Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował w przesłanym do PAP stanowisku, że "w Polsce kontrola operacyjna jest prowadzona w uzasadnionych i opisanych prawem przypadkach, po uzyskaniu zgody Prokuratora Generalnego i wydaniu postanowienia przez sąd".

Każde użycie metod kontroli operacyjnej uzyskuje wymagane prawem zgody - w tym zgodę sądu. Polskie służby działają zgodnie z polskim prawem - podkreślił. Jak dodał, "sugestie, że polskie służby wykorzystują metody pracy operacyjnej do walki politycznej, są nieuprawnione". Przypomniał, że "Roman G. usłyszał poważne zarzuty w śledztwie dotyczącym przestępczości gospodarczej". - Sprawa ma charakter typowo kryminalny - napisał Żaryn.